Przed ukazaniem się albumu „Portrety szczecinian” z okazji 25-lecia pracy twórczej Andrzeja Łazowskiego, poprosiłam tego artystę fotografika i działacza społecznego, żeby pokazał 10 ważnych dla niego zdjęć.

Siedzimy w jego pracowni na Niebuszewie, a on spontanicznie wybiera zdjęcia, na których są ludzie, którzy go inspirowali i portrety, przez które sam chciał inspirować. Wspólne oglądanie zdjęć wzbudza refleksję nad tym, co w życiu ważne.

Pierwsze zdjęcie. Z albumu rodzinnego


Ulubiona fotografia rodzinna zrobiona została na początku XX wieku. - Mój prapradziadek Józef Michał z moją praprababcią Wandą Weroniką. On z Litwy, ona z Warszawy, do której wpołowie XIX wieku przyjechali jej rodzice. W środku dziewczynka w białej sukience, to moja prababcia Maria Jadwiga – przedstawia Andrzej Łazowski.

Ojciec rodziny Józef Michał Bazewicz (1868-1929) to polski kartograf, wydawca (m.in. dwutomowego „Przewodnika po Królestwie Polskim”), konkurent Romera. Był popularną postacią Warszawy, pojawia się nawet w wierszu Gałczyńskiego.

- W polskiej kulturze, może silniej niż w innych kulturach europejskich, pamięć związana jest z grobami. Ostatnio byłem z synem Miłoszem na grobie Marii Jadwigi (1896-1971) w Trzcińsku Zdroju. Siedzieliśmy i słuchaliśmy muzyki Henryka Bobińskiego, brata jej matki - opowiada Łazowski. Podkreśla: - Jesteśmy pomostem łączącym przeszłość i przyszłość.

Jedną z inicjatyw Andrzeja Łazowskiego, prezesa stowarzyszenia Czas Przestrzeń Tożsamość, są Drzewka Pamięci (w tym roku 15. edycja), dęby, które sadzi na Cmentarzu Centralnym pamięci zmarłych mieszkańców, którzy w mieście, w którym działali nie mają grobów. - Gdzieś się zakorzeniamy, gdzieś wypuszczamy liście. Ostatnio, gdy sadziłem Drzewko Pamięci Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego pomyślałem, dobrze, że rośnie w Szczecinie - mówi Andrzej Łazowski.

Drugie. Wałęsa


Lech Wałęsa w obiektywie Łazowskiego jest zafrasowany, nad jego głową wisi krzyż. - Czy niedoskonałość Wałęsy może powodować, że możemy obrzucać go kamieniami? Czy dopiero jak zamknie oczy powiemy, że był bohaterem naszej współczesnej historii? - pyta Andrzej Łazowski. Propozycję nadania honorowego obywatelstwa Szczecina Lechowi Wałęsie zgłosiło Stowarzyszenie Czas Przestrzeń Tożsamość. Jego członkowie podkreślali, że Wałęsie udało się połączyć Polaków i skupić wokół jednego działania - walki o wolną Polskę.

Trzecie. Arcybiskup Majdański


Arcybiskup na tym zdjęciu ujęty został przez Łazowskiego w pozie iście buddyjskiej. Fotograf odwiedził go w Wisełce rok przed śmiercią, było to pożegnalne zdjęcie.

Ksiądz arcybiskup Kazimierz Majdański (1916-2007) to były więzień obozów koncentracyjnych w Sachsenhausen i Dachau, zaangażowany w polsko-niemieckie pojednanie. - To są osoby, które kształtują moje patrzenie. Był człowiekiem, który potrafił wybaczać, co jest wielkim darem - mówi Andrzej Łazowski.

Dachau, niemiecki obóz koncentracyjny założony został już w 1933 roku. W 1945 Amerykanie pod wpływem tego, co zobaczyli w wyzwolonym obozie, rozstrzelali bez sądu wziętych do niewoli strażników SS.

Czwarte. Matka Solidarności


Maria Zarzycka (1941500-2021), jedna z „Matek Solidarności”. W 2007 roku na placu przed szczecińskim magistratem Andrzej Łazowski odsłania portrety kobiet, które organizowały strajki, działały w podziemiu, tworzyły zaplecze mężom opozycjonistom, pomagały w roznoszeniu ulotek. Ukazała się też książka, w której zdjęcia dopełniają reportaże autorstwa Kingi Konieczny.

- Poprzez tę fotografię pojawiła się w moim życiu przyjaźń międzypokoleniowa. Maria powiedziała mi „Andrzej, nigdy nie miałam syna, będziesz moim synem” - wspomina.- Podstawą rodziny są kobiety - stwierdza dalej Łazowski i wylicza sztafetę kobiet w swojej rodzinie: Wiktoria, Wanda Weronika, Maria Jadwiga, babcia Grażyna, moja mama Danuta. - W maju 1940 roku do kościoła w Ostrzeszowie wpadają Niemcy. Moja babcia Grażyna (1926-1984), która jest wtedy jeszcze 13-letnią dziewczynką, ląduje jako niewolnica w gospodarstwie pod Hamburgiem - opowiada. - W Marii Zarzyckiej zobaczyłem historię mojej babci, która wierzyła w solidarność. W solidarność o jakiej mówiła Maria, solidarność iluś tysięcy ludzi, którzy mieli nadzieję.

Piąte. Z fotodziennika


Andrzej Łazowski codziennie robi przynajmniej jedno zdjęcie. W ten sposób prowadzi fotodziennik.

- Przede wszystkim robię czarno-białą fotografię portretową, W wielu przypadkach kolor w fotografii portretowej jest zbyteczny - tłumaczy. - Natomiast w fotodzienniku się pojawia. W codzienności często szukam błękitu. Na tym zdjęciu z podwórka na śmietniku zobaczyłem motyw człowieka. Cóż, jestem zbieraczem, kolekcjonerem twarzy - dodaje.

Szóste. Nowa Amerika


Nowa Amerika to idea zapoczątkowana przez Michaela Kurzwelly przy udziale wielu działaczy z pogranicza, koncept intencjonalnej przestrzeni polsko-niemieckiego pogranicza. Sam Łazowski krąży między miejscowościami Pomorza Przedniego i Pomorza Zachodniego. Wszystkie publikacje, które wydaje są polsko-niemieckie i tworzą wspólną przestrzeń pamięci.

Publicysta Bogdan Twardochleb pisze w najnowszym „Dialogu”, że działania Łazowskiego personifikują przestrzeń publiczną: „Chodzi o to, żeby przestrzeń nie była anonimowa, żebyśmy my nie byli wobec siebie anonimowi i obcy, także, a może zwłaszcza na pograniczu, w „Krainie Pomiędzy”, gdzie powinno się patrzeć tak, by widzieć jak najdalej”.

- Moim hasłem jest Europa 2045, kiedy minie 100 lat od cezury roku 1945, czyli idea odgruzowywania, odbudowywania Europy. W tym kierunku idę, a fotografię traktuję jako narzędzie działania społecznego. - tłumaczy Andrzej Łazowski.

Siódme. Córka Maria


- W portrecie najważniejsze są oczy - zaczyna Andrzej Łazowski. - Maria (2018-2020) oswajała wszystkie swoje cierpienia i codziennie potrafiła się uśmiechać. Jestem ojcem, który przeżył pierwszy i ostatni oddech swojego dziecka. Córka będzie najmłodszą bohaterką w jego jubileuszowym albumie, opowieści o ludziach, których spotkał na swojej drodze.

Przygotowywany album „Portrety szczecinian” Marianna Michałowska, fotograficzka, prof. UAM nazwała albumem rodzinnym.

Najstarszą bohaterką będzie w nim malarka Stanisława Klimkowska-Bieńkowska, rocznik 1896. - Ostatnio wpadł mi w ręce taki jej wpis z 1986 roku „Wszystkiego najlepszego przyszłemu artyście” - wspomina Andrzej Łazowski. Miał 22 lata, kiedy w 1995 roku za pierwszą odsłonę „Portretów szczecinian” w Muzeum Narodowym otrzymał Nagrodę Artystyczną Miasta Szczecina. - Rok później umiera Stanisława jako stuletnia artystka - dodaje.

Ósme. Kalwaryjski


- Bardzo ważne jest spotkać w życiu Mistrza, człowieka, który cię inspiruje, który młodemu człowiekowi powie: to co robisz ma sens, rób to dalej, przyjdź zrobimy korektę prac, idź w tym kierunku na studia. Moim Mistrzem był Erazm Kalwaryjski – mówi Andrzej Łazowski. Poznał plastyków, robiąc im reprodukcje obrazów. Twórczość malarza Kalwaryjskiego (1943-2009) to był m.in. cykl „Zuza i starcy” i portrety starych ludzi.

Książka o Erazmie Kalwaryjskim rozpoczęła wydawaną przez Andrzeja Łazowskiego serię albumów BOS (Bałtyk Odra Szczecin), przybliżających pierwszych szczecińskich artystów („Erazm ze Szczecina”, „Nyczka - miasto kobiet”, „Eysymont – ślad na ziemi”- autorstwa historyk sztuki Marii Łopuch). - Niestety, Szczecin nie ma polityki kulturalnej, która gwarantowałaby cykliczność pokazywania tego, co tu powstawało po 1945 roku - stwierdza wydawca. - Dobrze, że coraz bardziej ich przekonuję do naszej pamięci, o pionierach tworzących szczecińskie środowisko. Jest to podstawa do kształtowania przyszłości.

Dziewiąte. Przemijanie


Rozmawiamy w pracowni Andrzeja Łazowskiego w trzypiętrowym budynku poniemieckim, Kamienicy Artystycznej przy Lenartowicza na Niebuszewie. - Dzielnica, która dźwiga bagaż historii ludzi, szczecinian, którzy m.in. stąd „wyparowali” w lutym 1940 roku. Jak również zostali zmuszeni do emigracji w 68 - mówi gospodarz. Portretował szczecińskich Żydów, którzy doświadczyli II wojny światowej, jak ten na portrecie muzyka i kompozytora Paweł Gruenspan (1921500-2000). W albumie Łazowski pisze o nim: „W czasie II wojny światowej odniósł poważną ranę głowy. Zaczął ślepnąć. Pomimo tego komponował dalej. Utwór „U cadyka” poświęcił pamięci swoich najbliższych, zamordowanych przez Niemców w czasie okupacji. Tuż przed jego śmiercią odbył się koncert, prawykonanie „Mea Sharim”. Kompozytor był już spokojny i przygotowany na spotkanie z najbliższymi.

Dziesiąte. Medaliony


Przy okazji robienia portretu Irena Stachecka (1926-2012) opowiedziała o swoim losie, m.in. więźniarki Ravensbrück. Portret i dopełniający opis przeżyć (spisał je Remigiusz Rzepczak) w zbiorze „Złodzieje wiary i nadziei” o byłych robotnikach przymusowych i więźniach hitlerowskich obozów koncentracyjnych zatytułowany został „Można przebaczyć, ale nie da się zapomnieć”. We wstępie do książki Władysław Bartoszewski napisał o zobowiązującej nas wiedzy.

- Można przebaczyć, ale nie da się zapomnieć - powtarza Andrzej Łazowski: - Te hasło to ważny nośnik przy robieniu przeze mnie medalionów. Ktoś powiedział, że jak dajesz się fotografować, to dajesz kawałek duszy temu fotografowi. Udało się nam opowiedzieć o pewnej chęci życia po ogromnej traumie. Zabraliśmy panią Irenę na promocję książki w Schwerinie. Ucieszyła się, bo tam kiedyś poznała przyszłego męża, też byłego więźnia. To był jej wyjazd sentymentalny przed śmiercią.

We wstępie do przygotowywanego albumu prof. Kazimierz Kozłowski, wieloletni dyrektor Archiwum Państwowego w Szczecinie, nazywa Łazowskiego humanistą fotografii.

Na koniec proszę Andrzeja Łazowskiego, żeby zrobił autoportret do niniejszego artykułu. Sięga po folder „Portrety”, który zakłada sobie na głowę jak kapelusz. Potem zmienia kąt zdjęcia, a „kapelusz” staje się taranem.