Położone daleko od centrum miasta osiedle od zawsze nierozerwalnie związane było z pobliską fabryką kabli. Powstało w latach 80tych – okresie największej prosperity zakładu. Zamieszkali na nim przybywający nie tylko ze Szczecina pracownicy wraz ze swoimi rodzinami.

Smutna rocznica

W ubiegłym roku fabryka obchodziła jubileusz półwiecza swojego istnienia. Ostatnie miesiące pokazały jednak, że powodów do świętowania nie ma wcale. Właściciel przedsiębiorstwa – krakowska Tele - Fonika postanowiła zwolnić około 600 zatrudnionych tam pracowników. Nieoficjalnie mówi się, że z powodu światowego kryzysu gospodarczego już niebawem nastąpi całkowita likwidacji fabryki. Jak ta dramatyczna sytuacja zakładu wpłynęła na życie mieszkańców osiedla? Próbując odpowiedzieć sobie na to pytanie postanowiłem wybrać się do Załomia. Jak pomyślałem, tak zrobiłem.

Krajobraz po bitwie?

Liczące blisko 4 tysiące mieszkańców Osiedle Kasztanowe nie jest miejscem szczególnie urokliwym. Na krajobraz centrum tego miejsca składają się 3 - piętrowe bloki, niektóre ocieplone i ładnie odmalowane, większość jednak szara i ponura, parę sklepików spożywczych, siedziba spółdzielni, kiosk, przedszkole, rozwalająca się buda, służąca za coś w rodzaju pubu. Nieco dalej niedawno odremontowane boisko piłkarskie Jezioraka Załom oraz będący w budowie kościół. Za kościołem znajdują się już tylko pola i lasy. Po prostu idealne miejsce na tak zwany „koniec świata”... Na uliczkach pustawo, czasami spotkać można psy i ich właścicieli. Co jakiś czas na przystanku końcowym swej trasy zatrzymują się autobusy linii 77 i C. Wysiadają z nich głównie dzieci i młodzież w wieku szkolnym. W przeciwną stronę nie zmierza prawie nikt. Jest to droga prowadząca do fabryki kabli. Jest to godzina, w której jeszcze niedawno pracownicy spieszyli się do zakładu na drugą zmianę...

Koniec raju

Pierwsze symptomy wskazujące na pogarszającą się sytuację fabryki pojawiły się w połowie września 2008. Wtedy to władze Tele - Foniki rozmawiały ze związkowcami o potencjalnych zwolnieniach szczecińskich pracowników. Jednak dla niektórych z nich późniejsza sytuacja stanowiła spore zaskoczenie. Nie zdawali sobie sprawy, że odejść będzie musiało prawie ¾ z nich.

Były pracownik: - Dla niektórych z nas decyzje spadły jak grom z jasnego nieba.

Jakby tego było mało, w roku ubiegłym część osób zwolniono dyscyplinarnie. Uważa się, że przeprowadzona na zakładzie inwentaryzacja była tylko pretekstem do zmniejszenia liczebności zatrudnionych w fabryce.

Witajcie w piekle

Mężczyzna spotkany na ulicy, podobno niezwiązany z produkcją kabli: - Wykryto jakieś tam nieprawidłowości, nikt nie wie, czy były prawdziwe. W każdym razie trochę osób poleciało. Słyszałem, że niektórzy się nawet procesują.

Większość zatrudnionych dostała jednak od swojego pracodawcy odprawy. Ich wielkość uzależniona była od liczby wypracowanych lat, mogła nawet sięgać kwoty 50 tysięcy złotych na osobę. Rozstano się z nimi polubownie. Związkowcy stwierdzili, że gwałtowne protesty nie mają sensu.

Członek zakładowej filii Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych:- Woleliśmy negocjować warunki zbiorowych zwolnień. Wszczynanie rozrób tylko pogorszyłoby naszą sytuację.

Pomożecie? Nie teraz.

Powiatowy Urząd Pracy otworzył punkt, w którym byli pracownicy fabryki mogli uzyskać status bezrobotnego oraz skorzystać z pomocy doradcy zawodowego. Niedługo potem został on zamknięty. Gdzieniegdzie słychać narzekania na sposoby i skuteczność działań PUP – u.

Były pracownik fabryki:- Pracowaliśmy po paręnaście, czasem kilkadziesiąt lat w jednym zakładzie. Musimy się przekwalifikować. Urząd oferuje co prawda bezpłatne kursy przygotowujące do różnych zawodów, lecz część z nich zaplanowana jest na przykład na ostatni kwartał bieżącego roku. Co mamy robić do tego czasu?

Goleniów częściowym wybawieniem

Na osiedlu ludzie mówią, że około połowa zwolnionych pracowników znalazła już sobie nowe zajęcie. Przyjęły ich firmy zlokalizowane w obrębie Goleniowskiego Parku Przemysłowego. Produkuje się tam między innymi części do samolotów, naczepy, drabiny, papier ścierny. Co robi więc ta druga połowa?

Pracownica spółdzielni mieszkaniowej:- Część z nich pospłacała swoje długi. Dostali przecież odprawy. Żyją skromniej, ale póki co widmo głodu nie zagląda do ich domów. Widać tylko, że wstają później, dopiero koło 10 wychodzą z domów i robią zakupy.

Robotnik z wieloletnim stażem w fabryce, obecnie bezrobotny:- Na razie nie jest tragicznie. Co miesiąc dostajemy zasiłek, dokładamy na życie z odprawy i tak sobie żyjemy. Prawie nikt nie szasta pieniędzmi, wszyscy szukamy nowej pracy, choć krążą pogłoski, że fabryka kabli może zostanie przejęta przez jakąś szwedzką firmę.

Pozornie bez zmian

Póki co codzienne życie na Osiedlu Kasztanowym płynie mniej więcej tym samym rytmem co kiedyś. Co bardziej spostrzegawczy mieszkańcy zauważają jednak pewne różnice.

Pani pracująca w przedszkolu:- Autobusy, którymi kiedyś ludzie jechali do pracy i z pracy są teraz puste.

Ekspedientka ze sklepu spożywczego:- Nie ma co się czarować. Widać, ze ludzie nie mają pracy, zaczęli oszczędzać, utarg wyraźnie się zmniejszył.

Cisza przed burzą

Jaka przyszłość rysuje się przed osiedlem? Niektórzy z mieszkańców prognozują, że część ludzi długo pozostających na bezrobociu może wrócić do swoich opuszczonych przed laty, rodzinnych miejscowości. Tam będą szukać jakiś perspektyw. Resztę osób nie posiadających pracy dobiją podwyżki, jak ta blisko 100 % za wodę i ścieki. Inni z optymizmem patrzą w przyszłość, twierdząc, że ci którzy będą chcieli, to pracę znajdą. A jeśli „Kasztanowe” się wyludni, to może niebawem zaczną tam przybywać bogatsi mieszkańcy Szczecina, nie chcący mieszkać w głośnym centrum miasta.

Ekspedientka ze sklepu wielobranżowego:- Na razie sytuacja wygląda jak cisza przed burzą. Nie bardzo widać, żeby cokolwiek się zmieniło. Ale jak ludziom skończą się pieniądze z odpraw i nie będą mieli dalej pracy to może być różnie....