W tym roku obchodzimy 75-lecie Polskiego Pomorza Zachodniego. Przejmowanie administracji przez Polaków było trudnym i złożonym procesem. Zwłaszcza w obszarach, w których polskie racje ścierały się z interesami Związku Radzieckiego. Wystarczy wymienić szczeciński port, który stał się w całości portem polskim dopiero w 1955 r.

Decyzja o tym, że Pomorze Zachodnie zostanie przyłączone do Polski, zapadła na konferencjach zwycięskich w II wojnie światowej mocarstw. Tereny te zajęto w wyniku ofensywy wojsk 1 i 2 Frontu Białoruskiego Armii Czerwonej. 4 marca 1945 r. zdobyto Koszalin, 5 marca Stargard, 18 marca Kołobrzeg, a 26 kwietnia Szczecin.

„To, co wówczas było przerażające w Szczecinie, to cicha pustka opuszczonego miasta”

Władze w Szczecinie przejęła komendantura wojenna Armii Czerwonej z płk Aleksandrem Fiedotowem na czele. Bardzo szybko jednak w przyszłej stolicy Pomorza Zachodniego pojawił się przedstawiciel polskiej administracji. Już 28 kwietnia do Szczecina przyjechała z Poznania skromna delegacja z Piotrem Zarembą, przyszłym prezydentem miasta. Zobaczyli opuszczone miasto, z którego uciekła większość niemieckich mieszkańców. Tak inż. Zaremba zapamiętał jedną z pierwszych, upiornych przejażdżek ulicami.

„Posuwamy się powoli wyludnionymi ulicami – słychać jakieś dalekie strzały, ale w samym mieście nadal panuje cisza. Puste są okna, puste są sklepy zabite deskami, puste chodniki, puste jezdnie. Drzewa już rozkwitają, nadchodzi słynna szczecińska wiosna. W dzielnicy Pogodno puste domki, w ogródkach gdzieniegdzie zwalone słupy i latarnie: trzeba jechać uważnie, aby się nie zaplątać w druty tramwajowe leżące na ziemi. Idziemy chodnikiem alei Wojska Polskiego – echo odbija nasze kroki od ścian nie zniszczonych kamienic. Byłem już przyzwyczajony do ruin, do zniszczeń i pożarów – natomiast to, co wówczas było przerażające w Szczecinie, to cicha pustka opuszczonego miasta. Ani żywego ducha – cisza, którą przerywał jedynie szum naszego samochodu” – pisał w pamiętniku.

Biało-czerwona flaga i konieczność wycofania się z miasta

Tego samego dnia Zaremba poinformował płk Fiedotowa, że od godziny 14.15 „władzę cywilną w Szczecinie obejmują władze polskie, działające w imieniu pełnomocnika rządu na okręg Pomorza Zachodniego”. 30 kwietnia na wieży dzisiejszego Urzędu Wojewódzkiego na Wałach Chrobrego załopotała biało-czerwona flaga.

Te symboliczne gesty nie mogły przesłonić jednak faktów. Status polskiego Szczecina był niepewny. Realną władzę sprawowali w nim radzieccy żołnierze, a na Niebuszewie powołano niemiecki samorząd z burmistrzem. Niemców było wówczas w Szczecinie około 6 tys., przy zaledwie 200 Polakach.

Podjęto wzmożoną akcję osadniczą i ta ostatnia liczba zaczęła rosnąć. Szybko okazało się jednak, że Polacy muszą się ze Szczecina wycofać. Na początku mocarstwa mówiły o granicy polsko-niemieckiej na Odrze, więc przyszłość lewobrzeżnej części miasta była niejasna. Gdy Polacy obsadzili Szczecin pojawiły się protesty przeciwko polityce faktów dokonanych. W efekcie, 16 maja nasza administracja musiała się wycofać do Stargardu, a później Koszalina. Zaremba wrócił do Szczecina 7 czerwca, ale osiem dni później znów nakazano mu wyjechać.

„Jest pan polskim prezydentem jeszcze niemieckiego miasta w radzieckiej okupacji”

Ostatecznie, polska administracja wróciła na stałe do przyszłej stolicy Pomorza Zachodniego 5 lipca. Przez poprzedzające tę datę dwa miesiące wiele się jednak w Szczecinie zmieniło. Wróciło wielu niemieckich mieszkańców (ponad 80 tys.), którzy liczyli, że miasto pozostanie w ich rękach.

- Jest pan polskim prezydentem jeszcze niemieckiego miasta w radzieckiej okupacji – mówił Zarembie Leonard Borkowicz, pełnomocnik Rządu RP na okręg Pomorza Zachodniego, a później pierwszy wojewoda szczeciński.

„Zdrowaśki” na moście i strzelanina do białego rana

Trudna sytuacja nie odstraszała polskich pionierów, których coraz więcej ściągało do miasta. We wspomnienia wielu z nich na zawsze wrył się już sam wjazd do Szczecina. Po chybotliwych mostach nad Regalicą i Odrą Zachodnią.

„Przez most jechaliśmy dosłownie w żółwim tempie. Części drewniane tak przeraźliwie i głośno trzeszczały, iż wszyscy mieli wrażenie, że jeszcze moment, a cały pociąg wraz z mostem zanurzy się w rzece. Chwile były okropne. No cóż, my mężczyźni ze strachu zacisnęliśmy usta, kobiety natomiast jak to kobiety, odmawiały „Ojcze nasz”. Przejechaliśmy. Odetchnęliśmy. I nagle z daleka ujrzeliśmy drugi most! I znów to samo przeżycie. Po zbliżeniu się do niego jeszcze większa groza. Most tej samej budowy jak poprzedni, ale – o zgrozo – jeszcze wyżej nad lustrem wody umieszczony. Kobiety kurczowo złączyły się rękami i z płaczem przeszły na „zdrowaśki” – pisał po latach Marian Bogusz w książce „Drogi Powrotu. Wspomnienia mieszkańców Pomorza Szczecińskiego”, który wspominał też swoje pierwsze dni w mieście. „Dla mnie było rzeczą niepokojącą, że wojna zakończona, a tutaj, w Szczecinie, z chwilą zapadnięcia zmroku, rozpoczyna się niesamowita strzelanina, przypominająca czasy frontów. Strzelanina trwająca do białego rana”.

Radziecka enklawa, do czasu wywiezienia wszystkiego, co przedstawiało jakąkolwiek wartość

Pomorze Zachodnie należało do Polski, ale nie wszędzie rządziła polska administracja. Wyłączona spod jej władania była np. enklawa policka, czyli przede wszystkim teren dawnej fabryki benzyny syntetycznej Hydrewierke Pölitz AG. Administrował nią Związek Radziecki. Z pomocą niemieckich jeńców i robotników wywożono stamtąd wszystko, co przedstawiało jakąkolwiek wartość.

Obszar A enklawy (na południe od Polic, do Stołczyna) istniał do 19 lipca 1946 r. Obszar B, na północ od Polic, do 25 września 1946 r. Dopiero później mogli się tam wprowadzić polscy osadnicy.

Port w pełni polski dopiero w 1955 r.

Jeszcze dłużej we władaniu radzieckim pozostawał szczeciński port (obszar 30 km kw). Stał się wojenną bazą przeładunkową, pozostającą w dyspozycji komendanta wojskowego. ZSRR potrzebowała tej infrastruktury przede wszystkim do wywozu zdobyczy wojennych z terenu wschodnioniemieckiego.

Oficjalnie port został przekazany administracji polskiej 19 września 1947 r. Tak tamtą datę zapamiętał Jan Kozubski, który przez lata był związany z gospodarką morską.

„Nadszedł wreszcie dzień 19 września 1947 r., kiedy to administracja polska przejęła w swoje władanie port. Statków przybywało, bo zainteresowanie portem szczecińskim u zagranicznych armatorów było coraz większe. Nie szczędziliśmy wysiłków, by każdy był dobrze obsłużony” – pisał we wspomnieniach opublikowanych w książce „Drogi Powrotu. Wspomnienia mieszkańców Pomorza Szczecińskiego”.

Należy też zaznaczyć, że cały port nie został wówczas przekazany Polakom. ZSRR wciąż dzierżawił w nim dwa baseny. Aż do 1 stycznia 1955 r.

Atmosfera zagrożenia i wizyta Chruszczowa

Atmosfera niepewności i tymczasowości utrzymywała się w Szczecinie jeszcze w latach 50. Podsycały ją uliczne plotki o planach oddania miasta Niemcom. Na to nałożyła się sytuacja polityczna i coraz głośniejsze kwestionowanie trwałości granicy na Odrze i Nysie Łużyckiej przez Republikę Federalną Niemiec. Dlatego tak ważna stała się wizyta w Szczecinie w lipcu 1959 r. Nikity Chruszczowa, I sekretarza Komitetu Centralnego Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego.

100 tysięcy szczecinian słuchało radzieckiego przywódcy podczas jego przemówienia na Jasnych Błonach. Wszyscy oczekiwali na rozwianie narastających w mieście obaw, ucięcie krążących plotek i gwarancje trwałości granicy. Z ust Chruszczowa usłyszeli jednoznaczną deklarację.

- Tu, w najdalej na zachód położonym mieście Polski Ludowej, warto przypomnieć to stanowisko: słupy graniczne na Odrze i Nysie będą bronione przez nas wszystkich ramię przy ramieniu z narodem polskim – mówił dygnitarz, wzbudzając autentyczny entuzjazm szczecinian.

Szczecin w walce o suwerenność

Pomorze Zachodnie w kolejnych latach jeszcze kilka razy zapisało na kartach historii, tym razem w walce o pełną suwerenność Polski i obalenie komunizmu. To tutaj, przede wszystkim w Szczecinie, tysiące ludzi strajkowało w 1970 i 1980 r. A strajk w porcie w 1988 r., przyczynił się do rozmów „Okrągłego Stołu”.

Bogatą historię Pomorza Zachodniego można odkrywać dzięki kolejnym publikacjom na ten temat i zbiorom gromadzonym przez regionalne muzea. Dobrym przykładem jest Centrum Dialogu Przełomy, w którym historycznym eksponatom towarzyszą interaktywne wystawy. Dzięki temu stworzono tam wciągającą opowieść o historii polskiego Pomorza Zachodniego.

Artykuł powstał na podstawie następujących publikacji:

- Z. Dulczewski, A. Kwilecki „Z życia osadników na Ziemiach Zachodnich”;

- „Drogi powrotu. Wspomnienia mieszkańców Pomorza Szczecińskiego”, red. T. Białecki;

- P. Zaremba „Wspomnienia prezydenta Szczecina 1945-1950”;

- R. Jesswein „Enklawa. Jak Sowieci wywozili łupy przez port w Szczecinie”, szczecin.wyborcza.pl.