Humor, elegancja, trochę ekscentryczności i wyraziste kreacje. Tak możnaby jednym zdaniem opisać najnowszy spektakl na głównej scenie Teatru Polskiego. „Pensjonat pana Bielańskiego” to typowa komedia omyłek, których ofiarą jest pewien żądny wrażeń posiadacz ziemski. Jej premiera nastąpiła 6 stycznia.

Perypetie prowincjusza

W oryginale ta sztuka nosi tytuł „Pension Schöller” i powstała w w 1890. Perypetie majętnego prowincjusza, który chce zaznać mocnych wrażeń w wielkim mieście opisali Carl Laufs i Wilhelmem Jackoby, a premiera sceniczna tego tekstu nastąpiła w Berlinie na deskach Wallner-Theater. Po prawie 130 latach mamy możliwość zobaczyć polska prapremierę tego przedstawienia. Marek Gierszał, który reżyserował już w Szczecinie m.in. spektakl „Kogut w rosole”(jeden z większych hitów repertuarowych) postanowił wraz z Herbertem Kaluzą przetłumaczyć to dzieło z języka niemieckiego i przenieść jego akcję do Krakowa i okolic. Miał dobre wyczucie, bo ta lekka komedia zapewne nie prędko „spadnie” z teatralnego afisza.

Po wrażenia do szpitala

Początek tej intrygi, to scena w krakowskiej kawiarni, w której poznajemy większą część postaci. Maurycy Stolnik (w tej roli skrojonej specjalnie dla niego, Michał Janicki) bawi właśnie wraz z siostrą i jej córkami na wyjeździe i chce jak najbardziej wykorzystać ten czas by później móc się chwalić swymi przeżyciami w lokalnym towarzystwie. Prosi więc swego bratanka Alfreda (Filip Cembala) by ten wprowadził go do... miejscowego szpitala dla nerwowo chorych (który podobno organizuje wieczorek towarzyski). Młodzieniec traktuje ten pomysł jako niemożliwy do realizacji, ale jego przyjaciel, malarz Czereśniak (Olek Różanek, lider zespołu Chorzy), podpowiada mu koncept, który pozwoli na dowcipne wywiązanie się z tego trudnego zobowiązania.

Galeria niezwyczajnych postaci

Obaj wprowadzają Maurycego do domu, który tak naprawdę jest pensjonatem pana Bielańskiego, ale w nim przebywa wiele osób o dość niezwykłych zwyczajach... Jest wśród nich np. Apolinary Feigenbaum, ekscentryczny pasjonat podróży (Sławomir Kołakowski), ambitny adept sztuki aktorskiej, Adam Łopatowicz (Piotr Bumaj), który uparcie ćwiczy kolejne role, mimo, że posiada pewien defekt wymowy (zamiast głoski „l” mówi „p”, co powoduje oczywiście komiczne reperkusje. Jest też szykowna baronowa Sołowiejczyk, powieściopisarka, które poluje na nowe tematy i historie, które mogłaby zamienić w fabuły swych utworów.

Piosenki Artura Andrusa

Stolnik jest zachwycony rozmowami z tymi „osobistościami”, ale kiedy wraca do swej posiadłości pojawiają się kłopoty. Rzekomi pacjenci oddziału zamkniętego zaczynają mu składać rewizyty... Publiczność ma zatem wiele powodów do śmiechu. Kostiumy nawiązujące do epoki, stylowa, salonowa scenografia.... Humor nie jest co prawda zawsze „wysoki”, ale dialogi ubarwiają jeszcze nawiązania do współczesności (pojawiają się w nich np. nazwiska Treli, Lindy i ... ojciec dyrektor) oraz cytaty z klasyki literatury (choćby z „Pana Tadeusza”) Jeżeli jeszcze dodamy do tego romansowe akcenty (jak np. starania Alfreda o rękę urokliwej Fryderyki) i piosenki do tekstów Artura Andrusa, śpiewane przez Katarzynę Sadowską, to przepis na sukces frekwencyjny będzie kompletny.

Najbliższe prezentacje „Pensjonatu..” zaplanowano na 19, 20 i 21 stycznia.