Jest, słyszałem, taki dzień: Dzień Dobrych Wiadomości. Coś jak dzień kota czy dzień łapania za biusty. Znamy to z radia czy z Dzień Dobry TVN. A ja chciałbym jeszcze Dzień Dobrego Mówienia o Naszym Mieście. Żeby raz było trochę mniej szaro, żebyśmy się nie potykali cały czas o skrzynki na Alei Kwiatowej.

Niepoprawny optymista, myśli sobie o autorze czytelnik. Otóż niekoniecznie. Choć po części sam czynię sobie krzywdę, bo nie lubię takich zaangażowanych i tryskających optymizmem artykułów. Do dzieła jednak.

Pewnego słonecznego, piątkowego popołudnia, przechodząc przy okazji obok, postanowiłem przejść się Aleją Kwiatową, dziś sławną, i to złą sławą. Dziwne było uczucie, kiedy na nią wchodziłem. W duszy grały mi komentarze internautów: oburzonych, zdegustowanych, sfrustrowanych, złych na ilość wydanych pieniędzy. Co okazało się po moim przejściu? Byłem tylko lekko zdziwiony rdzą i zegarem, który nie spełnia swojej zasadniczej, a zarazem podstawowej roli. Podkreślam: tylko zdziwiony.

Swego czasu śledziłem wydarzenia wokół budowy hali widowiskowo-sportowej w Szczecinie. Bardzo cieszyłem się, wiedząc, że umożliwi ona organizację dużych imprez sportowych, ale jako pasjonat muzyki bardziej liczyłem na koncerty gwiazd większego formatu. „Każdy znajdzie coś dla siebie na nieco bardziej światowym poziomie” – myślałem, ciesząc się z przyszłej hali. Doszły mnie również wieści o planowanej organizacji Mistrzostw Europy w siatkówce mężczyzn oraz że budowa będzie na nie gotowa, żeby z pompą rozpocząć działalność nowego, pierwszego takiego obiektu w Szczecinie. Jakie było moje zdziwienie, kiedy okazało się, że firma zajmująca się budową uznała jednak, że z powodu bezpieczeństwa nie odda hali do użytku na Mistrzostwa. Do widzenia, siatkówko. Nic to jednak. Byłem może tylko trochę zdziwiony.

Jestem częstym użytkownikiem dworca PKP. Wiem, że nazwa tej firmy budzi negatywne konotacje, postaram się jednak przełamać owe, może i prawdziwe, stereotypy i napisać coś dobrego o szczecińskim dworcu – trochę się z nim zżyłem. Ot, jeden z napataczających się plusów: ostatnio zainstalowano nowe tablice informacyjne. Elektroniczne, białe napisy na niebieskim tle, nowiuśkie. Z tego co widziałem, wymieniają też dachy przy przejściach podziemnych. Czy to nie oznaka, że coś idzie ku dobremu? Można przymknąć oko na to, że niepełnosprawni dalej za nic w świecie nie podejmą się korzystania z dworca. I, co najwyżej, być lekko zdziwionym, że odnowiony jest on tylko od frontu. A te rabaty i mini-ogródki przy końcach peronu? Sztuka ogrodów! Można się, co prawda, trochę zdziwić, ale nie jest tak źle.

Czasem lubię pójść w jakieś ładne miejsce, by spotkać się z przyjaciółmi. Traf chciał, że ostatnio wybrałem Deptak Bogusława. Jest tam sporo klubów, klubokawiarń i innych lokali. Czasem dziwię się jednak, że połowa kamienic upstrzona jest różnymi kolorami, jasna i żywa, a druga trochę w cieniu, obdarta i czekająca na lepsze czasy. Dziwię się też, że w tak reprezentacyjnym miejscu miasta, tu i ówdzie śpi ktoś na ławce. Czyżbym stawał się tendencyjny? Pora się zdziwić po raz kolejny i zmierzać ku zakończeniu.

Naprawdę podoba mi się Aleja Kwiatowa, szczególnie nocą (złośliwi powiedzą, że nie widać wtedy godziny na zegarze). Cieszę się niezmiernie, że w końcu w Szczecinie będzie hala widowiskowo-sportowa, serio. I lubię chodzić na Deptak Bogusława, można tam często spotkać miłych ludzi. Bo lubię Szczecin.

I jak? Udało się, można napisać coś optymistycznego. Będąc optymistą, czasem się zdziwić.