Komediowy spektakl muzyczny to forma bardzo lubiana przez widzów. W takiej konwencji powstała „Kobieta zagrożona niskimi świadczeniami emerytalnymi”, czyli poprzednie dzieło scenicznego duetu Marii Dąbrowskiej i Kuby Fiszera. „Kobieta, która zajęła się ogniem” to niejako kontynuacja tamtej historii. Tym razem na scenie Teatru Małego widzimy zmagania z problemami kobiet, tymi drobnymi i też bardziej poważnymi. To duża dawka rozrywki, ale też niemało w tym spektaklu ważnych refleksji.

Piosenki znane, a jednak nieoczywiste

Scenariusz powstał m.in. na podstawie... ankiet. Realizatorzy spektaklu przesłali cztery pytania do kobiet ze Szczecina i regionu. Dotyczyły one m.in. tego, co wywyłuje ich frustrację i co najbardziej chciałyby zmienić. Otrzymane odpowiedzi dla Marii Dąbrowskiej oraz dramaturżki Ewy Rucińskiej stały się materiałem do budowy dialogów i fabuły. Problemy, o których pisały respondentki, to przede wszystkim codzienna, uciążliwa rutyna rodzinna i zawodowa, ale też wyzwania i zobowiązania, które ponad miarę przeciążają ich wytrzymałość.

Te kwestie zostały ukazane w formie słowno-muzycznej, ponieważ „Kobieta, która zajęła się ogniem” to właściwie musical złożony z utworów dość dobrze znanych, aczkolwiek podanych w wersjach przeważnie nieoczywistych. To piosenki takich wykonawców jak Mrozu, 2 plus 1 czy... Rammstein. Otrzymujemy też punkowe klasyki – „Hej, naprzód Marsz” Proletaryatu (z rewelacyjną partią harmonijki!) czy „Bez końca” Siekiery. Wszystkie utwory zaaranżował Piotr Klimek, oprócz perkusji słyszymy też trochę elektroniki i gitarę.

Co warto podkreślić, Maria przechodzi z jednego stylu w kolejny swobodnie i sprawnie. Znakomity jest hip-hopowy kawałek, stworzony z linijek listów osób odpowiadających na ankietowe pytania – rzecz traktująca m.in. o wujku erotomanie i wścibskich domownikach, wtrącających się w nie swoje sprawy... Wśród tych kompozycji znalazł się również „Wielki ogień” Miry Kubasińskiej i Breakoutu, który jest swego rodzaju tematem przewodnim spektaklu.

Maria i Marian

Maria aktywizuje też widzów, którzy otrzymują od niej różne zadania, tak więc spektakl jest dynamiczny i przybiera momentami formę stand-upu. Pod jej nieobecność, tę rolę w szczególny sposób przejmuje Kuba Fiszer. Na scenie jest jeszcze jedna postać... To brat bliźniaka Marii – Marian, który wykonuje akrobatyczne wręcz figury w stroju zawodnika cross-country. Właśnie szykuje się do rajdu, ale podejmuje się czytania listów od kobiet i próbuje na nie odpowiadać, choć czyni to z własnej męskiej perspektywy. Dlatego jego interpretacja tekstu „Mam dość” Lombardu i wersu o „rachitycznym kochanku” wypada szczególnie zabawnie...

Optymistyczny rekwizyt

Kiedy Maria powraca na scenę, w różowo-złotym kostiumie, jest uosobieniem superbohaterki, która ma się ostatecznie rozprawić z problemami dziewcząt i kobiet. Taką akcją jest chociażby doprowadzana do wręcz groteskowej formy rozmowa z nachalną ciotką i... rozładunek dużego plecaka wypełnionego przedmiotami, które „mogą się kiedyś przydać”, jak np. dawno nieużywany prodiż. To ciężar, który wiele kobiet bierze na siebie, uginając się pod presją otoczenia. Dlatego na scenie pojawia się też bardziej optymistyczny rekwizyt. To korona, symbolicznie nagradzająca wszystkie niedocenione wysiłki. Zapewne ta scena wielu widzów, a przede wszystkim widzek, wzruszy. Takie doznania wzbudza też spektakl i to jest na pewno jego walorem.

„Kobieta, która zajęła się ogniem” to realizacja Środowiska Inicjatyw Artystycznych Hybadu w koprodukcji z Teatrem Współczesnym w Szczecinie. Spektakl powstał w ramach programu OFF Polska organizowanego przez Instytut Teatralny im. Zbigniewa Raszewskiego. Po dwóch pierwszych wrześniowych prezentacjach powróci do repertuaru w listopadzie.