Co charakteryzuje podziemną szczecińską scenę muzyczną? Jednym z najczęściej spotykanych w niej zjawisk, jest częsta rotacja w składach poszczególnych zespołów. Istnieją jednak formacje, które pozostają wierne zasadzie, że mogą istnieć tylko w jednym, oryginalnym składzie.
„To jest tak, jak obracanie dwóch bliźniaczek... Niby wyglądają tak samo, a jednak czuć różnicę”
Słowa Kamila Rosiaka, frontmana kapeli RebelHouse, chyba najlepiej oddają sytuację na naszym muzycznym podwórku, gdzie zmieniają się w zasadzie tylko nazwy zespołów, ale ludzie pozostają ci sami.
Loxx, Mater, Jerry i Generał, czyli wspomnieni Rebelsi od samego początku postanowili, że pod swoją nazwą funkcjonować będą tylko i wyłącznie w takim składzie, w jakim grają teraz. Jakakolwiek zmiana oznaczać będzie koniec projektu.
Kwartet nie sili się na wymyślanie prochu. RH grają zgodny ze wszystkimi prawidłami rzemiosła southern/stoner rock. W największym skrócie można to opisać jako dźwięki przesiąknięte duchem Black Label Society czy Phila Anselmo.
Podobnie jak ich więksi muzyczni „kuzyni”, szczecińscy rebelianci kierują się w swoim życiu zasadą „Live fast, die young”. Dzięki takiemu samemu podejściu całej czwórki muzyków większość problemów przestaje mieć znaczenie. Kłopotów nie przysparza nawet zupełnie różny życiorys muzyczny poszczególnych członków formacji. Wspólna idea jest najważniejsza i to właśnie dzięki niej kapela funkcjonuje naprawdę dobrze.
Mateusz Lazar, gitarzysta:
„Naszym największym sukcesem jest to, ze od początku funkcjonowania nie było między nami żadnej większej spiny ani zgrzytów. Zdrowa atmosfera z Braćmi z zespołu to podstawa.”
Zżycie jest dla nich ważniejsze od takiego osiągnięcia, jak dzielenie sceny z taką legendą polskiego rocka jak TSA. Większość muzycznego Szczecina, to właśnie supportowanie kapeli Piekarczyka uważałoby za największy ze swoich dotychczasowych sukcesów. Bohaterowie niniejszego artykułu nie należą jednak do większości i wyżej cenią sobie inne rzeczy.
Jeżeli już jesteśmy przy muzycznym Szczecinie, to warto wspomnieć, że cała czwórka od lat funkcjonuje w takich kapelach jak Quo Vadis, Godsend, Helldiver czy Black Dogs. Będąc częścią sceny dostrzegają, czego jej brakuje.
„W Szczecinie nie funkcjonuje scena metalowa. Jest parę zespołów, które wspierają się nawzajem, np The Analogs, O.D.C, Anti Dread, Annalisa czy Road Trip’s Over. W Szczecinie nie widzimy jednak naturalnego partnera do grania koncertów. Dla kapel metalowych gramy za lekko, dla sceny rockowej jesteśmy za mocni.” mówi Kamil Rosiak.
Nie wiecie, co to znaczy za słabi na metal za mocni na rock? Wyobraźcie sobie mocne ale nie „szatańskie’ wokale, klasyczne rockowo-metalowe solówki, często poprzedzone riffami osadzonymi w bluesowym klimacie. Luźna atmosfera towarzysząca ich koncertom, połączona z wysokim poziomem artystycznym tworzą całość zapadającą w pamięć słuchaczy. Nie bez znaczenia pozostaje spora dawka energii, jaką RH aplikuje widzom.
RebelHouse to jeden z najciekawiej zapowiadających się projektów Pomorza Zachodniego.
Zachęcamy do przekonania się jak smakuje southern z północy Polski, a dokładniej w Muzeum Techniki i Komunikacji w Szczecinie, gdzie 26 lutego w ramach imprezy Made In Szczecin Born To Be Wild będzie można zobaczyć kwartet na własne oczy. Rebeliantom towarzyszyć będzie zespół Bona Fides.
Start godzina 18:00
Bilet normalne 10 zł, ulgowe 5 zł – ilość ograniczona.
Komentarze
8