Na czarno-białym zdjęciu elegancko ubrani panowie ze skupieniem doglądają działania doświadczalnej maszyny parowej. Od tej zamkniętej w kadrze chwili upłynęło jakieś sto lat, ale zmieniło się niewiele – ta sama posadzka, kafelki, tłok w cylindrze i koło zamachowe. – Korci nas, żeby odtworzyć tamtą fotografię, pozując w ten sam sposób – mówi dr hab. inż. Sławomir Wiśniewski, kierownik Katedry Technologii Energetycznych na Zachodniopomorskim Uniwersytecie Technologicznym w Szczecinie.

Ta jednostka jest częścią Wydziału Inżynierii Mechanicznej i Mechatroniki. Mieści się wewnątrz uczelnianego kwartału, między ulicami Pułaskiego, Sikorskiego, Kordeckiego i aleją Piastów. Zajmuje charakterystyczny budynek obok wysokiego, ceglanego komina. Był on częścią kotłowni, w której wytwarzano parę wodną, niezbędną do zasilania i eksploatacji doświadczalnych maszyn parowych.

fotografia archiwalna / ZUT

Stoi w tym samym miejscu od początku XX wieku

W czasach niemieckiej Królewskiej Szkoły Budowy Maszyn funkcjonowały dwa takie stanowiska laboratoryjne. Do dziś, w tym samym miejscu, zachowała się maszyna z 1901 roku. Powstała w przedsiębiorstwie K&Th Möller z miejscowości Brackwede w Westfalii.

– Ten konkretny model to maszyna parowa dwustronnego działania, w której para wodna pod wysokim ciśnieniem podawana jest raz na lewą, raz na prawą stronę tłoka – opowiada dr hab. inż. Sławomir Wiśniewski.

Jak słyszymy, to typowy układ stanowiska badawczego. Moc generowana przez maszynę nie służyła bowiem do zasilania żadnego urządzenia.

– Obciążenie dla niej stanowił hamulec zainstalowany na kole zamachowym. Moc hamowania regulowana była przez odważniki ustawiane na szali hamulca – tłumaczy nasz rozmówca.

Już w polskich czasach uczono się na niej pomiaru mocy

Maszyna parowa zajmuje niemal połowę dość dużego pomieszczenia. Koło zamachowe połączone jest z cylindrem za pomocą układu korbowego. Całość robi wrażenie skomplikowanej instalacji. Świetnie zachowanej, jak na swoje 124 lata, o czym zaświadcza oryginalna tabliczka z rokiem produkcji.

Dziś maszyna już nie służy studentom. Napęd parowy dawno został przecież wyparty przez inne wynalazki (np. silniki spalinowe), choć absolwenci pamiętają, że była wykorzystywana również w czasach polskiej uczelni.

„Na tej maszynie mieliśmy w czasie studiów ćwiczenia i laboratorium z techniki cieplnej/termodynamiki (wydz. Bud. Maszyn i Okrętów, 1969-74). Uczyliśmy się pomiaru mocy, sporządzania wykresów indykatorowych itd.” – wspomina pan Jerzy, pod postem na facebookowej grupie – „Miłośnicy Historii Szczecina”.

„Co z nią zamierzamy zrobić? To fragment naszej historii”

Kilkanaście lat temu podjęto udaną próbę uruchomienia maszyny. Zamiast pary wodnej pod ciśnieniem wykorzystano wówczas sprężone powietrze. Dziś jednak instalacja jest wyłącznie budzącą zainteresowanie historyczną ciekawostką.

– To przy niej zatrzymuje się najwięcej osób, gdy oprowadzamy po naszych laboratoriach podczas dni otwartych. Wiemy, że muzealnicy mają na nią chrapkę, ale chcemy, żeby została na uczelni – podkreśla kierownik katedry.

– Co z nią zamierzamy zrobić? To fragment naszej historii. Nie planujemy pozbywać się naszego dziedzictwa – podkreśla dr hab. inż. Marcin Chodźko, prof. ZUT, dziekan Wydziału Inżynierii Mechanicznej i Mechatroniki.

Stary twardościomierz odkryty w zakamarkach uczelni

Na wydziale jest dużo więcej interesujących maszyn. Również tych wiekowych. Ostatnio, podczas remontu, w jednym z uczelnianych zakamarków, odnaleziono przedwojenny twardościomierz Brinella.

– Na podstawie wielkości odbicia w materiale jesteśmy w stanie ocenić jego twardość – tłumaczy dziekan. – Współczesny twardościomierz działa na tej samej zasadzie. Nic innego nie wymyślono.

Historyczny twardościomierz znajduje się w hali Centrum Zaawansowanego Wytwarzania WIMiM, gdzie starsze maszyny, dzisiaj już bardziej eksponaty, sąsiadują z najnowszymi maszynami CNC do obróbki metali.