Kto jest oprawcą, a kto ofiarą? Kto zawinił i kto mówi prawdę? Której stronie konfliktu powinniśmy kibicować? „Po Burzy” bierze na tapet środowisko artystyczne i przygląda się panującym w nim sporom. „W spektaklu każdy, niezależnie od wieku, orientacji i statusu społecznego, znajdzie swój głos”, przekonują artyści.

W końcu na Scenie Szekspirowskiej Teatru Polskiego pojawi się spektakl zainspirowany utworem jednego z najwybitniejszych pisarzy literatury angielskiej. „Po Burzy” w reżyserii Michała Telegi to sztuka w pięciu aktach oparta na „Burzy” Szekspira, lecz ze współczesnym twistem.

– Pojawią się nie tylko postaci, ale i wszystkie wątki, które są w „Burzy” Szekspira. Nawet fabularnie i akcyjnie przedstawimy tę „Burzę”, którą nam zostawił Szekspir – przyznaje reżyser. – Jednak jest to „Burza” przepisana przeze mnie. Z tekstami Szekspira zostały skompilowane moje teksty inspirowane gestem przepisania przez Margaret Atwood na „Burzę. Czarci pomiot”. Oczywiście my nie adaptujemy tej książki – podkreśla.

Tematy, które nie tracą na aktualności

„Po Burzy” to opowieść o amatorskiej trupie teatralnej. Prospero – dyrektor grupy – musi mierzyć się z burzą, która odbywa się w jego własnych myślach. I z burzą, z którą mamy dziś realnie do czynienia, czyli z rewolucją antyprzemocową i antymobbingową.

– Prospero boryka się z listem sygnalistów i sygnalistek. Nie byłoby naszej intrygi, gdyby nie to, że nasz świat zdominowały to, co jedni nazywają skrzynkami zaufania, drudzy skrzynkami donosów – zdradza reżyser.

– Dla mnie jest to spektakl wielopokoleniowy – zaznacza Piotr Biernat, wcielający się w rolę Prospera. – Każdy, niezależnie od wieku, znajdzie w nim swój głos. Prospero jest osią spektaklu, ale Michał świetnie rozpisał postaci, więc tak naprawdę wszystkie są bardzo ważne. Jako Prospero patrzę na konflikt z jednej strony. Córka Miranda, jako przedstawicielka tego innego pokolenia, pomoże mi spojrzeć na niego z innej strony. U Szekspira te dramaty się nie starzeją, czy to zazdrość, zawiść czy miłość. To są rzeczy, które zawsze są na czasie.

„Nasz spektakl chce uciec od jednoznacznych ocen rzeczywistości”

– Mówimy o tym teraz, bo społeczeństwo zaczęło dorastać do pewnej świadomości relacji. Z drugiej strony – to nie jest tak, że mamy tylko ofiarę i oprawcę, bo jest też wykorzystywanie tych pozycji – tłumaczy Telega. – Ta rewolucja jest zniuansowana. Dlatego konflikt tragiczny, który jest esencją dramatu i podstawą do działań na scenie, zawiera się w tym, że nie ma jednego dobrego rozwiązania. To nie moralitet, tu nie ma dobrych i złych, zwyciężonych i przegranych. Zawsze musimy patrzeć na obie strony medalu. Patrzenie tylko na jedną powoduje, że stajemy się ideologią, wydmuszką polityczną. Wydaje mi się, że nasz spektakl chce uciec od jednoznacznych ocen rzeczywistości.

Głośno było o akcji #MeToo, która kilka lat temu odbiła się szerokim echem w Stanach Zjednoczonych dotarła również do Europy. Na polskim podwórku też można znaleźć jej przykłady.

– Będą osoby, które mogą się rozpoznać, być może nie zawsze w tragicznych warunkach, może w komediowej, wręcz farsowej stronie. Wydaje mi się, że wiele osób nie tylko ze środowiska artystycznego – tego bardzo znanego, o którym mówimy wprost w spektaklu, mimo że nie używamy nazwisk – rozpozna te sytuacje – przyznaje reżyser. – Ale i rozpoznają siebie widzowie, którzy nie są uczestnikami życia artystycznego na co dzień. Mogą rozpoznać u siebie zachowania i zadać pytania: czy ja w takiej sytuacji powinienem funkcjonować?

Forma, która zaskoczy. „To na tyle wykręcony świat, że współgra z rzeczywistością”

Również strona wizualna spektaklu nie pozostanie w epoce renesansu.

– Całość ujęta jest w atrakcyjną plastycznie formę. Wydaje mi się, że to na tyle wykręcony świat, że wobec tego, co oglądamy na rolkach w social mediach, współgra z rzeczywistością – mówi Telega. – To zarzut, który wiecznie jest kierowany w moją stronę, że „zawsze wszędzie wszystko naraz”. Ale to moja odpowiedź na świat, w którym żyjemy, w którym potrzebujemy wielu komunikatów jednocześnie.

Za scenografię odpowiedzialni są Wojciech Miks i Krystian Szymczak, który dodatkowo tworzy kostiumy.

– Ten historyzm będzie przeplatał się z tym, co współczesne, futurystyczne. W pewnym momencie jesteśmy we śnie, bo tylko tak można uzasadnić wybory artystyczne – zdradza Telega. – Odwołujemy się do popkultury i kultury masowej. Dzięki temu żonglujemy w spektaklu kliszami znanymi współczesnym widzom.

– Będzie ta szekspirowska magia. Wiadomo, że 50 lat temu można ją było ukazać w inny sposób, niż dzisiaj – dodaje Biernat. – Świat się rozwija i zmienia, jak również teatr i przedstawianie klasycznej literatury.

Na premierę „Po Burzy” Teatr Polski zaprasza w sobotę, 10 maja. Spektakl będzie pokazywany przedpremierowo również 7, 8, 9 maja oraz popremierowo – 11 maja.