– Mamy tutaj oryginalny, niewystrzelony nabój z karabinu kaliber 7,7 milimetra. Tak uzbrojone były właśnie samoloty Avro Lancaster – pokazuje jedno z pierwszych znalezisk Zbigniew Małecki, prezes Stowarzyszenia Historyczno-Eksploracyjnego „Archegryf”.
Zrzeszonym w nim pasjonatom historii udało się po długich staraniach uzyskać pozwolenie na profesjonalne przeszukanie bagnistego fragmentu wyspy Zaleskie Łęgi. Od dawna krążyły bowiem opowieści, że rozbił się tam bombowiec.
„Funkcjonariusze UB zabrali wszystko i spuścili łomot”
Jako pierwszy historię samolotu opisał Marek Rudnicki, dziennikarz Głosu Szczecińskiego i autor książek. Kilkanaście lat temu spotkał się w tym samym miejscu z mężczyzną, który jako młody chłopak penetrował wrak. Było to tuż po wojnie, gdy kadłub wystawał jeszcze ponad powierzchnię.
– Opowiadał, że spuścili jednego kolegę nogami do bagna i zaczęli wydobywać różne przedmioty. Najbardziej fascynowały ich monety, pieniądze i płytki ze złota, ale trafili też na spadochrony czy nawet ludzkie szczątki w mundurze. Namierzyli ich jednak funkcjonariusze UB, zabrali wszystko, spuścili łomot, a na koniec zagrozili, żeby nikomu o tym nie mówić – relacjonuje Marek Rudnicki.
Opisywany samolot to najprawdopodobniej ciężki bombowiec brytyjski, wprowadzony do działań wojennych w 1942 roku. Jego skuteczność mocno odczuli mieszkańcy niemieckiego Szczecina. Zwłaszcza podczas nalotów w 1944 roku, gdy to bomby pochodzące m.in. z tych maszyn obróciły część miasta w perzynę.
Poszukiwania z profesjonalnym sprzętem
Nie wszystkie Lancastery wracały jednak z takich misji na lotniska w Anglii. Wiele wskazuje, że jeden z zestrzelonych nad Szczecinem rozbił się właśnie w okolicach Dziewoklicza. Minęło 80 lat, ale wystarczy tylko przez chwilę rozejrzeć się w miejscu jego zderzenia z ziemią, by znaleźć elementy samolotu.
W sobotę poszukiwania były zakrojone na dużą skalą. Na bagnistym terenie pojawiło się kilkunastu doświadczonych eksploratorów z profesjonalnym sprzętem. W bardziej wodnistej części terenu, prostą metodą z wykorzystaniem długiej sztycy, potwierdzono, że sześć metrów pod powierzchnią znajduje się duży obiekt. Tam gdzie można chodzić suchą stopą kręcili się poszukiwacze wyposażeni w wykrywacze metali.
– To jest do dużych rzeczy znajdujących się głęboko i mamy tutaj bardzo silny sygnał – demonstruje działanie swojego wykrywacza Cezary Cimoszko. – Wiemy, że przez 50 lat przychodzili tu różni poszukiwacze i wyciągali kolejne elementy. Najważniejszy po wojnie był złom aluminiowy, więc to wszystko wtedy zbierano i sprzedawano. Trzeba też pamiętać, że jako pierwsi samolot eksplorowali Niemcy.
„To formalne potwierdzenie, że w tym miejscu są szczątki załogi”
Mimo licznych wcześniejszych „dzikich poszukiwań” stos drobnych znalezisk szybko rośnie. Obok wspomnianego wcześniej naboju leżą elementy poszycia, fragmenty przewodów paliwowych, łańcuch, elementy skórzane i wiele więcej. Później przychodzi najbardziej przejmujące odkrycie.
– Znaleźliśmy szczątki ludzkie. Zgłosiliśmy to policji, czekamy na ich przyjazd. To formalne potwierdzenie, że w tym miejscu są szczątki załogi – informuje Zbigniew Małecki.
Po oczyszczeniu znalezionych elementów, poszukiwacze dokładnie sprawdzą, czy nie ma na nich numerów i charakterystycznych oznaczeń. Taka informacja pomogłaby w ustaleniu, o którą dokładnie maszynę chodzi, co pozwoliłoby poznać nazwiska członków 7-osobowej załogi.
Czy uda się wyciągnąć cały wrak?
Celem sobotnich poszukiwań było potwierdzenie, że wskazany fragment bagna na pewno skrywa szczątki brytyjskiego bombowca. W przyszłości marzeniem eksploratorów byłoby wydobycie na powierzchnię wszystkich zachowanych elementów kadłuba i skrzydeł.
– Będziemy wnioskowali do odpowiednich instytucji, żeby przynajmniej podjąć próbę takich systematycznych poszukiwań, być może z użyciem cięższego sprzętu. Liczymy na poparcie wojska i Instytutu Pamięci Narodowej. Wszystkich instytucji i organów, którym powinno zależeć na wydobyciu wraku samolotu naszego sojusznika z czasów II wojny światowej – podkreśla Zbigniew Małecki.
Wrak znajduje się w miejscu bytowania bielików, więc takie prace mogą być prowadzone tylko w wyznaczonym okresie.
Komentarze