Centrum handlowe. Choć jest wcześnie, wszędzie kręcą się ludzie, tam i z powrotem. Na pierwszy rzut oka wszystko z nimi w porządku, dopiero gdy przyjrzymy się im uważniej, zobaczymy zagubienie, jakie kryje się w ich oczach. Nie czując żadnej wyraźnej potrzeby, nie odczuwając dotkliwego braku, szukają. Czego dokładnie? Czegokolwiek.

To jest ten moment

Na zegarku dokładnie 8:59, za niecałe sześćdziesiąt sekund rozpocznie się zabawa, istny festiwal szaleństwa. Czuję, jak podłoga lekko drży, jak nogi zaczynają powoli przebierać w miejscu. Tup, tup, tup. Nie mogą się już doczekać. Trzydzieści sekund. Napięcie rośnie. Dwadzieścia. Znam TO uczucie. Nagle myśli przestają swobodnie krążyć, stres ściska żołądek. Dziesięć. Stojąc z boku, widzę, jak dwie czy trzy osoby nie wytrzymują, zaczynają płakać, po czym uciekają zawstydzone. Nie każdy potrafi doczekać do końca. A raczej do początku, do momentu, w którym krata uniesie się, dopiero wtedy zacznie się prawdziwa zabawa. Pięć, cztery, trzy, dwa...

Kamień porusza lawinę

Ludzie zaczynają biec. Docierają do półek i zbierają z nich wszystko to, co jest w ich zasięgu. Nie patrzą na rozmiar, kolor czy fason. To nie jest teraz ważne. Istotne jest, żeby zdobyć trofeum, jakim jest sam towar. Ktoś łapie pasek od torebki, którą trzymam. Dałabym głowę, że kobieta, która patrzy na mnie ze złością, jakby chciała mi coś powiedzieć, jedno jedyne słowo, za chwilę wybuchnie. Przecieram oczy zaskoczona, puszczam pasek. Kobieta znika, a wraz z nią moja torebka. Trzymam buty, moja wymarzone, wyśnione szpilki. Nie pozwolę ich sobie zabrać.

Lawina zmiata wszystko

Czas wyprzedaży rządzi się swoimi prawami. Zaczyna obowiązywać kodeks Hammurabiego. Oko za oko, ząb za ząb. Nie liczą się przyjaźnie i ludzka uprzejmość. To wyścig, w którym nie ma określonej nagrody. Przecież jest nią wszystko to, co zdobędziemy. Oczywiście, istnieje ryzyko poniesienia strat. Cóż, jeśli niebieskie szpilki nie będą pasować do niedawno kupionej sukienki, to nic. Najprawdopodobniej za jakiś czas wylądują na dnie szafy, by po wiosennych porządkach, trafić na jeden z portali aukcyjnych. W tym sporcie (tak, zakupy bywają wyczerpującym sportem) chodzi o radość z poszukiwania, a nie o same rezultaty. Po wyczerpującym polowaniu, czeka nas tylko prosta droga do kas. Jednak trzeba uważać, bo i tutaj czyha niebezpieczeństwo. Znalezione towary należy trzymać, jak najbliżej siebie i - pod żadnym pozorem - nie wolno spuszczać ich z pola widzenia, ani na moment. Chwila nieuwagi i cały poranny trud na nic. Nagle słyszę wrzaski, rozglądam się zaciekawiona. Widzę, jak brunetka w skórzanej kurtce szarpie część paska, którą trzyma blondynka, która jednocześnie próbuje dosięgnąć fioletowe szpilki, zostawione przez jakąś nieświadomą klientkę. Kto by pomyślał, że to ta sama uśmiechnięta kobieta, którą mijam codziennie rano, gdy wychodzę na uczelnię.

Jest ryzyko, jest zabawa

Większość ludzi cieszy się z nadejścia wiosny. Wyczekują jej z nadzieją, że ich życie rozkwitnie jak pąki na pobliskich drzewach. Poszukiwaczy okazji cieszy posezonowa wyprzedaż w ulubionym sklepie. Buty, paski, torebki – mogą mieć ich dziesiątki, a i tak wciąż będzie im mało. Każda z z tych osób zdaje sobie sprawę, że istnieje obawa, że primo: zbankrutują, secundo: uzależnią się. To nic. Ten sport jest ich pasją. Większość z poszukiwaczek okazji nie toleruje słowa „zakupoholiczka”. Wolą, gdy określa się ich jako „pasjonatki mody”. To mniej boli, a i prestiż jest większy, czyż nie?