To inscenizacja, która może wytrącić widza z równowagi, a na pewno zmusza do większej koncentracji niż zazwyczaj. Po raz pierwszy została pokazana podczas marcowego Międzynarodowego Festiwalu Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych w Łodzi. Od 26 kwietnia można ją oglądać także w naszym mieście. Na scenie Malarni, w Teatrze Współczesnym.

Dramat nagrodzony

„Wracaj” to koprodukcja Teatru Powszechnego w Łodzi i Teatru Współczesnego w Szczecinie. Spektakl powstał na podstawie dramatu Przemysława Pilarskiego, nagrodzonego Gdyńską Nagrodą Dramaturgiczną, a wyreżyserowała go Anna Augustynowicz. Jego autor jest absolwentem polonistyki na Uniwersytecie Jagiellońskim, dziennikarzem, scenarzystą, wspólnie z seksuologiem Andrzejem Gryżewskim opublikował książki „Jak facet z facetem. Rozmowy o seksualności i związkach gejowskich” i „Sztuka obsługi penisa”. Mieszka w Łodzi, ale akcję tej sztuki umieścił w Radomiu, do czego zainspirowała go książka Łukasza Krzyżanowskiego "Dom, którego nie było. Powroty ocalałych do powojennego miasta".

Obsesyjny rytm

Dyskomfort jaki odczuwa widz, oglądając tę inscenizację, zaczyna się już praktycznie od pierwszych minut. Jest powodowany sposobem artykułowania dialogów i monologów oraz ruchem scenicznym. Aktorzy obsesyjnie wciąż się przemieszczają i szukają dla siebie miejsca, a rytm jest osią dźwiękowego tła. Adam Kuzycz-Berezowski wciąż czymś stuka o szczebelki łóżeczka, a Maria Dąbrowska uderza o ściany ortopedycznymi kulami. Tekst jest „podawany” śpiewnymi frazami. Repetytywne komendy i językowe klisze mieszają się ze sobą i widz musi się powoli oswoić z tym kolażem lingwistycznym. Wyłowić z niego sens i znaczenie...

Fantomowe postacie

Dopiero po pewnym czasie z tego „rozgwaru” wyłania się główny bohater, czyli Bobby Kleks (w tej roli Anna Januszewska). Po latach wraca do swego domu i znajduje w nim obcych ludzi. To Matka, Córka, Syn, ale także Esterka i Gombrowicz – postacie na pół rzeczywiste, na pół fantomowe, „skonstruowane” ze stereotypowych formułek, sloganów, które mówią nimi samymi („Która godzina?/ wpół do komina”). Kleks próbuje się jakoś porozumieć z nowymi właścicielami tej przestrzeni, ale natrafia na duży opór. Matka proponuje mu chleb i sól, ale nie nocleg...

Energia nie dająca spokoju

Ci „intruzi” nie chcą myśleć o złu, które się tu kiedyś wydarzyło. Jednak energia tych, którzy tu kiedyś byli, nadal obecna w tym domu, nie daje im spokoju. Nie pozwala uciec w obojętność. W pewnym sensie czują się w tej przestrzeni jak w więzieniu, nie tak nowoczesnym jak to wybudowane w Radomiu w 1998 roku, ale też raczej niezbyt przyjemnym... Można zatem ”Wracaj” odebrać jako spektakl o degradacji pamięci i zacieraniu tożsamości, o uleganiu schematom myślowym, mentalnym i historycznym, które nie pozwalają „zmienić się w siebie”. To inscenizacja bardzo sprawnie zagrana, bo aktorzy szczecińscy i łódzcy, stworzyli zespół, który wypełnia nawet najtrudniejsze zadania mu powierzone. Szczególne słowa uznania należą się Monice Kępce (czyli Córce), która prawie cały czas mówi głosem osoby dotkniętej psychiczną skazą, bardzo sugestywnie wyrażając trudne emocje. Kolejna szansa by zobaczyć „Wracaj” w Szczecinie nadarzy się 16 maja!