„Lailonia” to ostatnie, najnowsze dzieło zrealizowane przez Teatr Kana. Spektakl ten wyreżyserował Mateusz Przyłęcki, (znany już szczecinianom, bo wcześniej w Teatrze Współczesnym zrealizował "Życie / instrukcja obsługi") Tym razem zaadaptował siedem z "13 bajek z królestwa Lailonii dla dużych i małych" napisanych przez zmarłego w tym roku wybitnego filozofa Leszka Kołakowskiego.
W pierwszej scenie widzimy aktorów siedzących na krzesłach, wpatrujących się gdzieś w górę i spokojnie oczekujących na początek wydarzeń. Po chwili na środek wychodzi ktoś, kto sięga po boską brodę (w tej roli Dariusz Mikuła) i zaczyna dyrygować resztą bohaterów. Wprowadza prawa i zasady, które muszą być ściśle respektowane przez mieszkańców Lailonii. Jest władczy, dominujący, pewny siebie, a jednak jego decyzje ostatecznie obracają się przeciwko niemu. To opowiastka, która w książce mistrza Kołakowskiego nosi tytuł „Jak bóg Maior utracił tron”.Potem oglądamy kolejne historyjki „Opowiadanie o zabawkach dla dzieci”, „O sławnym człowieku”, „ „Piękna twarz”,” „Jak Gyom został starszym panem”. W każdej z tych sekwencji poszczególne postacie sięgają po kolorowe rekwizyty, przebrania, maski. Śmieją się, kłócą, czasem nawet wymyślają sobie nawzajem. Szczególnie dramatyczna jest adaptacja bajki „Oburzające dropsy”. Aktorzy używając w niej swoich prawdziwych imion, zarzucają sobie „złe obyczaje” - palenie papierosów z pióropuszem na głowie („Co ty jesteś „Maria -Awaria”?), głośne szeptanie cytatów czy miętolenie gumowych obręczy. Największą konsternację wzbudza jednak Karolina, która nie potrafi się oprzeć pokusie jedzenia prażonej kukurydzy („Chyba zwariowałaś? Popcorn w teatrze ?”). Zostaje ukarana wyrzuceniem z zespołu... Także „Wojna u Lemurów”jest bardzo emocjonalna. Z pozoru błahy spór o to czy lemury zawdzięczają swą nazwę temu, że mieszkają w Lemurii czy też ta kraina uzyskała swe miano dzięki Lemurom, staje się przyczyną wojny. Dwie frakcje, opowiadające się za jednym lub drugim twierdzeniem kpią dołki i strzelają grochem umacniając się na swoich pozycjach. Małe i duże lemury biegają w czerwonych czapkach wokół sceny próbując uzyskać przewagę.
Zdecydowanie jest to jednak nie tylko zabawa w teatr. W każdym z tych epizodów jest bowiem ukazany człowiek, który ma swoje słabości, wady, a także nadzieje i marzenia. Chciałby tanim kosztem stać się sławnym, być zawsze pięknym, czy po prostu dobrze zarabiać (jak Gyom, który staje się wyjmowaczem kwiatów z wazonów). W spektaklu wykorzystano m.in. utwory Nicka Cave`a, Massive Attack oraz wieńczący całość nieśmiertelny "What a Wonderful World" Louisa Armstronga. Przypomina nam o tym, że warto czasem zrezygnować ze swoich egoistycznych zachcianek (które mogą kogoś krzywdzić). Warto po prostu przyjąć świat taki jakim jest i czerpać z jego cudowności.
10 grudnia (o godz. 20.00) odbędzie się premiera studencka spektaklu (cena biletu tylko 10 zł), a już jutro zostanie on pokazany na festiwalu "MASKI" w Poznaniu.
Komentarze
0