Wyrok eksmisyjny od 2015 roku
Około 130 szczurów zostało zabezpieczonych w ubiegłym tygodniu w budynku przy ul. Kaszubskiej w Szczecinie. Zwierzęta żyły wolno w mieszkaniu należącym do gminy. To sprawa bardzo skomplikowana na wielu poziomach. Trudno oceniać intencje i to, jak wygląda życie zaledwie 18-letniej Wiktorii i jej ojca. Rodzina ma zamieszkiwać jeden pokój w kwaterze wielorodzinnej należącej do STBS. Teoretycznie nie ma prawa korzystać z innych pomieszczeń, ale Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami i aktywiści wyłapujący wolno żyjące szczury przyznają, że zwierzęta biegały po całym mieszkaniu, a w innych pomieszczeniach znajdowały się wręcz góry śmieci.
– Lokal, o którym mówimy, jest lokalem gminnym, zarządzanym przez spółkę STBS. W 2015 roku z uwagi na utrzymujące się zadłużenie został wydany wyrok o zapłatę i wydanie lokalu z prawem do lokalu socjalnego, oznacza to konieczność zapewnienia takiego lokalu najemcom przed opuszczeniem mieszkania. Wykonanie wyroku zostało wstrzymane do czasu wskazania przez gminę lokalu socjalnego. Ostatnie pismo z wnioskiem o przyspieszenie procedury zostało wysłane pod koniec września. Należy jednak podkreślić, że do tej pory nie było skarg na lokatorów, sytuacja diametralnie zmieniła się kilka miesięcy temu, stąd interwencja w tej sprawie, w wyniku której lokal został uprzątnięty, a gryzonie zabezpieczone przez TOZ – mówi w rozmowie z portalem wSzczecinie.pl Sylwia Cyza-Słomska z Urzędu Miasta w Szczecinie.
Jak to się stało, że rodzina miała wyrok eksmisyjny już dekadę temu, a do tej pory nie udało się go zrealizować? Czy to możliwe, że mając prawo do jednego pokoju, zajmowali 200-metrowe mieszkanie w ścisłym centrum miasta?
– Jeśli chodzi o procedurę wskazywania lokali socjalnych dla najemców objętych wyrokiem eksmisyjnym należy pamiętać, że zasób mieszkaniowy gminy to 14 tys mieszkań, z czego ok. 2 tys. to lokale socjalne. Na dzień dzisiejszy do realizacji pozostaje ok. 1800 wyroków, z prawem do najmu socjalnego, a każdego roku przybywa ok. 150 takich spraw. Siłą rzeczy zatem realizacja takich wyroków jest rozłożona w czasie a pozyskiwanie lokali odbywa się głównie poprzez naturalny ruch ludności, co oznacza, że taki lokal musi zostać najpierw zwolniony (często konieczne jest przeprowadzenie generalnego remontu), by można było wprowadzić do niego nowego lokatora. Pamiętajmy również, że lokale socjalne przysługują nie tylko najemcom objętym wyrokami, ale przede wszystkim osobom w bardzo trudnej sytuacji życiowej, często bez dachu nad głową, które najpilniej potrzebują naszej pomocy – wyjaśnia Sylwia Cyza-Słomska. – Zgodnie z prawem, z uwagi na zamieszkiwanie przez lokatorów w lokalu tzw. wspólnym, mogą oni korzystać z pokoju obecnie przez nich zajmowanego oraz części wspólnych mieszkania, czyli przedpokoju, kuchni i łazienki – dodaje nasza rozmówczyni.
Miasto nie miało wcześniej informacji, by Wiktoria i jej ojciec korzystali z innych pomieszczeń. Nagrania i zdjęcia Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami wskazują na duże zniszczenia również w pokojach, w których teoretycznie młoda kobieta i jej ojciec nie powinni przebywać.
MOPR interesował się Wiktorią i jej bezpieczeństwem. „Odmowa pomocy”
O sprawę Wiktorii i jej ojca zapytaliśmy Centrum Usług Społecznych szczecińskiego magistratu. Niepokojące jest to, że od 2015 roku na rodzinie spoczywa decyzja eksmisyjna. W momencie jej wydania dziewczyna miała więc nie więcej niż 10 lat.
– Sygnały o tym, że rodzina może wymagać wsparcia, trafiły do nas w czerwcu tego roku. Podjęliśmy działania i zaoferowaliśmy pomoc zgodnie z kompetencjami. Kontakt z rodziną od początku był utrudniony. Pracownicy spotkali się z odmową przyjęcia wsparcia. Nie zostaliśmy też wpuszczeni do mieszkania. Po wielu namowach i próbach kontaktu udało się przekonać panią do rozmowy z pracownikami oraz psychologiem z naszego Regionalnego Centrum Kryzysowego. Podczas rozmowy, która odbyła się w naszej siedzibie, zaproponowaliśmy pani możliwość przeniesienia do bezpiecznego miejsca, w którym moglibyśmy dalej pracować na rzecz poprawy sytuacji i zaplanować kolejne kroki. Przyznaliśmy pomoc w formie gorącego posiłku, objęliśmy panią ubezpieczeniem zdrowotnym. Początkowo pani zgodziła się na skorzystanie z pomocy w formie schronienia. Jednak w momencie planowanego przewiezienia do ww. miejsca, zrezygnowała i oświadczyła, że chce dalej pozostać w swoim mieszkaniu – informuje Maciej Homis, rzecznik miasta ds. spraw społecznych. – Ponawialiśmy kontakt oraz ofertę naszej pomocy. W tym samym czasie zbieraliśmy informacje na temat rodziny w innych instytucjach. Z uwagi na brak współpracy oraz zachowania, które mogą bezpośrednio jej zagrażać złożyliśmy do prokuratury wniosek o wsparcie w tej trudnej sytuacji i podjęcie działań zgodnie z kompetencjami – dodaje.
Szczury wciąż są wyłapywane w budynku przy ulicy Kaszubskiej. Nie wiadomo, ile jeszcze może ich tam być.
Komentarze