Najnowsza propozycja Teatru Współczesnego „Paprykarz szczeciński” będzie historią m.in. o samotności, wychodzeniu z kryzysu twórczego, poczuciu bycia nie najlepszym rodzicem – czyli wielowątkową opowieścią, w której każdy odnajdzie swoje lęki. „Kluczowe jest to, że nie jesteśmy sami w tych okolicznościach, że są inni, którzy są w podobnej sytuacji lub są w stanie podać pomocną dłoń”, podkreśla autor tekstu.

Teatr Współczesny w Szczecinie w najbliższy piątek, 16 maja, premierowo wystawi spektakl „Paprykarz szczeciński” w reżyserii Marcina Libera.

– Już jakiś czas temu pojawił się ten pomysł, który wydał nam się bardzo atrakcyjny. Po kilkutygodniowej pracy i analizie doszliśmy do wniosku, że nie chcemy, by był to spektakl gastro o tym, jak powstaje paprykarz – przyznaje reżyser.

– To przedstawienie o miłości, strachu, lękach, smutkach, wesołych i smutnych rzeczach. I to nie jest frazes, tylko tak jest – podkreśla autor tekstu i piosenek, Michał Kmiecik. – Udało nam się zrobić spektakl, w którym dzięki temu, że opowiadamy go poprzez paprykarz, mówimy o rzeczach, na które w teatrze rzadko bywa miejsce.

„Mam nadzieję, że każdy znajdzie swój problem i jego happy end”

Twórcy zaznaczają, że o tym spektaklu trudno mówić w kontekście fabuły.

– Chodzi o to, by nie przychodzić z oczekiwaniami, o czym spektakl może być, bo uprzedzamy, że na pewno nie jest o tym, o czym myślicie, że jest – podkreśla Liber. – Mamy m.in. wątki o tym, jak wychodzi się z kryzysu twórczego, bycia samotnym i jak możemy być lepszymi rodzicami.

– Nie czuję, by fabuła była tutaj kluczem – dodaje Kmiecik. – Ta opowieść jest wielowątkowa, są sceny z porządku i sennego, i nadnaturalnego, świata realnego i fikcji oraz metafikcji. Na scenie pojawiają się postaci, które mierzą się z kłopotami i próbują je rozwiązać. Mówimy o problemach w pracy, w rodzinie. Mam nadzieję, że każda osoba, która przyjdzie na spektakl, znajdzie swój problem i strach, które zostaną zwieńczone happy endem. Kluczowe jest to, że nie jesteśmy sami w tych okolicznościach, że są inni, którzy są w podobnej sytuacji lub są w stanie podać pomocną dłoń – zaznacza.

Puszki, które będą się zmieniać i muzyka wielu gatunków

Mówiąc o paprykarzu, na myśl – zresztą całkiem słusznie – nasuwa się puszka, która i w spektaklu jest kluczowym, wyrazistym i wielkoformatowym elementem.

– Postawiliśmy na klasykę, czyli paprykarz w puszcze. Zmieniliśmy etykietę, bo chcieliśmy zrobić produkt bardziej eksportowy – tłumaczy Mirek Kaczmarek odpowiedzialny za kostiumy, scenografię i światło. – Okazuje się, że te puszki mogą być śmieszne, ale kiedy się przywoła sytuacje np. „być zapuszkowanym”, nie musi już być wesoło, więc bardzo fajnie nam się to rozprzestrzenia znaczeniowo. Dodatkowo mamy taki świat w świecie, bo cała scena jest rygorystycznie trzymana w tym samym klimacie i materiale. Mamy więc trochę taką fabrykę bytów ludzkich. Te puszki modyfikujemy w trakcie spektaklu. One będą się zmieniać, im więcej przejść życiowych, tym – być może – bardziej pusta puszka – zdradza.

Twórcy przyznają, że w spektaklu będzie dużo muzyki.

– Piosenki są różnorodne, śpiewane zarówno solo, jak i wspólnie ensamblowo i dotykają różnych gatunków muzycznych. Nie wierzę, że ktokolwiek wyjdzie zawiedziony pod względem muzycznym – mówi Sandra Klara Januszewska zajmująca się przygotowaniem wokalnym. – Wraz z aktorami wykonaliśmy ciężką pracę i efekty tego będzie widać na scenie – zapewnia.

Premiera „Paprykarza szczecińskiego w piątek, 16 maja, o godz. 19:00. Dodatkowo Teatr Współczesny zaprasza na spotkania okołospektaklowe: jeszcze przedpremierowo w środę, 14 maja, na fakultet ze zwyczajnym zakończeniem, czyli warsztat kontekstowy; po sobotnim pokazie, 17 maja, na spotkanie z twórcami, oraz w piątek, 23 maja, na rozmowę „co widzieliśmy w teatrze”. Wstęp na wydarzenia jest bezpłatny, na warsztat obowiązują wcześniejsze zapisy.