Zapewniał, że ma pomysł na długofalowy rozwój klubu. Mówił o inwestorach z Brazylii oraz Europy. To Nilo Effori, czyli nowy prezes Pogoni Szczecin, który nie dofinansował zespołu zapowiadanymi środkami. Co więcej, nie wywiązał się z terminów w kwestii kupna akcji spółki.

O problemach z ogłoszonym przejęciem klubu przez firmę Sport Strategy and Investments informowaliśmy już tydzień temu. „Inwestorzy, którzy mieli ulokować swoje pieniądze w szczecińskim klubie, nie porozumieli się z nowym prezesem Nilo Efforim – brzmiał fragment naszego artykułu z 25 lutego. Teraz dowiadujemy się, że sytuacja staje się coraz bardziej nerwowa.

Spór pomiędzy nowym a starym właścicielem

Właśnie tymi słowami aktualną sytuację w Pogoni Szczecin streszcza nam jeden z pracowników Dumy Pomorza. Reprezentowana przez Jarosława Mroczka spółka EPA sprzedała firmie Sport Strategy and Investments 85% udziałów szczecińskiego klubu w połowie lutego. Na specjalnie zwołanej konferencji prasowej były uśmiechy, uściski dłoni i wizje świetlanej przyszłości. Nie było natomiast kwestii najważniejszej, czyli konkretów.

– Pieniądze pochodzą od inwestorów, których w tym momencie nie mogę ujawnić. Nie wykluczam, że tak się stanie w przyszłości, ale teraz nie mogę ich konkretnie nazwać. Środki pochodzą od współinwestorów. Mamy brazylijskie firmy, ale także te z Europy. Wszyscy mają zamiar przyczynić się do sukcesu całego projektu – tłumaczył na spotkaniu z dziennikarzami Nilo Effori.

Ustępujący prezes Pogoni Szczecin, Jarosław Mroczek, wielokrotnie zapewniał, że nie chce sprzedać klubu byle komu. Podkreślał to na łamach portalu wSzczecinie.pl w lutym 2024 roku.

– Będę się bronił przed sprzedażą akcji tym, którzy nie zagwarantują pozostania Pogoni w regionie oraz dofinansowania. Chciałbym, żeby nie byli zainteresowani osiąganiem zysków, tylko wykorzystaniem klubu do promocji własnych działalności gospodarczych. Na takich akcjonariuszy będę spoglądał z dużą sympatią – mówił Mroczek.

Finalnie zobaczyliśmy jednak owiany tajemnicą fundusz inwestycyjny. Już podczas prezentacji nowego prezesa szczecińskiej drużyny, w kuluarach słychać było nieprzychylne Nilo Efforiemu komentarze. „To golas” – powiedział nam były piłkarz Pogoni Szczecin. To opinia powtarzana przez wiele osób ze środowiska. „Dajcie mu czas” – odpowiadali przedstawiciele klubu, którzy wierzyli w istnienie zagranicznych inwestorów. Jak dotąd, moralnymi zwycięzcami mogą czuć się ci pierwsi. Natomiast to najgorsza, możliwa sytuacja dla Pogoni Szczecin i jej kibiców.

Jarosław Mroczek stara się aktualnie przekonać Nilo Efforiego, żeby zwrócił większościowy pakiet akcji spółce EPA. Brazylijski adwokat wierzy jednak, że jego grupa podoła zadaniu finansowania piłkarskiego klubu. Nawet gdyby Jarosław Mroczek wrócił za stery Pogoni Szczecin, to nie musi być to powrót na stałe. Szczeciński biznes także rozmawia o pomyśle przejęcia drużyny. Żeby sprostać podstawowym wymaganiom finansowym, a przede wszystkim spłacić zobowiązania krótkoterminowe klubu, potrzeba ponad 20 milionów złotych. Trudno znaleźć więc jednego, szczecińskiego inwestora, który mógłby sprostać temu wyzwaniu.

– Do nocy prowadziliśmy rozmowy z zainteresowanymi ludźmi. Jest sporo osób, które chcą pomóc. Niestety, bez pilnej pomocy miasta, to się nie uda – mówi portalowi wSzczecinie.pl jeden ze szczecińskich biznesmenów.

Bo środki są Pogoni Szczecin potrzebne tu i teraz. Chodzi między innymi o pensje piłkarzy. Do tej pory są one regulowane tylko w minimalnym zakresie. To znaczy w takim stopniu, aby zawodnicy nie mogli rozwiązać swoich kontraktów z winy klubu.

Pieniędzy szuka także żona Efforiego

Liz Soutter, bo o niej mowa, to prywatnie żona Nilo Efforiego. W Pogoni Szczecin znalazła się w roli doradcy. Jest także członkiem nowej Rady Nadzorczej. Od dłuższego czasu jej zadaniem jest zachęcić zagraniczne firmy do tego, aby zainwestowały w szczecińską drużynę.
Nie ma żadnych rezultatów tych rozmów – komentuje pracownik Pogoni Szczecin.

– Żona pana Efforiego, Liz, prowadziła i prowadzi wiele rozmów z różnymi podmiotami. Konkretów nadal brak. Nilo wraz z żoną i całą ekipą opuścili Szczecin – powiedział portalowi wSzczecinie.pl.

Z „ekipy” brazylijskiego adwokata, w stolicy Pomorza Zachodniego pozostał jedynie Nikola Jaegerfeld Jurić. Ogólnopolskie media podawały jego nazwisko jako następcę Dariusza Adamczuka w roli dyrektora sportowego. Finalnie, co potwierdził na łamach portalu weszlo.com prezes Effori, był on przymierzany do roli konsultanta w procesie restrukturyzacji klubu.

Został także Karol Zaborowski

Jeden z największych wierzycieli Pogoni Szczecin, który za kadencji Nilo Efforiego został ogłoszony wiceprezesem klubu, pozostaje na swoim stanowisku i nadal odpowiada na pytania.

– Jedno jest pewne. Ja nie zostawię Pogoni w deszczu i pracuję nad awaryjnym planem A i nawet B. Potrzebna jest mi teraz tylko cisza, aby wszystko jak najszybciej poukładać. Wierzę, że razem damy radę – skomentował całą sytuację dla naszej redakcji Zaborowski.

Świeżo upieczony wiceprezes klubu był gościem sportowego studia portalu wSzczecinie.pl, gdzie odpowiadał także na pytania internautów. Wówczas podkreślał, że ma nadzieję na pozytywny finał sprawy.

– Jestem w stu procentach przekonany, że wszelkie wątpliwości, które aktualnie są, zostaną – mam nadzieję, że nawet w tym tygodniu – rozwiązane. Najpóźniej tak, jak się umówiliście na wywiad z prezesem Efforim, czyli 14 marca – powiedział Zaborowski.

„Bez pomocy miasta to się nie uda”

Tak brzmiała wypowiedź jednego ze szczecińskich biznesmenów, którą cytowaliśmy wcześniej w tym tekście. Właśnie dlatego postanowiliśmy zapytać miejskich radnych, czy zgodzą się na wsparcie Pogoni Szczecin publicznymi pieniędzmi.

– Jako samorząd mamy ograniczone możliwości wsparcia finansowego dla Pogoni – mówi radny Zielonych, Przemysław Słowik. – Zabezpieczona została coroczna dotacja na rozwój sportu profesjonalnego, rozliczana w konkursie. Powstał stadion miejski ogromnym nakładem z budżetu miasta. Pogoń potrzebuje teraz zastrzyku finansowego na kilkadziesiąt milionów złotych – referuje Słowik i jednocześnie wysuwa swoją propozycję:

– Może czas najwyższy zastanowić się nad rozwiązaniami bardziej nowatorskimi. Zamiana klubu w spółkę z jednym, większym udziałowcem i akcjami, w które mógłby zainwestować każdy kibic czy mieszkaniec. Myślę, że są nas dziesiątki tysięcy kibiców gotowych zakupić akcje klubu za kilkaset złotych, czy nawet kilka tysięcy. W ten sposób Pogoń byłaby dosłownie własnością nas wszystkich, kibiców i mieszkańców. Na giełdzie notowane są Manchester United, Juventus czy Borussia Dortmund. Może czas najwyższy na pierwszy klub ekstraklasy, który wszedłby w taki model biznesowy. Na pewno mielibyśmy wtedy zagwarantowaną przejrzystość finansów, którą zapewniają regulacje firm notowanych na giełdzie.

Krzysztof Romianowski z Prawa i Sprawiedliwości kręci nosem na pomysł wsparcia klubu z pieniędzy samorządu.

– Nasuwa się kluczowe pytanie: jak to możliwe, że poprzedni zarząd klubu nie zweryfikował wiarygodności inwestora przed dokonaniem tak istotnej zmiany? Miasto Szczecin co roku przeznacza na wsparcie Pogoni znaczące środki, sięgające milionowych kwot. Wobec tego trudno oczekiwać, aby w obecnej sytuacji budżetowej miasta można było pozwolić sobie na kolejną „kroplówkę” finansową dla klubu, zwłaszcza że w ostatnim czasie na przykład szczecińscy nauczyciele walczyli o większe dodatki funkcyjne i dostali w tej sprawie czerwone światło, a także informację, że nie ma środków na podwyżki w budżecie miasta Szczecin, o które zabiegali. Tym bardziej w obliczu tych informacji i milionów, które idą na finansowanie Pogoni, byłoby to nieuczciwe w stosunku do innych grup w Szczecinie, które również potrzebują wsparcia. Być może rozwiązania należy szukać na poziomie ministerialnym – to tam powinny zapaść decyzje o ewentualnym wsparciu dla klubu. I jak wiemy możliwość w ministerstwie zapewne są, tylko musi być wola polityczna, której obawiam się nie będzie ze strony polityków Koalicji Obywatelskiej – komentuje Romianowski.

14 marca zapowiadaliśmy wywiad z prezesem Pogoni Szczecin Nilo Efforim. Program odbędzie się zgodnie z planem.