XI Dni Kultury Ukraińskiej w Szczecinie miały swą niezwykle spektakularną odsłonę rozrywkową. 2 czerwca od godziny 18ej na dziedzińcu Zamku Książąt Pomorskich trwało oczekiwanie na gwiazdę wieczoru. Zanim jednak na scenie pojawił się słynny zespół Haydamaky, żądną Ukrainy w dźwiękach publiczność swym występem uraczyła Tercja Pikardyjska.
Gdy wreszcie pojawiła się grupa Haydamaky, pod sceną zagęściło się od fanów „huculskiego punku”, „karpackiego ska”. Czy też „ukraińskiej dub maszynki”. Członkowie zespołu zaprezentowali się w tradycyjnych ukraińskich strojach ludowych, w tym wokalista Ołeksandr Jarmoła w oryginalnych kozackich hajdawerach. Już na samym niemal początku grupa wykonała sztandarowy kawałek ze swej drugiej płyty- „Bohusław”. Niedługo potem publikę maksymalnie rozruszał niezwykle żywiołowy, punkowy „Wysyt jabko wysyt”. Od tej pory charyzmatyczny Ołeksandr Jarmoła całkowicie panował nad tłumem fanów, który, jak zahipnotyzowany, instynktownie powtarzał wszystkie ruchy, gesty energicznego wokalisty. Wszechobecne były ukraińskie flagi. Opatuleni w nie fani podróżowali na rękach tłumu pod samą scenę. Co jakiś czas wokalista sięgał po sopiłkę, ukraiński instrument tradycyjny, którego melodia w muzyce Haydamaków to jeden z wyraźniejszych śladów folku. Można ją było usłyszeć między innymi w utworze „Malanka”- jednym z bardziej znanych na drugiej płycie zespołu.
W końcu grupa zaczęła się żegnać z publicznością. Zespół już nawet zszedł ze sceny, ale fani nie mogli dopuścić, by było to zejście ostateczne. Po długiej owacji gwiazda wieczoru znów zabłysnęła na scenie. Jako ostatni wykonała „Żnuwa”- pogodny, spokojny, ale porywający jednocześnie kawałek reggae` owy. I tak Haydamaky zabrały swych fanów w energiczną, poruszającą muzyczną podróż z Dzikich Pól na zielonej Ukrainie aż hen, na Jamajkę...
Komentarze
0