Zdezorientowani i źli - tak w skrócie można opisać mieszkańców, którzy w sobotę rano podróżowali tramwajami linii numer 11. „Jeszcze „szóstkę” niech nam zlikwidują, to będziemy na piechotę chodzić”. „Jestem niezadowolona, ale co mam zrobić?”. „Nowi motorniczowie kształcą się, ale nie wiem czy za takie pieniądze będą chcieli z nami zostać” - komentowali.

Sobota to pierwszy dzień obowiązywania nowego i skróconego rozkładu jazdy. Postanowiliśmy sami sprawdzić, jak komfortowa jest teraz podróż z Pomorzan w okolice przystanku „Lubeckiego”. Jeszcze wczoraj można było bezpośrednio dojechać tramwajem linii 11. 

„Nie jest to komfortowa podróż”

Naszą podróż rozpoczynamy na placu Szyrockiego, w pobliżu przechodzącego do historii Ornamentu. Wątpliwości może budzić sposób prezentacji rozkładu "jedenastki" na tradycyjnych tabliczkach. Trzeba się długo wczytać w oznaczenia i legendę, by zrozumieć, czy dany kurs jedzie do stoczni, czy też tylko do placu Żołnierza Polskiego.

Na przystanku spotykamy panią Alicję, która była pewna, że bez przesiadek dojedzie na Ludową. 

- Nie korzystam z Internetu, ale w gazecie przeczytałam o tych zmianach. Myślałam jednak, że „jedenastka” będzie jeździć codziennie w godzinach szczytu. To naprawdę bardzo przykre. Co weekend jeżdżę do wnuków, mieszkają w tamtych rejonach. Czyli teraz będę musiała się przesiadać. No nie jest to dla mnie komfortowa podróż - usłyszeliśmy podczas rozmowy ze starszą szczecinianką. 

„Nie dziwię się, że motorniczowie uciekają”

Większość pasażerów naszej „jedenastki” wysiadła na placu Rodła. Kiedy tramwaj skręcił w plac Żołnierza Polskiego, zaskoczenia nie kryły dwie kobiety.

- A to jak teraz jeździ „jedenastka”? Kurczę, jedziemy tylko do stoczni, mogłyśmy wsiąść w „siódemkę”. No trudno, będziemy jechać naokoło. A jak długo to będzie trwało? Nie dziwię się, że motorniczowie uciekają. Ta ich pensja jest niewspółmierna do odpowiedzialności jaką ponoszą. Ja bym na rowerze nikogo nie przewiozła, a co dopiero tramwajem czy autobusem - komentowała jedna z podróżujących. 

„Co zrobię? Przecież nie pójdę na piechotę”

Po blisko 40 minutach (i przesiadce w „szóstkę”) dojechaliśmy na przystanek „Lubeckiego”. To tutaj znajduje się m.in. Hotel Vulcan i duże osiedle mieszkaniowe. W sobotę rano nie brakowało także zdezorientowanych mieszkańców. Kiedy podjechała „szóstka”, część z nich nie wsiadła. Byli pewni, że za chwilę przyjedzie „jedenastka”. 

- Jestem niezadowolona. Bardzo często korzystam z „jedenastki”. Pomimo, że jestem już na emeryturze, to praktycznie dzień w dzień nią jeżdżę. Teraz będę musiała się przesiadać, ale co zrobię? Przecież nie pójdę na piechotę. Mam nadzieję, że to jest stan przejściowy. Teraz przyszli motorniczowie kształcą się, może z nami zostaną. Ale za taką pensję to nie wiem czy będą chcieli. Od rana do wieczora tak pracować? No to bez przesady - nie kryła swojej złości pani Zofia. 

- Pfyt, niech nam jeszcze „szóstkę” zlikwidują, to będziemy pieszo chodzić. - Nie wiedziałam, że „jedenastka” przestała normalnie jeździć. No cóż, trzeba się przyzwyczaić. Na stoczni będę przesiadać się w „siódemkę”. Jak już jadę do centrum, to zazwyczaj w okolice placu Szarych Szeregów - komentowali inni mieszkańcy. 

Skomunikowanie tramwajów na plus

Na plus trzeba zaliczyć skomunikowanie tramwajów. Gdy jechaliśmy w stronę Lubeckiego, "szóstka" czekała przy filharmonii na "jedenastkę". Wygodna była też przesiadką w drugą stronę. Przy Stoczni Szczecińskiej „siódemka” czekała na pasażerów z „szóstki”. Niestety, w „jedenastkach” nie zauważyliśmy wewnętrznych tablic z trasą. Pewnie nie zostały jeszcze przygotowane.

Pasażerowie wysiadający na przystankach „Matejki”, „Parkowa”, „Dubois” i „Antosiewicza” powinni jednak wybierać skomunikowane połączenie 12 i 7, z przesiadką na jednym z trzech placów w ciągu ul. Piłsudskiego. Wtedy przejazd z pl. Szyrockiego do Antosiewicza zajmuje 23 minuty. Jeśli chce się jechać dalej, trzeba jednak jeszcze raz się przesiadać i czekać na tramwaj linii 6.

Warto jednak podkreślić, że nawet dzisiaj na liniach 12 i 7 są odwołane kursy. A przecież jednym z argumentów miasta za cięciami i wprowadzeniem nowego rozkładu jazdy miało być jego urealnienie. Pasażer miał mieć pewność, że przyjedzie każdy tramwaj zapisany na przystankowej tabliczce. Tymczasem nie udało się tego osiągnąć już pierwszego dnia po wprowadzeniu zmian.

Cięcia dotknęły również "ósemkę", która w ogóle nie jeździ poza godzinami szczytu w dni powszednie. Jest za to więcej kursów linii 10, jeżdżącej teraz przez cały tydzień.

Głównym powodem zmian w rozkładach jest jak brak motorniczych. Obecnie brakuje ich około 40. Na egzamin dający uprawnienia do kierowania tramwajami czeka 13 osób. Jak informują Tramwaje Szczecińskie, „kilkanaście następnych jest zainteresowanych kolejnym kursem”. Podstawowa pensja motorniczego to 5 tysięcy złotych brutto za miesiąc pracy. 

Autorzy: Karolina Nawrocka, Marcin Gigiel