To babcia Nadzieja mówiła: „A twój dziadek Fredek był hrabią”. W domu były przedmioty po dziadku, Biblia niemiecka, exlibris, zdjęcia, dokumenty. - mówi Michał Gierke. - Po wojnie dziadek mógł wyjechać do Niemiec. Z listów wynika, że nie chciał.

Do powstania w Szczecinie uniwersytetu książętom pomorskim doprowadzić się nie udało, ale za panowania Filipa I (tego sportretowanego przez Cranacha Młodszego na najcenniejszym obrazie Muzeum Narodowego w Szczecinie) otwarto Pedagogium Książęce, najważniejszy ośrodek edukacji w Szczecinie w XVI i XVII wieku. Tej historii poświęcona była w lutym w Książnicy Pomorskiej konferencja naukowa „Od Pedagogium Książęcego do Gimnazjum Mariackiego w Szczecinie (1543-1945)”. Jeden z prelegentów: - Nazywam się Michał Gierke. Bohater mojego wystąpienia, Julius Gierke, jest moim antenatem. - Pan wymawia swoje nazwisko Gierke, nie Girke? - pyta ktoś z sali. - Tak, ponieważ wychowałem się w polskim kręgu kulturowym.

Dział Zbiorów Specjalnych

Książnica Pomorska gości prelegentów w Sali Stefana Flukowskiego upamiętniającej dar, który szczecińskiej bibliotece ofiarowała Maria Flukowska, żona pisarza, poety Kwadrygi. Twórca zmarł w 1972 roku w Świnoujściu na spotkaniu autorskim. Żona uznała, że był w tym palec Boży i wyszła z propozycją, żeby ich księgozbiór i archiwalia przekazać (część kupiono) do Szczecina. W ten sposób do naszego miasta trafił jeden z największych skarbów szczecińskiej biblioteki - zbiór pasjonujących listów Witkacego do żony Jadwigi Witkiewiczowej, którą Flukowska się opiekowała. Michał Gierke pracuje w Książnicy Pomorskiej. - W Dziale Zbiorów Specjalnych badam i kataloguję rękopisy, głównie niemieckie od XVI do XIX wieku. To tzw. manuskrypty starego zasobu, przejęte w 1945 roku z byłej Stadtbücherei.

Nie tylko cegły wyjeżdżały ze Szczecina po II wojnie światowej. Tak też uszczuplono zastany księgozbiór. - Próbujemy zidentyfikować rękopisy pochodzące ze Szczecina, które są obecnie przechowywane np. w Bibliotece Narodowej w Warszawie. Najważniejsza polska biblioteka została spalona zaraz po kapitulacji powstania warszawskiego, a po wojnie odtwarzano jej księgozbiór, wykorzystując m.in. bogate zbiory z tzw. Ziem Odzyskanych. Możliwości rewindykacji takich książek, są jednak nikłe. Nie ma kontynuacji prawnej między dawną Stadtbücherei a Książnicą Pomorską.

Pod ceglaną architekturą

Do Szczecina przyjechał na studia: muzyki w Akademii Sztuki, potem też archeologii na Uniwersytecie Szczecińskim, gdzie pisze doktorat o średniowiecznych miastach Nowej Marchii. Chojna była stolicą Nowej Marchii. Michał Gierke z urodzenia jest chojnianinem. - W XIV-XVI wieku to było miasto rangi europejskiej, które pisało wielką historię. Dzisiaj Chojna ma 7 tys. mieszkańców - mówi. - Chojna to przede wszystkim gotycki skansen.

Kościół Mariacki w Chojnie

Poleca zobaczyć kościół Mariacki, dzieło wybitnego architekta Henryka Brunsberga ze Szczecina, jednego z najbardziej znanych twórców gotyku ceglanego (w Szczecinie miał na koncie m.in. przebudowę katedry, kościoła św. św. Piotra i Pawła i ratusza staromiejskiego). W 1945 roku Sowieci puścili z dymem monumentalny kościół w Chojnie, ale od ponad 30 lat wspólnie odbudowywany przez polsko - niemiecką fundację, znów robi wrażenie. - Obecnie można zobaczyć strukturę średniowieczną, ślady zniszczenia i to, w jaki sposób świątynię tę odbudowano, bo wciąż jest otwarta więźba dachowa. Nigdzie indziej takiego synkretyzmu się nie znajdzie, dlatego gdybym miał decydować, zostawiłbym ten zabytek w takim stanie, zrezygnowałbym z całkowitej rekonstrukcji, nie tworzył makiety, atrapy - uważa Michał Gierke.

W Chojnie wart jest też zobaczenia podniesiony z ruin w latach 80. gotycki ratusz. Bardzo dobrze zachował się klasztor poaugustiański, imponujące są mury miejskie, w tym Brama Świecka, którą uznaje się za jeden z piękniejszych tego typu obiektów w Polsce.

- Sądzę, że edukacja regionalna jest potrzebna, aby zachęcić mieszkańców do dbania o to wartościowe dziedzictwo kulturowe. Żeby w przyszłości, gdy Brama Świecka znów się zacznie sypać, ktoś zabrał głos - mówi Michał Gierke. Działa w Stowarzyszeniu Historyczno – Kulturalnym „Terra Incognita”, jest redaktorem naczelnym „Rocznika Chojeńskiego” (dwunasty tom w grudniu). Na początku lat 90. Chojnę odkrył - … Lars von Trier. W otwartych jeszcze wtedy ruinach kościoła Mariackiego jeden z najbardziej znanych na świecie reżyserów kręcił ujęcia do filmu „Europa”. Chojnianie statystowali.

Krótko o praszczurach

W Archiwum Państwowym w Szczecinie znalazł świadectwo i prace maturalne prapradziadka Juliusa Gierkego (1807-1855): po łacinie, grece, francusku. Po ukończeniu szczecińskiego gimnazjum bez problemu dostał się na studia na najtrudniejszym wówczas wydziale prawnym uniwersytetu w Berlinie. W czasie Wiosny Ludów zaangażował się w politykę i nawet został ministrem rolnictwa. Był opozycjonistą wobec króla pruskiego Fryderyka Wilhelma IV (władcy kiedyś puściły nerwy i napluł Gierkemu w twarz), a zaraz potem zesłał go do Bydgoszczy, co prawda na stanowisko prezesa Sądu Apelacyjnego, ale jednak - ze stolicy do najodleglejszej prowincji. Tam Julius zaraził się cholerą. Gdy do najbliższych, przebywających akurat na wakacjach w Klęskowie, przyszła wiadomość o chorobie, natychmiast pojechała do niego żona Therese (z domu Zitelmann) i rzuciwszy się w rozpaczy na zwłoki męża, też się zaraziła. Odeszli w ciągu tygodnia, osierocając sześcioro dzieci, które rozdzielili między siebie bracia żony.

Julius Gierke

Syn Juliusa, Otto von Gierke (1841-1921) też ukończył szczecińskie gimnazjum. - W wieku 16 lat zdał maturę, trzy lata później obronił doktorat, na berlińskim uniwersytecie i to po łacinie! a mając 27 lat uzyskał habilitację - wylicza Michał Gierke. Otto specjalizował się w historii i teorii prawa niemieckiego. Był profesorem i rektorem uniwersytetu we Wrocławiu, potem osiadł w Berlinie, gdzie też pełnił funkcję rektora, a zwieńczeniem jego kariery naukowej był doktora honoris causa Uniwersytetu Harvarda. W 1911 roku cesarz Wilhelm II nadał mu dziedziczny tytuł szlachecki. Rok wcześniej szlachectwo przyznał jego bratu Walterowi (1854-1925), właścicielowi dóbr rycerskich w Polanowicach pod Kruszwicą, pradziadowi Michała Gierkego. Walter na terenie posiadłości założył cmentarz, gdzie mogli być chowani też zmarli spoza rodziny, polscy ewangelicy, robotnicy. Bo jak mówił, w obliczu śmierci wszyscy jesteśmy równi. Prof. Edward Rymar, kiedy usłyszał o antenatach Michała Gierkego: - Pisz pan książkę o praszczurach!

Otto Gierke z żoną Lili Loening


Zjazd rodzinny w Polanowicach w 1910 roku. Po środku siedzą Walter i Otto. Najmłodszy na zdjęciu - dziadek Fryderyk


Krajobraz po wojnie

Z Książnicy ma blisko do katedry. - Te rzeźby, które stoją w głównym ołtarzu, pochodzą głównie z Chojny i Mieszkowic - zauważa.

Michał Gierke jest wicemistrzem ortografii Uniwersytetu Szczecińskiego. - A wie pani, kto mnie nauczył ortografii? Moja babka, Nadzieja Michajłowna Nikołajewa, która pochodziła z Taganrogu nad Morzem Azowskim. Była Rosjanką, a polski był jej drugim językiem. Nauczyła się go, kiedy po II wojnie światowej, wracając z niemieckiego obozu pracy, zatrzymała się w okolicach Nowogardu i tam zamieszkała. Jak miałem sześć, siedem lat, robiła mi dyktanda. Potem nie miałem nigdy problemu z ortografią czy interpunkcją.

To babcia Nadzieja mówiła: „A twój dziadek Fredek był hrabią”. W domu były przedmioty po dziadku, Biblia niemiecka, exlibris, zdjęcia, dokumenty. - W liceum zacząłem czytać listy dziadka - mówi Michał Gierke. - I przy okazji nauczyłem się czytać rękopisy niemieckie. Po wojnie dziadek mógł wyjechać do Niemiec. Z listów wynika, że nie chciał. Nie mógł się pogodzić z tym, co Niemcy zrobili, że wywołali wojnę i spowodowali tyle krzywd.

Michał Gierke z babcią Nadzieją, Czartoryja koło Chojny, początek lat 90.

Jeszcze w roku 1939 Niemcy zastrzelili jego najstarszego brata, głównego dziedzica Polanowic, bo był propolski. - Mówi się, że w chwili wybuchu wojny oddał Wojsku Polskiemu wszystkie konie z majątku. Zamordowano go wraz kilkudziesięcioma innymi Polakami podczas tzw. krwawej niedzieli w Inowrocławiu. W pogmatwanych losach mojego dziadka i jego rodzeństwa jak w soczewce skupia się historia XX wieku - stwierdza. Fryderyk von Gierke zmarł w 1984 roku w Czartoryi pod Chojną. Trzy lata później urodził się jego wnuk Michał.

Fryderyk von Gierke w czasie zasadniczej służby wojskowej w Brześciu nad Bugiem 1928/1929

- Kiedyś próbowałem zlokalizować budynki, w których tu w Szczecinie mieszkali moi przodkowie - mówi. - Praprapradziad Friedrich Samuel miał kamienicę na rogu Rynku Węglowego (dawny Kohlmarkt), w pobliżu katedry - teraz stoi tam blok mieszkalny. Po domu Zitelmannów przy Grosse Domstrasse (Farnej), w nieopodal Gimnazjum Mariackiego, też nie ma śladu. Mój najstarszy znany przodek po mieczu w Szczecinie, Albert Göhrka pochodził, z czeskiego Chlumencu nad Cidlinou. Do Szczecina przybył na początku lat 60. XVIII wieku, jako jeniec wojenny i katolik. Umierając w 1798 roku, był już ewangelikiem i pełnoprawnym obywatelem Szczecina. Wedle zapisów w księdze parafialnej pochowano go w krypcie kościoła św. św. Piotra i Pawła. Gdy wchodzę do tej świątyni, to sobie myślę, że może gdzieś tam pod podłogą spoczywają jeszcze jego prochy.