Na stronie miastooferuje.szczecin.eu oraz facebookowym profilu „Miasto Oferuje” regularnie publikowane są oferty sprzedaży nieruchomości z gminnego zasobu. W ostatnim czasie pojawiło się sporo propozycji mieszkaniowych. Większość z nich to lokale o bardzo dużym metrażu zlokalizowane w centrum miasta, których stan nie pozwala na ich szybkie zasiedlenie. Na temat zwrócił uwagę Michał Wójtowicz z Konfederacji. – Skoro miasto narzeka na brak lokali komunalnych i socjalnych, to dlaczego sprzedaje swój zasób i to w tak specyficznych warunkach cenowych – pytają działacze.

Miasto sprzedaje mieszkania. Ich stan wywołał dyskusję

Oferty, które pod koniec października pojawiły się na Facebooku „Miasto Oferuje”, budzą duże zainteresowanie internautów i… doczekały się wielu krytycznych komentarzy.

Wśród propozycji znalazła się m.in. kawalerka przy al. Wyzwolenia. Jej stan opisany został jako „dobry”, tymczasem na zdjęciach widać zerwane podłogi, odrapane ściany i starą łazienkę. Lokal absolutnie wymaga generalnego remontu, a jego cena to 219 tys. złotych za 24 metry kwadratowe. Dodajmy, że jest to cena wywoławcza.

Inne oferty również budzą dyskusję. Cena wywoławcza mieszkania do generalnego remontu zlokalizowanego przy ulicy Śląskiej wyceniona została na 740 tysięcy złotych. Lokal ma 135 metrów kwadratowych. Jego zaletą jest estetyczna i wyremontowana klatka. Stumetrowe mieszkanie przy al. Bohaterów Warszawy, również do generalnego remontu, można kupić za 560 tysięcy złotych. Dodajmy, to znów cena wywoławcza.

Polityk Konfederacji: „Sprawą powinien zająć się NIK”

Polityk Konfederacji ze Szczecina, Michał Wójtowicz całą sytuację nazywa skandalem – mowa zarówno o sprzedaży mieszkań z zasobu gminnego, jak i ofertach cenowych, które w jego opinii są dalekie od rynkowych, biorąc pod uwagę wysokie nakłady, które będzie musiał ponieść przyszły właściciel nieruchomości.

– W pierwszej chwili co prawda wygląda to interesująco: ścisłe centrum miasta, cena wywoławcza 740 tysięcy za 135 m2. Przecież deweloperzy, których Partia Razem chce obciążyć podatkiem od tzw. „pustostanów”, liczą sobie sporo więcej za taki metraż. Ale gdy przechodzimy do zdjęć danego lokalu, okazuje się, że wymaga on generalnego remontu, posiada piece kaflowe, które pewnie pamiętają jeszcze niemieckiego zduna, który je stawiał – komentuje Wójtowicz.

Jak mówi polityk, remont mieszkań wystawionych przez miasto na sprzedaż może kosztować nawet po ćwierć miliona złotych.

– Mam wrażenie, że miasto nie chce sprzedawać mieszkań do zamieszkania, tylko pod inwestycje m.in. fliperów. A może chodzi o to, by tych mieszkań jednak nie sprzedać w drodze oficjalnego rozstrzygnięcia? Myślę, że tym tematem powinna zainteresować się Najwyższa Izba Kontroli – dodaje.

Jakie mieszkania sprzedaje miasto?

Magistrat, odpowiadając na pytania, przyznaje, że część lokali z gminnego zasobu jest sprzedawana, lecz tylko w przypadku braku możliwości zagospodarowania wolnych lokali. Takie mieszkania są wystawiane na sprzedaż najczęściej ze względu na dużą powierzchnię i brak zainteresowania najmem z uwagi na wysokie koszty utrzymania, a także potencjalne koszty remontu.

– Wszystkie lokale wynajmujący pozyskuje w drodze z tzw. „ruchu ludności”. Najczęściej są to lokale zaniedbane, a ich stan techniczny nie pozwala na natychmiastowe użytkowanie. W niektórych przypadkach w odzyskiwanych lokalach są tzw. „samowole budowlane” w postaci wykonanej np. łazienki bez zezwolenia, co nakłada dodatkowy obowiązek jej legalizacji lub właściwego wykonania. Dlatego też, w przypadkach i z powodów opisanych jak wyżej, gmina wskazuje takie lokale do sprzedaży – tłumaczy Sylwia Cyza-Słomska z Zarządu Budynków i Lokali Komunalnych w Szczecinie.

– W przypadkach lokali o mniejszej powierzchni, przeznaczonych do sprzedaży, dotyczy to zazwyczaj lokali usytuowanych w budynkach wspólnot mieszkaniowych o bardzo małym udziale gminy, niepozwalającym na podejmowanie strategicznych decyzji przez gminę. Wówczas dalsze ponoszenie kosztów na utrzymanie tych lokali we wspólnocie nie jest oparte na zasadzie racjonalnego gospodarowania zasobem – dodaje.

Dlaczego sprzedawane przez miasto mieszkania są tak drogie – nawet w porównaniu z rynkiem komercyjnym?

– Proces wyceny lokalu do przetargu polega na zleceniu wykonania operatu szacunkowego rzeczoznawcy majątkowemu, który przeprowadza analizę rynku i wycenę nieruchomości na podstawie jej cech. Zlecający przekazuje rzeczoznawcy wymagane dokumenty, a następnie rzeczoznawca przeprowadza oględziny lokalu, uwzględniając jego stan, lokalizację, przeznaczenie i inne czynniki. Efektem jest szczegółowy dokument opisujący wartość nieruchomości i metodologię jej wyliczenia, tj. operat szacunkowy – informuje magistrat.

„Sprawny inwestor zrobi z takiego mieszkania pięć kawalerek”

Ekspert rynku nieruchomości Mirosław Król w rozmowie z portalem wSzczecinie.pl przyznaje, że 135 metrów kwadratowych za 740 tysięcy złotych to potencjalnie ciekawa oferta, lecz nie dla każdego.

– Sprawny inwestor z takiego mieszkania zrobi cztery lub pięć kawalerek, lecz to nie jest inwestycja dla każdego. Takie działanie wymaga nakładów finansowych i cierpliwości, bo zgody od wspólnoty mieszkaniowej i procedura inwestycyjna mogą zająć nawet dwa lata. Koszty będą duże, ale stopa zwrotu wystarczająca, bo mamy do czynienia z bardzo atrakcyjnymi lokalami – mówi.

Ekspert przyznaje jednak, że sam stan mieszkań jest mocno dyskusyjny.

– To na pewno nie jest dobry stan, a pewnie po analizie hydrauliki, systemu ogrzewania, stanu całego obiektu pojawi się jeszcze więcej wątpliwości. Po zdjęciach wnioskuję, że takie lokale nazywane są przez ekspertów „ruderkami”, czyli nadają się do absolutnego, generalnego remontu. Trudno spodziewać się, by osoba szukająca dla siebie mieszkania poniosła takie koszty, a im większy metraż, tym większa inwestycja i potencjalnie więcej problemów – zauważa Król.

Miasto poza mieszkaniami sprzedaje także tereny inwestycyjne, a czasem nawet obiekty kubaturowe.