Wieczorne atrakcje urodzinowe rozpoczęły się od inscenizacji historycznej w reżyserii Igora Górewicza.
Zebrani na placu Armii Krajowej mieszkańcy zobaczyli sceny z pierwszych miesięcy życia w powojennym Szczecinie – od wyjazdu ostatnich przedstawicieli niemieckich władz, uliczne walki, chaos, głód, po handlowanie w otoczeniu cegieł i ruin, otwarcie pierwszej szczecińskiej piekarni i objęcie prezydentury przez Piotra Zarembę.
„Polacy mieli tutaj naprawdę ciężko”
W odwzorowaniu historii wykorzystano przede wszystkim wspomnienia pionierów.
- Warto przypomnieć sobie tę historię, która nie była łatwa. Polacy mieli tutaj naprawdę ciężko. Mój tata przyjechał do Szczecina w 1952 roku. Dostał mieszkanie socjalne przy ulicy 3 Maja i pracę w porcie. Rok wcześniej przyjechał jego starszy brat. Pochodzili ze wsi, gdzie ciężko było się utrzymać. A wtedy władze zachęcały, aby przyjeżdżać do Szczecina, na ziemie odzyskane – mówi pani Grażyna.
- Ta inscenizacja na pewno zachęciła mnie do tego, aby zgłębić historię pierwszych lat życia w mieście. Widać, że wiele pracy zostało w nią włożone. Największe wrażenie zrobiły stroje i sceny walk, w których użyto prawdziwą broń palną. Szkoda tylko, że momentami niewiele można było zrozumieć – dodaje pan Piotr.
W rolę Piotra Zaremby wcielił się Arkadiusz Buszko. Rolę radzieckiego dowódcy wojskowego i wojskowego komendanta Szczecina Aleksandra Fiedotowa powierzono Rafałowi Bajenie.
- Reprezentuję pierwszą poniemiecką władzę w mieście. Fiedotow przekazywał Piotrowi Zarembie władze w Szczecinie. To nie były łatwe czasy dla tego miasta – mówi Rafał Bajena.
W inscenizacji udział wzięli także Drużyna Rodu Trzygłowa, Stowarzyszenie Historyczne „549” z Polic oraz Teatr Inscenizacji Historycznych z Wałcza, którzy po inscenizacji musieli pokonać około 150 kilometrów, aby wrócić do domu.
„I to mi się podoba”
Gdy inscenizacja dobiegła końca, najmłodsi czym prędzej pobiegli, aby pozbierać łuski z broni. Starsi mieszkańcy zostali, aby obejrzeć m.in. samochody, które wykorzystano w przedstawieniu i roztrzaskane pianino – niektórym udało się nawet zagrać na nim kilka dźwięków.
Świętowanie trwało także na Jasnych Błoniach, gdzie stanęły food trucki, a z balkonu magistratu roznosiła się muzyka serwowana przez DJ-ów.
- I to mi się podoba. Jest godzina prawie 22, lato, muzyka, ludzie spędzają czas na świeżym powietrzu. Widać, że miasto żyje – komentował wyraźnie zadowolony uczestnik wieczornego świętowania.
„Szkoda, że aż tak krótko”
Największą widownię zebrały pokazy mappingu. Na gmachu magistratu wyświetlono opowieść o Szczecinie – od czasów powojennych przez obrady okrągłego stołu po współczesną historię. Cały pokaz trwał około 6 minut.
- Mapping był naprawdę fajny, ale nie spodziewałam się, że będzie tak krótki. Niektórzy specjalnie przyjechali na niego z dalszych części Szczecina i mogą czuć się zawiedzeni. A jak widzimy, ta atrakcja zebrała najwięcej mieszkańców – ocenia pani Anna.
- Mapping bardzo mi się spodobał, ale poczułem trochę rozczarowanie. Myślałem, że będzie dłuższy. Naprawdę szkoda, że był taki krótki – dodaje pan Piotr.
Komentarze