Pani Danuta mieszkająca przy ul. Ziemowita na szczecińskim Golęcinie przesłała do redakcji portalu wSzczecinie.pl zdjęcia przystanku tramwajowego Zajezdnia Golęcin dla linii numer 6 w stronę centrum miasta. Widzimy na nich dziesiątki małych buteleczek po wódce i innych alkoholach rozrzucone w pobliżu wiaty. – Nie ma dnia, bym nie widziała ludzi spożywających te małpeczki przed pójściem do pracy. Wyciągają z kieszeni, piją i rzucają w krzaki albo na przystanek. Jak się któremuś zwróci uwagę, to mówi, że śmietnika nie ma albo zaczyna przeklinać – mówi kobieta.

Mieszkanka Golęcina oburzona: „Butelki, szkło. Syf, że aż wstyd”

„Małpkarnia” na Golęcinie to dość przygnębiający widok. Dziesiątki buteleczek po alkoholach leżą nie tylko na przystanku, ale i okolicznym skwerku, który powstał w miejscu po dawnym sklepie spożywczym.

– Kiedyś były tu kiosk i warzywniak, a teraz jest pusty teren z krzakami. Panowie się za nim chowają, piją piwko i alkohol, a śmieci zostają. Puste butelki, potłuczone szkło, syf taki, że aż wstyd. Ten teren powinien być jakoś wygrodzony i zagospodarowany – mówi pani Danuta. – Latem ta śmieciarnia jest zakryta przez zieleń chociaż, a zimą niestety nic. Wstyd mieszkać w takiej dzielnicy. Jak dodaje, sprawa była zgłaszana straży miejskiej i Zarządowi Dróg i Transportu Miejskiego.

Straż miejska przyznaje, że jest problem z „małpkami”

Problem spożywania alkoholu w miejscach publicznych i pozostawiania buteleczek m.in. na przystankach jest znany straży miejskiej.

– Mieliśmy już historie tego typu na Prawobrzeżu, gdzie przy jednym z przystanków leżało całe mnóstwo buteleczek. Konieczne było aż zamówienie ekipy sprzątającej. Niestety takie sytuacje mają miejsce – przyznaje Joanna Wojtach. – Buteleczki znajdujemy nie tylko na przystankach, ale i na skrzynkach energetycznych. Dla nas nie ma znaczenia pojemność trunku, co samo spożywanie alkoholu w miejscach publicznych. W przypadku małych butelek trudno jest złapać kogoś, kto ją spożywa – dodaje.

Sprzedawanie „małpek” to promocja alkoholu?

Eksperci przyznają, że spożywanie alkoholu w tzw. małpkach staje się poważnym problemem, z którym borykają się przedsiębiorcy, mający obowiązek kontrolowania trzeźwości wśród swoich pracowników. Mniejsza pojemność sprawia, że po „małpki” sięga się częściej, a to sprzyja uzależnieniom.

– Zjawisko picia alkoholu z mniejszych butelek staje się coraz bardziej powszechne i nie ukrywamy, że to poważny problem. Mała gramatura sprawia, że osoby mające problem alkoholowy piją go przed pracą, zabierają go do pracy, spożywają na przystankach czy w komunikacji miejskiej. Niektórzy nadal myślą, że wypicie „małpki” to żaden problem, bo to przecież mało alkoholu. W takim przypadku uzależnienie jest jeszcze bardziej niebezpieczne, bo niektórzy nie czują, jak mocno przyzwyczajają się do alkoholu, który staje się bardziej dostępny i mniej kłopotliwy do spożycia – mówi Agnieszka Zalewska, prezeska Polskiej Fundacji Przeciwdziałania Uzależnieniom. – Koncerny alkoholowe produkują coraz mniejsze rozmiary nie tylko czystej wódki, ale i wódek smakowych, whisky, martini. Wszystko po to, by zachęcać do picia, by kupować mniejsze buteleczki, ale częściej. Niestety mamy do czynienia z promocją alkoholu w coraz szerszej skali – mówi Zalewska.