Na scenie jest jak magnes, choć niektórzy wolą mówić: „dynamit”. Lider Pogodna, które znów koncertuje, Jacek „Budyń” Szymkiewicz, powraca do Szczecina, by zagrać z zespołem CHANGO podczas finału GryFonii – Szczecińskiego Święta Muzyki. Dlaczego jest uwikłany w Szczecin? Co naprawdę liczy się dla twórcy, który spróbował już tak wielu artystycznych form wyrazu?
Andrzej Kochański: Jakie myśli pojawiają się u ciebie, kiedy wracasz do Szczecina?
Jacek „Budyń” Szymkiewicz: Wspomnień jest dużo i są skrajne: od najszczęśliwszych, wręcz euforycznych, przepełnionych miłością, przyjaźnią i uśmiechniętymi ludźmi – do mrocznych i trudnych. Była matura i zaraz potem tam wylądowałem. Moja wrażliwość dojrzewała w Szczecinie. Wynająłem mieszkanie, poszedłem do pracy i na studia zaoczne. Powrót do Szczecina zawsze przeżywam. To jest jedno z piękniejszych miast w Polsce. Wiem, że ludzie nie nauczyli się jeszcze mówić dobrze o tym mieście, a jest ono naprawdę niesamowite. Cenię sobie to, że za każdym razem mogę Szczecin trochę na nowo odkrywać, choć w żadne inne miasto w Polsce nie jestem tak uwikłany. Próbuję pozbyć sie masy wspomnień i poczuć się jakbym był tam po raz pierwszy. Szczecin zasługuje na takie traktowanie.
Masz tu swoich ludzi i miejsca?
Jest kilka osób, z którymi czasem się spotykam, np. ekipa z Teatru Kana. Jest w niej m.in. mój serdeczny przyjaciel, Andrzej Wojtasik – z nim utrzymuję kontakt cały czas. Z drugiej strony jest tak, że ze względu na dużą liczbę wspomnień i ich niesamowitą rozpiętość najczęściej bunkruję się w hotelu albo idę na jakiś samotny spacer uczyć się Szczecina na nowo.
Ostatnio grałem z Nowymi Sytuacjami w nowej filharmonii. Zostałem absolutnie zmiażdżony tym budynkiem. I też wiem, że ludzie w Szczecinie na niego narzekają (śmiech). Dla mnie i z zewnątrz i od środka jest to jakieś… „łał!”. Jeśli do tego dołożysz plac przed filharmonią, to jest to prawdziwa nowoczesna przestrzeń miejska. Kończy się zaścianek, zaczyna się Europa.
Czy zostały ci jakieś kontakty ze szczecińską sceną?
Z zespołem Hey i Kasią cały czas jest sztama. Raz na jakiś czas rozmawiam z Krzyśkiem Saneckim, z którym kiedyś graliśmy w zespole – dawne czasy… Generalnie kontakty są, ale nie ma ich dużo. Może gdybym częściej bywał w Szczecinie i gdybym nie upierał się, żeby za każdym razem odkrywać to miasto od zera…
Jak więc doszło do spotkania z CHANGO, z którymi zagrasz podczas premiery składanki Born In Szczecin vol. 5?
Po prostu któregoś dnia zadzwonił telefon od Borysa Sawaszkiewicza (klawiszowiec CHANGO – przyp. red.) i ja go odebrałem. Zapytał, czy nie miałbym nic przeciwko, żeby zagrać z nimi przy takiej okazji, jak finał GryFonii.
Jesteśmy już po kilku rozmowach i po subtelnej grze wstępnej. Powymienialiśmy się pochwałami na swój temat. Cieszymy się, że zrobimy coś razem.
Kwestia Pogodna. Co to jest teraz za formacja i co ją definiuje?
Zmęczyliśmy się nieodzywaniem się do siebie. Przez kilka lat jako stado wyłączyliśmy wspólną aktywność, taką jaka łączy przyjaciół. Opowiem ci teraz anegdotę: był kiedyś w Polsce znany zespół. Nagrał pierwszą płytę, która dostała Fryderyka i powstał wokół niego totalny szał. Przy nagrywaniu drugiej płyty sie rozpadł, ponieważ dwóch liderów, którzy byli najlepszymi przyjaciółmi, się pokłóciło. Nie odzywali się do siebie. Nagrywałem z jednym z nich po 6-7 latach takiego ich nieodzywania się do siebie. Powiedział mi, że kilka dni temu obudził się rano i próbował sobie przypomnieć, dlaczego nie odzywa sie do swojego starego przyjaciela i jaki był powód kłótni. I nie mógł. Wstał więc, wziął telefon i zadzwonił do niego… Więc… może myśmy w Pogodnie nie poszli na noże, może to nie jest też tak, ze myśmy wszystko pozapominali… ale teraz wróciliśmy i gramy. Upłynął czas, który był potrzebny do tego, żeby za sobą nawzajem zatęsknić…
Powrót chemii.
Albo uzależnienie od dobrej chemii.
Czego chciałbyś jeszcze spróbować na swojej drodze artystycznej?
Hm… Ostatnio przeczytałem świetny wywiad z facetem, który napisał książkę i nakręcił film o kościele scjentologów. Był w nim taki fragment o nienasyceniu. Jeżeli chcesz osiągnąć sukces życiowy, to musisz mieć nienasycenie w środku. I to powoduje, że za każdym razem, kiedy coś zrobisz, chwilę później pojawia się głód i nienasycenie i musisz robić następną rzecz, a to, co zrobiłeś, chciałbyś poprawić. I poprawiasz to, robiąc następną rzecz. W ten sposób stajesz się coraz lepszy, aż któregoś dnia zdobywasz sukces życiowy. Zaraz po tym jak zdobywasz sukces życiowy, znowu czujesz nienasycenie… Konkluzją było to, że jeśli masz w sobie nienasycenie, to aspirujesz do sukcesu – na przykład na drodze artystycznej. Mając 41 lat, zaczynam winszować sobie braku nienasycenia. Teraz aspiruję do szczęścia. To jest o wiele istotniejsze, niż chęć zrobienia czegokolwiek na drodze artystycznej.
Kiedy się ciebie obserwuje na scenie, to wyglądasz na człowieka, który nasycony nie jest. To kreacja?
To jakiś rodzaj uwolnienia. Wokół wykonawcy zbierają się ludzie, którzy do niego strzelają uszami i oczami. Im większe jest napięcie, tym większy jest efekt uwolnienia. Więc jest w tym trochę narkotycznej magii. Jeżeli nauczysz się uwalniania od tego gorsetu z napięcia, to tak samo grasz dla kilku tysięcy osób i tak samo dla 5 osób – dla tak niewielkiej widowni gram mikrokoncerty „Supersam”. Ludzie przychodzą na moment uwolnienia. Przychodzą rozpiąć swoje kamizelki kuloodporne, pozbyć się kajdanek. Uczestniczą w wydarzeniu estetycznym, jakim jest spektakl czy koncert. Przepuszczają swoją własną wizję rzeczywistości przez obraz, balet, koncert, przedstawienie i dodają jej trochę magicznych kolorów. Wtedy życie staje się lżejsze i piękniejsze.
Jak odnosisz się do inicjatyw promujących niezależną twórczość młodych zespołów?
Bardzo odczuwam łączność z młodymi ludźmi, którzy chcą robić coś z muzyką albo dedykować swoje życie sztuce. Nawet od jakiegoś czasu jeżdżę po gimnazjach w Polsce, żeby robić warsztaty z muzyki i śpiewu. To jest gruby temat… Sztuka to jedna z najniebezpieczniejszych i jednocześnie jedna z najpiękniejszych dróg życiowych. Daje potencjał emancypacyjny, a jednocześnie łatwo sobie strzelić w kolano lub po prostu się potknąć, bo pułapek jest wiele.
Nikt nie mówi na przykład, że talent twórczy ma ten sam sposób objawiania się, co jakieś nerwice czy choroby psychiczne. Moment, w którym się ujawnia, jest jak powrót czegoś wypartego. Tylko że w przypadku talentu w jakiś przedziwny sposób rozmawiasz ze swoją wrażliwością. Łatwo pójść w brak higieny, bo sposób przejawiania się talentu i choroby jest bardzo podobny. Woli się natomiast mówić o tym, że wrażliwi ludzie popełniają samobójstwa albo wpadają w uzależnienia. Może są u nas jakieś nieliczne szkoły o profilu artystycznym, gdzie zwraca sie uwagę na wrażliwość ucznia i może na szczęście jest ich coraz więcej.
Kibicuję młodym ludziom, którzy chwytają za instrumenty, zamykają wieczorem oczy, żeby usłyszeć jakąś melodię i później ją szybko zapisać. Trzymam za nich kciuki, żeby szczęśliwi i zdrowi przeszli przez tę przygodę, którą jest sztuka.
Premiera płyty Born In Szczecin vol. 5
Jacek „Budyń” Szymkiewicz wystąpi jako gość formacji CHANGO podczas premiery krążka Born In Szczecin vol. 5, na którym znajdą się wyłącznie lokalni wykonawcy ze Szczecina i regionu. Na scenie tego wieczoru pojawi się także Falcon1, jeden z najlepszych didżejów w Polsce. Supportem będzie grupa Frontrow. 300 pierwszych gości koncertowej premiery otrzyma składankę Born In Szczecin za darmo. Wydarzenie rozpocznie się 17 lipca o 19:30 na dużym dziedzińcu Zamku Książąt Pomorskich, wstęp wolny.
Wspierają Made In Szczecin
Przegląd Made In Szczecin 5 jest wspierany przez Urząd Miasta Szczecina. Partnerem technologicznym przedsięwzięcia jest Stobno Records, które odpowiada za realizację dźwięku. Zespoły nagłaśnia WSOUND.pl. Dźwięki lepiej chłonie się przy dobrym oświetleniu, za które na koncertach odpowiada LS Project. Backline dostarcza Sklep Muzyczny Rockman.
Sponsorami Made in Szczecin 5 są Galeria Kaskada, Follow me!, Stara Rzeźnia i Bosman.
Działania na rzecz lokalnych kapel wspierają także Wasabi, Zamek Książąt Pomorskich, Akademia Sztuki w Szczecinie, Bistro na Językach i Francuzka Piekarnia, CupSell, Eggpart, City Taxi Szczecin, stowarzyszenie Kamera oraz Szczecin Blog.
Projektowi Made In Szczecin medialnie patronują Kręcioła TV, Fabryka Zespołów, TopGuitar i dlastudenta.pl.
Komentarze
4