Swój najlepszy czas Odija miał w połowie poprzedniej dekady. Wtedy ukazał się „Tartak” , który znalazł się finale Nagrody Nike 2004, a „Niech to nie będzie sen” w roku 2009 walczyła o Europejską Nagrodę Literacką. Jednak w ostatnich latach pisarz zajął się m.in. słuchowiskami i komiksem. We wrześniu ubiegłego roku był w Szczecinie promując książkę graficzną „Stolp”, stworzoną wraz z rysownikiem, Wojciechem Stefańcem... Teraz możemy poznać jego nową prozę.

Sprawność i finezja

„Przezroczyste głowy”, czyli ponad dwadzieścia opowiadań w formie monologów, to teksty mniej lub bardziej ze sobą powiązane, przeważnie niewesołe, refleksyjne, czasem melancholijne. Samotność, amnezja, brak kontaktu rodziców z dziećmi i zwyczajna chciwość, to m.in. treść tych krótkich form. Autor wykazuje się w nich sprawnością i finezją językową. Nie ma wątpliwości, że posługuje się słowem bardzo swobodnie i barwne skojarzenia oraz ciekawe związki frazeologiczne, dość gęsto rozsiane są na kartach tej książki.

Chaos i rezonans

„Kto dziś zbiera filigrany, gdy błyszczą światy cyfrowe?” zadaje retoryczne pytanie narrator opowiadania „Niepotrzebny”. Zbieranie znaczków pocztowych łączy dwóch chłopców, ale to jednak za mało by stali się sobie bliscy. Gdy Krzyś mówi o tym, że widzi rzeczy, których inni nie widzą, jego zwierzenie pozostaje bez odzewu. „...gdyby był moim przyjacielem albo bratem, zaniepokoiłbym się tym, ale nie był, więc potraktowałem jego wyznanie jako ciekawostkę, natychmiast zatopioną zalewem wirtualnych informacji z kraju i świata. Domu i miasta. Tych wszystkich źródeł, które wprowadzają w nasze życie chaos, ale bez nich nie potrafimy żyć” stwierdza narrator, akcentując w ten sposób fakt, że we współczesnym świecie empatia jest niestety w odwrocie...

„Przezroczyste głowy” takich spostrzeżeń zawierają więcej. Nie są to oczywiście spostrzeżenia zaskakujące czy nowe, ale kilka fragmentów mimo wszystko wywołało w mej głowie rezonans. Do nich należy „Pożegnanie Zygmunta”, w którym narrator usiłuje nazwać i jakoś zapamiętać egzystencję tytułowej postaci. Czy był to precyzyjny nożownik, a może roześmiany pijak, który „transportował kompanów od picia w bezpieczne kąty” lub człowiek upadający, ale wciąż jednak powstający, który w końcu ugina się pod „apokalipsą ostatniej minuty”?

Poza nawiasem normalności

Odija pisze o życiu trudnym i konfliktowym, o dramatach ludzi, którzy wypadli poza nawias normalności i nie mogą do niej wrócić. To m.in. kierowca ciężarówki, który potrącił idącą poboczem dziewczynkę, kobieta szukająca wszędzie podsłuchów i instalująca w domu rolety, które nigdy nie są podnoszone („Samotna w tłumie”), to wreszcie matka, cierpiąca na zaniki pamięci, przygniatająca całą rodzinę oskarżeniami, że giną jej rzeczy („Cienka kartka”).

Lot po omacku

Myśli, które odkrywamy w otwartych głowach poszczególnych bohaterów, ich zwierzenia i rozważania nie układają się jednak moim zdaniem w jakiś uzasadniony koncept. W „Barwach i kształtach” – ostatnim fragmencie książki Odija, zamierzał chyba dokonać jakiejś demiurgicznej konkluzji, ale oprócz kolejnej porcji efektownych porównań, plastycznych opisów wędrówki narratora przez jakiś wyimaginowany świat, nie otrzymujemy raczej czytelnego podsumowania całości. Chyba, że uznać za nie twierdzenie, że „nasze życie, to lot po omacku, z ryzykiem rozbicia się o przeszkodę, która kończy wszelką myśl”...