Szkoły prawie wyludnione. Prezydent poprowadzi lekcje
W piątek chorowali masowo nauczyciele z przedszkola na Pogodnie oraz w Dąbiu. Pojedyncze zwolnienia brali także nauczyciele z przedszkoli w centrum miasta. W placówce na Pogodnie setką dzieci opiekowała się grupa czterech nauczycieli i dyrekcja. W przyszłym tygodniu do protestu dołączą nauczyciele w podstawówkach: - Zostałem poinformowany mailowo, by nie wysyłać dziecka do szkoły w przyszłym tygodniu, bo nie będzie nauczycieli. Podstawówka na Bezrzeczu – mówi portalowi wszczecinie.pl Pan Aleksander.
Zastępca Prezydenta Szczecina podczas dzisiejszej konferencji prasowej przyznał, że sprawa jest dynamiczna: - Kilkanaście przedszkoli i kilkanaście szkół podstawowych obecnie jest zagrożonych protestem. Forma protestu zakłada stworzenie perturbacji, na które nam jako organowi prowadzącemu jest trudno odpowiedzieć. Chcemy podjąć działania informacyjne, prosimy dyrektorów o informowanie o sytuacji w dziennikach elektronicznych i na stronach internetowych – mówił Krzysztof Soska.
Prezydent Szczecina Piotr Krzystek zadeklarował, że poprowadzi w kilku szkołach lekcje z wiedzy o społeczeństwie, by wesprzeć nauczycieli, którzy pozostaną w pracy. – Z naszej wiedzy wynika, że problem mamy w trzech przedszkolach, natomiast wiemy, ze źródeł nieoficjalnych, że problem może dotyczyć jeszcze większej ilości placówek. Trudno jest nam przewidzieć skalę, ale nie chciałbym dramatyzować – dodaje Krzysztof Soska.
Kuratorium zapowiada kontrole. „Niepokoimy się absencją nauczycieli”
Zaraz po konferencji w Urzędzie Miasta odbyło się spotkanie dziennikarzy z Zachodniopomorskim Kuratorem Oświaty. Magdalena Zarębska-Kulesza zapowiedziała kontrole: - Niepokoimy się absencją nauczycieli, to jest zjawisko bardzo duże. Przede wszystkim to rodzice mają prawo, by dzieci były przyjęte w szkole, to jest obowiązek placówki, prawo oświatowe mówi o obowiązkach szkoły. Obowiązkiem dyrektora jest zapewnienie właściwej opieki i prowadzenie zajęć przez placówkę, po tej stronie jest zapewnienie zastępstw doraźnych – mówiła Magdalena Zarębska-Kulesza.
Kurator potwierdziła podane wcześniej przez wiceprezydenta Soskę informacje o skali protestów.
- Będziemy kontrolowali szkoły w przyszłym tygodniu, gdy tylko otrzymamy sygnał od dyrektora lub od prezydenta, że jest duża absencja, to zawsze jesteśmy w takich szkołach i diagnozujemy sytuację – dodaje kurator. W szkołach, w których szaleje „belferska grypa” dotychczas nie odwoływano zajęć, zwykle odbywały się tam tzw. „zajęcia opiekuńcze”.
Nauczyciele w desperacji. „Teraz postanowili zadbać o swoje zdrowie”
Głównym powodem protestu są – jak zawsze – pieniądze. Według związkowców niemożliwe jest, by żyć za 2 tysiące złotych, a tyle zarabiają początkujący nauczyciele. Zaawansowanie zawodowe nie przynosi radykalnej poprawy wynagrodzenia, bo doświadczeni nauczyciele zwykle nie przekraczają dochodów na poziomie 3200 złotych miesięcznie. „Belferska grypa” może więc postępować, bo rozmowy z Ministerstwem Edukacji Narodowej nie przynoszą efektów:
- To jest choroba, która rozkłada nauczycieli od dość dawna, w tej chwili powiedzmy przybrało to formę zwolnień lekarskich. Mówiąc o chorobie zawodowej mam na myśli to, że każdy nauczyciel pracujący w oświacie nabywa jednostek chorobowych, jak np. chorób związanych z gardłem, z kręgosłupem, stawami oraz nerwicę. Teraz nauczyciele postanowili zadbać o swoje zdrowie i po prostu się leczyć – mówiła w poniedziałek na antenie Radia Plus Maria Świerczek ze Związku Nauczycielstwa Polskiego.
Związkowcy przyznają, że możliwość organizacji strajku generalnego przybiera na sile. Dotychczasowe rozmowy z Ministerstwem Edukacji Narodowej nie przyniosły oczekiwanych rezultatów.
Komentarze
95