Dziś w hali SDS-u wystąpili bezkonkurencyjni ”Łowcy.B”. Odziani w twarzowe sweterki próbowali wygonić szczecińską publiczność, ale im się nie udawało...

Łzy wzruszenia i medale-pasztety

Dzięki agencji artystycznej Brandhouse mogliśmy obejrzeć niepowtarzalnych gości z Cieszyna, którzy zostali uhoronowani na sam koniec medalami-pasztetami. Dzięki nim bowiem cała Polska doceniła swetry. Jeden z nich, trochę skórczony w praniu, dostał Mariuszek (nie omieszkał przymierzyć). „Łowcy” nie kryli wzruszenia i łez, a także uszczypliwości z faktu, że ich zespołowy kolega został obdarowany totrem z okazji urodzin.

„Łowcy.B” dojrzeli?

Zaczęli jak zwykle skromnie, od wieczorku sportowo-poetyckiego na cześć Johana Kupsztala, na który zaprosili zacnych gości, takich jak Otylia Jędrzejczak czy Irena Szewińska. Ten poważny repertuar powstał dlatego, że - jak sami o tym nadmienili - „Łowcy dojrzali”. Ta dojrzałość kabaretu objawiła się także w skeczu z muzyką gospel w tle - podniosłym i religijnym dziele, które opowiadało smutną historię człowieka, który chciał kupić portfel i musiał udać się w tym celu do supermarketu.

Mądrym występom „Łowców” nie było końca, bowiem mogliśmy także zobaczyć elokwentny wykład z historii o cudach świata przeplatany tańcami z różnych regionów kuli ziemskiej, a także dokument przyrodniczy o zachowaniu się koni-konibali zjadających ludzi w lesie oraz gwałcicieli-bobrów. 

Dialog z publiką i rękoczyny

Nawiązywali wzorowy kontakt z publicznością. Spełniali jej życzenia. Na głos z widowni, że „jest za cicho”, przestawili głośnik i dawali rady, jak dbać o słuch, a także przejęli się nachalnością szczecińskich fotografów (trudno się dziwić, skoro jeden z nich był nawet w stanie robić zdjęcia podeszw członków kabaretu!). 

Poważny brak powagi

A tak poważnie - kto był lub zna „Łowców.B” ten wie, o co chodzi. Reszta niech żałuje, że ominął ją występ uzdolnionych szołmenów, którzy bawią się słowem i wyginają wyobraźnię słuchaczy do granic możliwości.