Pierwszy raz w Polsce i to właśnie w Szczecinie zobaczyliśmy Calexico czyli jeden z bardziej interesujących tzw. niezależnych zespołów amerykańskich. Ta założona w Tuscon w Arizonie grupa ma w swym dorobku sześć albumów na których rock, elementy country i muzyki mariachi scalają się w bardzo atrakcyjną miksturę dźwiękową. Wystąpili jako przedostatni zespół w tegorocznej edycji Szczecin Music Fest, a ich blisko stuminutowy koncert zakończył się aż dwoma wejściami na bis.

Zanim jednak wyszli na scenę, pojawił się na niej Depedro- hiszpański muzyk, który dopiero debiutuje, ale jak powiedział pan Darek Startek, zapowiadając cały koncert, jest to artysta, o którym zapewne już niedługo będzie głośno. Depedro rozpoczął swój występ od utworu „Como el Viento”. W jednym z kolejnych numerów „Don`t Leave Me Now” wspomógł go grając na klawiszach Paul Niehaus z Calexico. W następnych kompozycjach zaś dołączyli do niego inni muzycy gwiazdy wieczoru. Tak więc Hiszpan przyciągnął uwagę publiczności i doskonale wprowadził ją w nastrój towarzyszący całemu wydarzeniu.

Przerwa techniczna nie była zbyt długa. Muzycy wszakże znali już dobrze warunki na scenie. Kiedy zabrzmiał „All The Pretty Little Horses” utwór, który otworzył ten koncert, widzowie (którzy częstokroć przyjechali do Szczecina z odległych zakątków kraju) zareagowali na te nuty aplauzem. Podczas wykonywania dalszej części przygotowanej na ten dzień set-listy, emocje jeszcze wzrastały, bo muzycy zaprezentowali swe najlepsze nagrania (zabrakło chyba tylko „Ride No 2”). Niewątpliwie dla wielu byl to wręćz koncert spełnionych  marzeń.  Joey Burns – grający na gitarze i śpiewający lider formacji nawiązał dobry kontakt z widzami. Próbował nawet uczyć się takich słów jak „mgła” czy „gotowy”, ale ostatecznie poprzestał na zwrotach „Dzień dobry” i „Dobry wieczór`”. Chwalił też jakość dźwięku na dziedzińcu Zamku Książąt Pomorskich i dziękował tym, którzy przygotowali akustykę.. Nie dziwi w tym kontekście  fakt, że partie trąbki grane przez JacobaVelenzuelę zabrzmiały  po prostu doskonale. Na gitarze w większości utworów zagrał Depedro. Na scenie było więc przeważnie siedem osób, co wpłynęło na zagęszczenie brzmienia i uwypuklenie walorów muzyki Calexico.

Z ostatniego, wydanego we wrześniu ubiegłego roku, albumu „Carried To Dust”, panowie wybrali m.in. "Bend to the Road” „House Of Valparaiso”, „Man Made Lake”i „Red Blooms” Poza tym nie zapomnieli oczywiście o swoich najbardziej znanych kompozycjach takich jak „Victor Jara`s Hands”, przepięknym „Two Silver Trees”oraz zagranym już w dogrywce „Crystal Frontier”

Dobrze, że organizatorzy specjalnie przygotowali przestrzeń przed sceną, usuwając ławki. Rockowy charakter większości kompozycji taki zabieg w pełni usprawiedliwił. Zresztą dostępne też były miejsca Vip-owskie, na balkonie. Komfort odbioru każdy chyba widz miał więc zapewniony.