Jarosław Mroczek nie ukrywa, że pewna formuła się wyczerpała i przyznaje, że przydałaby się świeża krew. Prezes Pogoni Szczecin był pierwszym gościem cyklu „Sportowa dycha” w portalu wSzczecinie.pl. Zapytany o sprzedaż Pogoni Szczecin, momentalnie przeszedł do wymienienia kilku warunków, które muszą spełnić przyszli akcjonariusze spółki.

– Wszystkie spółki akcyjne są w pewnym sensie na sprzedaż. Pogoń też – mówi na wstępie portalowi wSzczecinie.pl sternik portowego klubu.

„Kasa, misiu, kasa”

Kluczowym argumentem przy przejęciu Pogoni Szczecin będą oczywiście warunki finansowe.

– Będę się bronił przed sprzedażą akcji tym, którzy nie zagwarantują pozostania Pogoni w regionie oraz dofinansowania. Chciałbym, żeby nie byli zainteresowani osiąganiem zysków tylko wykorzystaniem klubu do promocji własnych działalności gospodarczych. Na takich akcjonariuszy będę spoglądał z dużą sympatią – przyznaje Mroczek.

W przypadku dotychczasowych zainteresowanych, prezes Pogoni Szczecin nie zdradza za wiele.

– I byli, i nie byli. To są naprawdę bardzo złożone procesy i bardzo długie, wzajemne sprawdzanie. Na początku często wypowiadane są opinie, że ktoś bardzo chce, że klub będzie największy w Europie. Kiedy jednak docieramy do szczegółów, nie jest już tak różowo. Okazuje się, że chcą dokonywać zmian – w sensie wyciągania pieniędzy ze spółki. W Pogoni mamy teraz taki zapis, że jeśli klub osiąga zyski, to nie mogą być wypłacane w dywidendzie. Muszą zostać przeznaczone na rozwój klubu. To dobra kotwica, aby nie rozdać na drobne tego klubu – tłumaczy.

Potrzebne są zmiany

W tabeli wszech czasów Ekstraklasy, Pogoń Szczecin jest najwyżej notowanym klubem, który nigdy nie zdobył Mistrzostwa Polski. Portowcy zajmują w klasyfikacji 7. miejsce - są za Łódzkim Klubem Sportowym, a przed Śląskiem Wrocław, Zagłębiem Lubin oraz Widzewem Łódź. Projekt prezesa Mroczka „zakręcił się” obok mistrzowskiego tytułu, ale finalnie pary wystarczyło na dwa brązowe medale.

– Świeża krew zawsze jest potrzebna – mówi Jarosław Mroczek. – Mam tego świadomość i nie trzymam się kurczowo stołka. Myślę, że są setki ludzi, którzy mają buławę w swoich plecakach i mogliby rządzić takimi spółkami. Nie mam dwudziestu lat. Kiedyś trzeba powiedzieć sobie stop. Chcę to zrobić tak, żeby największą korzyść miała z tego Pogoń. Ten klub to moje dzieciństwo, moja młodość, moje kibicowskie podejście i wreszcie pozycja, którą mam dzisiaj. Za bardzo jestem zaangażowany emocjonalnie, żeby wstać i stąd wyjść stąd – opowiada z uśmiechem na twarzy Jarosław Mroczek.

Sprawozdanie finansowe nie odstraszy inwestorów

Pogoń Szczecin zaprezentowała sprawozdanie finansowe za poprzedni rok, w którym zanotowano stratę w wysokości 27 milionów złotych. – Wiedzieliśmy, że ta strata wystąpi i byliśmy na nią przygotowani – podkreśla Mroczek.

– Chcę powiedzieć, że na 18 klubów w Ekstraklasie, tylko 2 nie mają straty. Nie jesteśmy największym klubem z największą stratą. W piłce nożnej jest to dość powszechne. Nie tylko w Polsce, ale i w całej Europie. Piłka nożna to biznes, w którym piłkarze nie są aktywem klubu. Gdybyśmy mogli przyjąć inaczej, to bylibyśmy na plusie. Proszę się tym nie martwić, bo to dotyczy przyszłości. Zainteresowani akcjonariusze o tym wiedzą. To nie jest problem. One są w zupełnie innych obszarach – zaznacza Mroczek.

Pogoń Szczecin nie wzmocniła kadry na resztę sezonu PKO Bank Polski Ekstraklasy. Z zaciągiem wychowanków z drugiego zespołu przystąpi do rundy wiosennej już w najbliższą niedzielę (11 lutego). Rywalem Dumy Pomorza będzie sensacyjny lider rozgrywek - Śląsk Wrocław. Mecz rozpocznie się o godzinie 17:30.