Dane udostępnione przez urząd miasta w Szczecinie pokazują, że nowy przedmiot nie cieszy się zainteresowaniem uczniów. Na edukację zdrowotną zdecydowało się uczęszczać niecałe 12% licealistów. W technikach zaledwie… 7% uczniów. – To gigantyczna porażka minister Nowackiej – grzmi radny Maciej Kopeć z Prawa i Sprawiedliwości.

Poważny problem z edukacją zdrowotną w Szczecinie. Uczniowie szkół średnich powiedzieli jej „stop”

Z informacji udostępnionych przez urząd miasta wynika, że sytuacja z edukacją zdrowotną w Szczecinie jest jeszcze gorsza niż w innych miastach wojewódzkich. Zdecydowana większość licealistów i uczniów techników nie chce uczestniczyć w zajęciach z tego przedmiotu. W niższych klasach wygląda to trochę lepiej, lecz daleko do ideału.

W sumie w podstawówkach z edukacji zdrowotnej zrezygnowało 56% uczniów. W liceach sytuacja wygląda znacznie gorzej – rezygnację złożyło 88,6% uczniów, a w technikach można mówić o pełnoskalowej katastrofie, ponieważ chęć uczestnictwa w zajęciach zadeklarowało… 7,25% uczniów. To dokładnie 215 uczniów wszystkich techników znajdujących się na terenie Szczecina. W szkołach zawodowych na zajęcia uczęszczać będzie 101 osób, czyli dokładnie 14,27% wszystkich uczniów tych placówek w Szczecinie.

– Jeśli chodzi o uwzględnianie tego przedmiotu w planach lekcji, to zależy to od decyzji dyrektora danej placówki, ponieważ to on najlepiej zna jej specyfikę, możliwości oraz potrzeby uczniów. Natomiast z informacji, które posiadam, wynika, że dyrektorzy stosują oba te rozwiązania – zarówno grupy międzyklasowe, najczęściej w szkołach ponadpodstawowych, jak i umieszczanie lekcji na pierwszych lub ostatnich godzinach planu lekcji – mówi Marta Kufel z Urzędu Miasta w Szczecinie.

Prawica triumfuje w temacie edukacji zdrowotnej

Zdania polityków w tym temacie są podzielone. Prawica edukację zdrowotną krytykuje, w dobrych słowach o nowym przedmiocie wypowiadają się przedstawiciele Koalicji Obywatelskiej i Lewicy.

– Człowiek, który jest w techniku albo liceum, ma wiele zajęć i jak daje mu się wybór: mieć dodatkowy przedmiot czy nie, to większość osób woli mieć wolną godzinę i więcej czasu na naukę. Warto byłoby zrobić tak, by jedna godzina edukacji zdrowotnej po prostu była obowiązkowa zamiast lekcji WDŻ czy religii – komentuje radna KO Urszula Pańka.

– Uczniowie pokazali, że nie chcą być indoktrynowani. Wielka porażka minister Nowackiej. Stworzono przedmiot, którego nikt nie chce, wokół którego jest zła atmosfera. Za rok statystyki będą jeszcze gorsze, chyba, że na siłę wprowadzi się ten przedmiot jako obowiązkowy – komentuje Maciej Kopeć z PiS, który jednocześnie jest autorem interpelacji dotyczącej edukacji zdrowotnej w Szczecinie.

– Wyniki ciekawe, biorąc pod uwagę wyniki wyborcze Platformy Obywatelskiej i formacji lewicowych w naszym mieście. Totalna porażka, kolejna po wycofaniu zadań domowych, minister edukacji – dodaje Rafał Kubowicz z Konfederacji.

Prezes Izby Lekarskiej: „Jestem przerażony”

Dane zaprezentowane przez magistrat zaskoczyły i oburzyły lekarzy ze Szczecina. W rozmowie z portalem wSzczecinie.pl prezes Okręgowej Rady Lekarskiej w Szczecinie Michał Bulsa nie krył zdziwienia, że tak duża część uczniów zrezygnowała z potrzebnych społecznie zajęć. Lekarz wskazał winnych.

– Niesamowita porażka polityków. Zniszczono piękną ideę przedmiotu i wysadzono w powietrze pomysł bardzo potrzebny młodym ludziom. Trudno to opisać słowami – stwierdził Michał Bulsa. – Potrzebujemy mądrych przedmiotów szkolnych, na których będziemy tłumaczyć uczniom, jak się badać, jak walczyć z zagrożeniami cywilizacyjnymi, jak ważna jest profilaktyka. Tutaj skupiono się, zupełnie niepotrzebnie, na strefie seksualnej i zrobiono z tego przedmiotu element sporu politycznego. To wielki błąd. Jestem przerażony. To niesamowite, co politycy mogą zrobić z tak ważnym i dobrym tematem jak zdrowie.

Jak wygląda sytuacja z edukacją zdrowotną w innych miastach w Polsce? W Warszawie z zajęć zrezygnowało 86% uczniów, w Rzeszowie 81%, a w Łodzi 80%. Nauczyciele nieoficjalnie przyznają, że przedmiot stał się poważnym problemem organizacyjnym dla szkół – trudno bowiem skompletować pełen skład klasowy, by prowadzić zajęcia.