Tekst na podstawie znanego scenariusza
Premiera sceniczna sztuki pod tytułem „Noch ist Polen nicht verloren” nastąpiła w Lubece w 1989 roku. Była ona prezentowana również w innych niemieckich teatrach, zyskując generalnie dobre przyjęcie. Jürgen Hofmann stworzył tekst na podstawie scenariusza Melchiora Lengyela do filmu „Być albo nie być” Ernsta Lubitscha (z 1942 roku). Zasadniczo akcja sztuki niewiele różni się od tej znanej z pierwowzoru. Na ekranie rozgrywała się w Warszawie, tu mamy Poznań. Nieco zmienione zostały chronologia zdarzeń i „drugi plan”, ale w tych najbardziej komicznych epizodach (jak choćby w tym z „lądowaniem w łóżku”) wprowadzono niewiele zmian.
Próby do spektaklu „Gestapo”
W Teatrze Polskim w Poznaniu trwają próby przed premierą spektaklu „Gestapo”. Niewątpliwie dość odważny projekt, zważywszy, że jest rok 1939… Aktorzy paradują w brunatnych mundurach, często i gęsto „hajlują”, a wszystko obserwuje reżyser Dobosz ( w tej roli Tomasza Obara). Wydaje się, że przedstawienie będzie sukcesem, a tymczasem przychodzi odgórny nakaz, by przerwać przygotowania, ponieważ spektakl jest niepoprawny politycznie. Trzeba zatem porzucić plany i znów skoncentrować się na sprawdzonym i bezpiecznym „Hamlecie”… Na scenie widzimy, jak Józef Tura (w tej roli Sławomir Kołakowski) wciela się w tytułową postać, a gdzieś w trzecim rzędzie widowni pewien lotnik (w tej roli Maciej Szczepanik) czeka na słynny monolog egzystencjalny, by wymknąć się za kulisy, do garderoby Marii Tury. To żona Józefa, główna aktorka teatru, wychwalana przez krytyków i wciąż łaknąca nowych wrażeń (w tej roli Olga Adamska)…
Tajna misja do zagrania
Ich romantyczne tête-à-tête ma oczywiście dalsze konsekwencje, ale ogólna sytuacja również się komplikuje. Wybucha wojna, a w mieście pojawia się profesor Silecki (Piotr Biernat), który posiada listę Polaków zaangażowanych w ruch oporu. Aktorzy przywdziewają zatem porzucone mundury, by wykorzystać je znowu – tym razem w tajnej patriotycznej misji przechwycenia dokumentu, który nie może przecież trafić w ręce Erharda, szefa Gestapo w Poznaniu (w tej roli Michał Janicki).
Groteskowe postacie, urozmaicone kostiumy
W spektaklu mamy dużą dawkę humoru sytuacyjnego, ale w dużym stopniu jest to także komedia charakterów, w której mamy do czynienia z przejaskrawieniem cech przedstawianych postaci. Zdradzany mąż, despotyczny szef policji czy służalczy adiutant to przykłady takich celowo przerysowanych kreacji, które z pewnością rozbawią większość widzów. Realizatorzy postarali się, by uatrakcyjnić cały przekaz między innymi dzięki precyzyjnie wybranym kostiumom. Są wśród nich nie tylko mundury, ale także stroje z epoki Szekspira. Przygotowała je Hanna Sibilski, bardzo ceniona scenografka, która pracowała już w Szczecinie m.in. przy spektaklach w reżyserii Marka Gierszała – „Pensjonat Pana Bielańskiego” i „Tschick”. Niestety artystka nie doczekała premiery „Jeszcze Polska nie zginęła… póki się śmiejemy”, gdyż zmarła w styczniu tego roku.
Muzyka ze „Stawki większej niż życie”
Istotną rolę odgrywa też muzyka. Wykorzystano utwory skomponowane przez Jerzego „Dudusia” Matuszkiewicza (w opracowaniu Krzysztofa Baranowskiego i Adama Opatowicza) do serialu „Stawka większa niż życie”. W spektaklu pojawia się m.in. piosenka zaśpiewana przez kreującego rolę Kasperka Olka Różanka, którą w oryginale wykonuje Stanisław Mikulski. Otrzymujemy też kilka innych interesujących niuansów. To np. czytelne nawiązanie do słynnego „Dyktatora” Charliego Chaplina czy przełamująca konwencję scena wejścia obstawy SS z oficerem, którego kreuje Marek Żerański (szkoda, że to tylko epizod w jego wykonaniu).
Inny ciężar, inne znaczenie
Poza tym wykorzystanie trójdzielnej, obrotowej sceny sprawia, że akcja jest dynamiczna i urozmaicona, więc widzowie, którzy oczekują rozrywki, będą zadowoleni. Ja jednak wolę filmowy oryginał, bo „Być albo nie być” było praktycznie komediodramatem i bardziej zaakcentowano w nim rzeczywisty udział Polaków w wojnie (także za pomocą dokumentalnych zdjęć). Dzieło Lubitscha miało w latach 40. ubiegłego wieku swoje znaczenie i bawiąc także czegoś uczyło. W spektaklu „Jeszcze Polska nie zginęła… póki się śmiejemy” takich treści jest znacznie mniej. Zdecydowanie przeważają w nim czysta komediowość i groteska. Jest więc także dość śmiesznie, ale ciężar gatunkowy jednak inny…
W najbliższym czasie spektakl można zobaczyć 18, 19 i 22 lutego.
Komentarze
8