Ania Dąbrowska nie musi się martwić o frekwencję na swoich koncertach. Mimo, że od wydania jej płyty „W spodniach czy w sukience” minęło już „trochę” czasu jej popularność bynajmniej nie zmalała. Klub Can-Can 26 listopada został więc wypełniony praktycznie do ostatniego miejsca. Ponieważ wpuszczanie widzów zarządzono dość późno koncert rozpoczął się z godzinnym opóźnieniem.
"Turu tu tu..." to pierwszy numer na ostatnim albumie artystki i on właśnie otworzył ten występ. „Ciągle mylę cię z nim” - również z tejże płyty usłyszeliśmy jako drugi, a tuż po nim popłynęła kompozycja tytułowa - W spodniach czy w sukience”. Wokalistce towarzyszył
siedmioosobowy zespół : Katarzyna Piszek (rhodes piano, śpiew), Kuba Galiński (instrumenty klawiszowe), Robert Cichy (gitara, śpiew), Filip Jurczyszyn (bas), Marcin Ułanowski (perkusja), Dominik Trębski – (trąbka) oraz Michał (sax), który sprawnie poradził sobie z poszczególnymi numerami, wśród których znalazły się dwie niespodzianki. Piosenki z zapowiadanej na przyszły rok płyty na której Ania interpretuje znane tematy filmowe. ``Bang Bang (My Baby Shot Me Down)`` znana z wykonania m.in. Nancy Sinatry oraz „Deeper. Deeper” z filmu „Głębokie gardło” na pewno wyróżniały się w repertuarze całego występu.
Ania (tym razem w spodniach) była uśmiechnięta, swobodna, skupiona na śpiewaniu, ale też dostrzegająca reakcje widzów, których prosiła o o pomoc w wykonywaniu niektórych refrenów. "Nigdy nie mów nigdy" (z filmu o tym samym tytule) , "Charlie, Charlie", "Jesteś jak sen o spadaniu", , "Zmieniaj mnie gdy zechcesz", "Czekam", "Smutek mam we krwi" to kolejne atrakcje tego wieczora. „Tego chciałam" (z debiutanckiej płyty) oczywiście został przyjęty bardzo, bardzo ciepło i chóralnie odśpiewany przez publiczność.

W tak zwanej dogrywce ponownie zaaplikowano nam "Nigdy więcej nie tańcz ze mną", a po chwili jeszcze jeden utwór z przygotowywanej płyty - „Sounds Of Silence” Paula Simona i Arta Gurfunkela (w ciekawej, lekko country`owej wersji). Jako ostatni natomiast zabrzmiał kolejny utwór obcy – klasyk Roberta Palmera "Johnny & Mary"(znany z wykonania przez Anię na płycie Francuzów z Nouvelle Vague). Był to jeden z bardziej dynamicznych fragmentów całego koncertu.

Najbardziej wytrwali zostali jeszcze by czatować na zdjęcia i autografy, a reszta ustawiła się w ogromną kolejkę do szatnii ...