Krótki wyjazd do Niemiec na początku listopada dla pani Anny i trójki jej dzieci okazał się początkiem dramatu. Wcześniej kobieta uciekła z Ameryki przed mężem, który według jej relacji był agresywny i niebezpieczny. Polskie prawo dało jej ochronę, nie respektując amerykańskiego nakazu aresztowania. Jednak w Niemczech sytuacja wygląda inaczej. Szczecinianka została aresztowana za porwanie, dzieci trafiły do Jugendamtu i rozpoczęto procedury, które mogą poskutkować nawet deportacją rodziny do USA.

Dzieci pani Anny zostaną w Jugendamcie. Prawnik: „Czy niemieckie dzieci w Polsce też byłyby tak przetrzymywane?”

Sąd w USA uznał, że kobieta porwała swoje dzieci. Polski wymiar sprawiedliwości uwierzył pani Annie, zapewniając jej w kraju bezpieczeństwo. Wszystko zmieniło się, gdy rodzina postanowiła pojechać do Niemiec. Podczas rutynowej policyjnej kontroli szczecinianka została zatrzymana, a jej dzieci trafiły do ośrodka. Rozpoczęto procedurę deportacji.

Sprawą zajmują się polscy i niemieccy prawnicy. Zwracają uwagę na wiele szczegółów, w tym brak analizy, dlaczego polskie sądy wsparły kobietę i dały wiarę jej tłumaczeniom, że wyjazd z Ameryki był ucieczką od niebezpiecznego mężczyzny.

Obecna sytuacja najbardziej odbija się na trójce zatrzymanych w Niemczech dzieci.

Prawnicy ze Szczecina od tygodni walczą o poprawę ich warunków bytowych. Problemów jest kilka: po pierwsze dzieci zostały rozdzielone i zaledwie kilkadziesiąt minut dziennie mogą spędzać razem, po drugie – mimo że w Szczecinie czeka na nie babcia, to posiedzenie sądu wyznaczono dopiero na… 8 stycznia 2025. Trójka dzieci aresztowanej szczecinianki spędzi więc w niemieckim ośrodku społecznym cały świąteczno-noworoczny czas.

Takie decyzje według prawników pani Anny są skandalem. Podobnie jak brak jakiegokolwiek zainteresowania sprawą przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych oraz Ministerstwo Sprawiedliwości.

– Decyzja niemieckiego sądu jest trudna do zrozumienia. To on jest decyzyjny względem tego, gdzie dzieci będą przebywać i pod jaką kuratelą. Wiele zależy od tego, jaka decyzja będzie wydana względem pani Anny i tego, czy będzie ona przekazana Stanom Zjednoczonym – mówi mecenas Krzysztof Peśla.

– Taka sytuacja nie powinna mieć absolutnie miejsca. Dzieci przebywają w warunkach quasi-aresztowych. Mają ograniczone możliwości wyjścia, przebywają w różnych pokojach, nie mają opieki edukacyjnej i psychologicznej, a babcia odwiedza je dwa razy w tygodniu. Nic nie stałoby na przeszkodzie, gdyby przyjechały do babci i dziadka na święta. Tymczasem sprawa jest wyznaczona na 8 stycznia. Opieszałość sądów niemieckich jest sprzeczna z prawami dziecka i człowieka. Proszę sobie wyobrazić sytuacje, że na terenie Polski w naszym domu dziecka przetrzymywana będzie trójka dzieci niemieckich. Jak Państwo myślicie, jak szybko sprawa, by się rozwiązała? – komentuje mecenas Michał Lizak.

Dzieci „w warunkach aresztowych”? Prawnicy o ignorowaniu sprawy przez polskie MSZ i Ministerstwo Sprawiedliwości

Ostatnie dni to próby umożliwienia dzieciom przyjazdu do Polski chociaż na kilka świątecznych dni. Prawnicy mówią o „wnioskach”, „monitach” i prośbach, które są stawiane niemieckim sądom.

– To, w jaki sposób strona niemiecka proceduje tę sprawę, to złamanie praw unijnych przy całkowitej bierności Ministerstwa Sprawiedliwości. Strona niemiecka nie ma prawa do rozstrzygania co do istoty sprawy. To ignorowanie tego, co przez ostatnie lata działo się przed polskimi sądami. Od 1 listopada nie ma żadnego działania MSZ w tej sprawie. Dlaczego dzieci nie mogą przebywać pod opieką polskich służb, jeżeli niemieckie nie chcą wydać dzieci babci? Przecież to byłoby naturalne w tak skomplikowanej sytuacji – mówi mecenas Krzysztof Peśla.

Prawnicy pani Anny interweniowali w szkołach, w których uczyły się dzieci, a także w Kuratorium Oświaty. Zostały one bowiem pozbawione możliwości realizacji obowiązku szkolnego. Jednak najważniejsze to zapewnienie im odpowiedniej opieki psychologicznej.

– Z Greifswaldu do Szczecina jest 150 kilometrów. Nie ma żadnych przeszkód prawnych, by dzieci trafiły do Szczecina. Ich kondycja psychiczna to już prawdziwa tragedia – mówi mecenas Michał Lizak i dodaje: – Również pani Anna jest w dramatycznej sytuacji psychicznej. Przez pierwsze trzy tygodnie nie miała z nami możliwości kontaktu, nie miała słownika polsko-niemieckiego, ma ograniczenia możliwości wykonywania telefonów zewnętrznych. Nie ma wniosku ekstradycyjnego, nasze działanie teraz skupia się na dzieciach.

Jednocześnie prawnicy wyrażają głębokie rozczarowanie biernością polskiego rządu w tej sprawie. Do tematu będziemy wracać.