Szczecińska prawniczka na żywo z Luksemburga: „Łezka się zakręciła w oku”
Oczy całego świata gospodarki w miniony czwartek zwrócone były w stronę Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Wyrok, który zapadł, będzie stanowić wsparcie dla krajowego orzecznictwa w sporach sądowych na linii banki–frankowicze. Nagłówki prasowe tego dnia jednoznacznie obwieszczały triumf konsumentów i dotkliwą finansowo porażkę banków. Szacuje się, że przeciwko bankom pozwy złożyło zaledwie 100 tysięcy z 800 tysięcy osób, mających kredyty we frankach szwajcarskich. Teraz sytuacja może się odwrócić, a sądy mogą zostać zalane pozwami.
O przełomowym wyroku TSUE rozmawialiśmy z ekspertami ze szczecińskiej kancelarii Gryf podczas specjalnej transmisji na żywo. Jednym z gości była mec. Justyna Opoka, która połączyła się z nami z Luksemburga.
– Sam fakt wysłuchania wyroku na sali trybunału unijnego spowodował, że niejednemu frankowiczowi zakręciła się łezka w oku, to lata walki o sprawiedliwość – mówiła mec. Justyna Opoka. – Przed wejściem na salę rozpraw pojawiały się oczywiście wątpliwości i stres, czy orzeczenie będzie takie, jakie powinno być. Na sali rozpraw po odczytaniu orzeczenia były uśmiechy i radość. Pełnomocnicy frankowiczów, frankowicze, członkowie stowarzyszenia STOP Bankowemu Bezprawiu gigantycznie się ucieszyli. To wyrok, który naprawdę zmienia wszystko w przyszłym orzecznictwie w sprawie korzystania z kapitału bankowego, a takich spraw przed polskimi sądami było coraz więcej. Banki nie będą już pozywać o wynagrodzenie za korzystanie z kapitału. To jest na pewno przełomowy wyrok.
„Ostatni straszak” właśnie zniknął. Frankowicze ruszą do sądów?
Na skomplikowane pytania frankowiczów w trakcie transmisji na żywo odpowiadał mec. Sylwester Kasprzewski z kancelarii Gryf. Zainteresowanie tematem było ogromne.
– To jest wyrok, który dotyczy i banków, i kredytobiorców. Banki kierowały przed sąd roszczenie, które zakładało, że nawet jeżeli zapadł wyrok, że umowa kredytowa jest nieważna, to bank ma prawo do wynagrodzenia za to, że kredytobiorca korzystał z kapitału bankowego. Według narracji banku nie mógło być tak, że bank pożycza pieniądze, a potem otrzymuje je na powrót bez żadnego wynagrodzenia. Otrzymaliśmy kilkadziesiąt pozwów z niezrozumiale wyliczonym wynagrodzeniem o wartości takiej, jakby bank udzielił kredytobiorcy kredytu złotówkowego – mówił Sylwester Kasprzewski, radca prawny z kancelarii Gryf.
Mec. Kasprzewski przyznał, że wielu frankowiczów nie zdecydowało się walczyć o swoje prawa w obawie, że banki i tak będą kierować sprawy do sądu przeciwko nim, a to będzie wiązać się ze stratą czasu, pieniędzy i ostatecznymi wyrokami niekorzystnymi dla konsumentów.
– Opierało się to na zasadzie, że bank przegrywał sprawę w sprawie ważności umowy kredytowej, a jednocześnie pozywał konsumenta o wynagrodzenie za korzystanie z kapitału. Takie działanie miało być straszakiem – mówił szczerze mecenas Sylwester Kasprzewski. – Wyrok, który zapadł może spowodować, że banki będą skłonne do zawierania ugód. Atrakcyjność ich jest różna. Klienci zazwyczaj się nie zgadzają. Być może to jest game changer i sytuacja, która zmieni zapatrywanie banków na te sprawy – przyznał ekspert, dodając: – Bardzo często jest tak, że dopiero po złożeniu powództwa klientowi proponowana jest ugoda, teraz należy spodziewać się zmiany podejścia. W jakiej skali? To pokaże czas.
Mec. Kasprzewski w trakcie godzinnej transmisji na żywo odpowiedział na szereg szczegółowych pytań dotyczących umów kredytowych, pozywania banków, przedawnień w sprawach bankowych czy unieważniania umów frankowych w przypadkach, kiedy bank, który udzielił nam kredytu, upadł lub nie jest już obecny w Polsce.
Komentarze
2