"Zabawna rzecz dzieje się z końmi: wychodzą z użycia, a wchodzą w modę."
Znacie to uczucie, gdy przejeżdżacie koło stajni i obserwujecie konie w pełnym galopie na padoku? Widzicie magię, jaką wokół siebie roztaczają, swój majestat, finezję i wolność?
Jak wobec tego czuje się jeździec na grzbiecie wierzchowca? Uczucie jest niesamowite, w pewnym momencie człowiek z koniem tworzy niesamowitą więź, pełną harmonii i zaufania.
Tak, więc chcielibyśmy spróbować! Od czego zacząć? Na dobry początek warto określić sobie cel nauki jazdy. Jest to ważne by mieć odpowiednią motywacje. Nauka nie jest, bowiem łatwa, opiewa w całą masę upadków i niepowodzeń, dlatego wymaga olbrzymiej determinacji. Jazda konna oferuje wiele możliwości rozwoju, czy to rekreacyjnych, czy to sportowych. Konkurencji sportowych jest wiele: skoki, ujeżdżenie, WKKW, powożenie czy woltyżerka.
Dyscypliny sportowe także dla rekreacji!
Skoki są najpopularniejszą dyscypliną zarówno w Polsce jak i na Świecie. Charakterystyczną ich cechą jest precyzja na parkurze. To ona decyduje o sukcesie skoczka. Jeździec podczas przejazdu parkuru musi precyzyjnie wymierzyć odskok i długość najazdu na kolejną przeszkodę, oraz utrzymywać odpowiednie tempo przejazdu. Następstwem błędów jeźdźca, który na przykład nie utrzyma tempa lub źle wymierzy odskok jest zrzucenie przeszkody, odmówienie skoku przez konia lub też, najmniej przyjemne, lądowanie jeźdźca na ziemi.
Ujeżdżenie to druga najpopularniejsza dyscyplina w świecie koni, inaczej zwana dresażem. Jeździec jeździ po czworoboku (plac w kształcie prostokąta) wykonując określone figury w ściśle wyznaczonym miejscu, które wcześniej zostały określone w programie zawodów. Jest to dyscyplina, która wymaga nie tylko niezwykłej precyzji, ale i partnerstwa, zrozumienia i zaufania konia i jeźdźca. Każdy ruch pary na czworoboku jest oceniany, dlatego ważne jest, by utrzymana była harmonia, finezja i gracja, aby sygnały wysyłane przez jeźdźca były bardzo subtelne, tak by widz miał wrażenie, że człowiek i koń tworzą całość.
WKKW, czyli Wszechstronny Konkurs Konia Wierzchowego, jest konkursem, którego ideą jest sprawdzenie wszechstronności konia i jeźdźca. Podczas rozgrywania konkursu, zawodnicy mają trzy próby do pokonania: cross, (czyli jazda w terenie z trudnymi technicznie przeszkodami stałymi), skoki i ujeżdżenie
Powożenie jest bez wątpienia najstarszą „końską” dyscypliną, na którą składają się trzy konkurencje: ujeżdżenie, maraton i zręczność. W ujeżdżeniu, zaprzęg pokonuje czworobok, zgodnie z programem. Tak jak w ujeżdżeniu w siodle, tak i tu sędziowie oceniają płynność ruchu konia, harmonię, reagowanie na impulsy czy jego postawę. W maratonie ocenia się precyzję, szybkość i przygotowanie konia do próby wytrzymałości. Równie istotną rolę odgrywają umiejętności powożącego. Próba zręczności odbywa się na placu z przeszkodami, gdzie ocenia się nie tylko precyzję pokonywania toru, ale elastyczności i posłuszeństwa.
Woltyżerka to nic innego jak gimnastyka artystyczna na koniu, który porusza się w stępie lub w galopie.
Wszystkie te dyscypliny można z powodzeniem trenować rekreacyjnie, dla własnej satysfakcji. Jeśli zdecydujemy się na skoki czy ujeżdżenie, będziemy mogli spróbować swoich sił na regionalnych zawodach, które regularnie rozgrywane są w okolicach Szczecina.
Pierwsze zawody, na które wszyscy mieszkańcy Szczecina z powodzeniem mogą się udać to zawody na Osowie 24.04, następnie 19-20.06 w Bartoszewie. Warto również zarezerwować sobie czas na Barzkowice, gdzie 11 września odbędą się zawody połączone z targami rolnymi.
Najtrudniej zacząć!
Każdy młody jeździec zaczyna od tak zwanej jazdy rekreacyjnej, gdzie uczy się podstaw. Najważniejsze na tym etapie nauki jest to, by się nie zniechęcać, rzadko zdążają się osoby, które po 3 miesiącach będą miały prawidłowy dosiad i nie będą przeszkadzały koniowi.
Najtrudniejszą granicę do pokonania stanowimy my sami i nasz strach.
Człowiek często nie zdaje sobie sprawy, że siedząc w siodle, całkowicie zmienia się środek ciężkości, trudno jest wówczas utrzymać równowagę, nie wspomagając się rękoma. Trzeba nauczyć się odpowiedniego balansu ciałem.
Równie ciężko jest rozluźnić mięśnie, by w pełni móc wczuć się w ruchy konia i „podążać” za nimi.
Uczyłam wielu ludzi jazdy konnej. Wiele razy widziałam rozczarowanie w oczach ludzi, ponieważ wyobrażali sobie oni to, jako coś prostego niczym siedzenie w fotelu.
Pierwsze miesiące na pewno upłyną na nauce kontrolowania własnego ciała, trzymania prostej sylwetki przy rozluźnionych mięśniach.
Strach, czy to przed upadkiem, czy to spowodowany np. zmianami tempa, sprawia, że nasze mięśnie napinają się. Prowadzi to do błędnego koła - im bardziej napinamy swoje mięśnie, tym bardziej stresujemy konia.
Czego można się spodziewać?
Pierwsze jazdy na pewno odbywać się będą na lonży (można to nazwać długim sznurem), gdzie będziemy uczyć się „chodzić” na nowo. Instruktor zada nam serię ćwiczeń, które na pozór brzmią prosto i nie mają głębszego sensu. Sama dość często bawiłam się z dziećmi, prosząc je by starały się dotknąć różnych części ciała konia.
Ten prosty zabieg odwraca naszą uwagę od stresu, przez co nasze mięśnie się rozluźniają a dosiad staję się miększy, elastyczniejszy, kręgosłup wówczas działa jak „amortyzator”.
Instruktor dobry, instruktor zły.
Niestety, w Polsce panują dość liberalny stosunek do wydawania uprawnień instruktorskich. Egzaminy są proste, ująć je można bardziej w widełki proformy. Sprawia to, że w świecie koni jest wiele osób niekompetentnych.
Jak wobec tego rozpoznać dobrego i złego instruktora? Dobry instruktor to bez wątpienia taki, który potrafi dotrzeć do każdego i zachęcić go do doskonalenia swoich umiejętności. Odznacza się też intuicją, oraz bezgraniczną cierpliwością. Dobry instruktor zaszczepia pasję do koni w swoich uczniach, tak, by potrafili sobie radzić bez jego pomocy.
Zły instruktor, to osoba, która stwarza sytuacje niebezpieczne, nie potrafi panować nad emocjami, łatwo daje się sprowokować do rozmów niemających nic wspólnego z końmi. Zły instruktor jest o tyle groźny dla nowicjuszy, że kiedy przestają być nowicjuszami i chcą rozpocząć naukę choćby np. skoków, muszą powracać do podstaw i poprawiać błędy w nauce. Zbyt często widziałam jak „instruktorzy” uczą skakać ludzi, którzy nie potrafili panować nad swoim ciałem, a co dopiero nad koniem.
Jak wobec tego sprawdzić, czy dobrze nas uczą? Najważniejsze jest by instruktor na wstępie przedstawił nam sposób działania pomocy: łydki, dosiadu, a także wodzy, palcata i ostróg. Najważniejszymi pomocami są łydka i dosiad, to nimi tak naprawdę dobry jeździec się posługuje, wodza współdziała z pomocami naturalnymi (łydka, dosiad), zaś ostrogi i palcata wzmagają siłę impulsów, powinny być stosowane rzadko (ostrogi wymagane w ujeżdżeniu) lub wcale.
Pogromca KonioMitów
Chcąc nie chcąc, w naszych osobistych światopoglądach jest utartych bardzo wiele stereotypów, przekazywanych z pokolenia na pokolenie. Wszystko to ma nam pomóc, gdy nasza wiedza, nie wystarcza, by odnaleźć się w danej dziedzinie. Często jednak utrwalają się w nas fałszywe przekonania. Tak samo jest w świecie koni. Takie myślenie powoduje nie tylko zamęt, ale sprawia, że nasz strach przy nauce jazdy potęguję się i utrudnia postępy.
Najbardziej charakterystyczna dla ludzi jest wizja kopiącego konia, ilekroć tylko ktoś klepnie go w zadek lub przejdzie koło niego. Oczywiście takie sytuację są możliwe, ale zdążają się na tyle rzadko, że nie warto budować na nich naszego wizerunku konia jako agresywnego i niebezpiecznego stworzenia.
Ludziom bardzo często wydaje się też, że wodza służy do wszystkiego, co pokazują przy pierwszych kontaktach, szarpiąc próbują skręcać, zatrzymywać konia, frustrują się niezmiernie przy tym, że to nie działa.
Podobnie mamy wizję koni, które raz spłoszone, pędzą przed siebie np. w ogień. Ten wizerunek cielaków rzeźnych zawdzięczamy filmom.
W naszych najgorszych koszmarach często istnieje wściekły ogier, nieokiełznany. Wszystko z powodu buzującego w nim testosteronu. Ogiery w gruncie rzeczy są równie spokojne, co wałachy, nie każda klacz spowoduje u nich wyrzut testosteronu (musi się ona grzać), a nawet, jeśli tak się stanie, stosunkowo łatwo jest okiełznać krewkiego zalotnika.
Konie to nie tylko sport i o tym trzeba pamiętać. Nie jest to rower, który kiedy nam się znudzi, wstawimy do garażu. Są to zwierzęta, które trzeba zrozumieć i umieć się z nimi porozumieć. Nasza nauka jazdy powinna opierać się na założeniu, że staram się nie krzywdzić konia. Zbyt często ludzie wymuszają na instruktorach samodzielną jazdę poza lonżą. Trzeba jednakże pamiętać, że nasza niestabilna ręka krzywdzi konia bardziej, niż używanie bata.
Zwierzęta te nie są z natury agresywne. Ich zachowanie zmienia się dopiero wtedy, kiedy opiekują się nimi ludzie, którzy robią to po prostu źle
Poznawanie świata koni śmiało nazwać mogę podróżą do tajemniczego ogrodu, który fascynuje, intryguje i oczarowuje. Konie to nie tylko jazda, to całe dnie spędzone w stajni lub na padoku, podczas których obserwuje się te zwierzęta i poznaję ich naturę.
Komentarze
3