Urzędnik szczecińskiego magistratu przeglądając archiwalne, przedwojenne dokumenty natrafia na mapę, na której zaznaczone są szczecińskie podziemia. Czy tak faktycznie wyglądały korytarze pod przedwojennym miastem? I najważniejsze – co w nich może się kryć?
Brzmi jak wstęp do powieści? I tak właśnie jest. Stolica zachodniopomorskiego i jego przedwojenne legendy oraz tajemnice to świetny materiał na niekrótką serię książek, nic dziwnego, że pisarze ze Szczecina tak chętnie sięgają po historię i ją nieco doprawiają.
Miasto pod miastem
Któż z mieszkańców Szczecina nie słyszał legend o nieskończonych podziemnych korytarzach? Przejściach pod Odrą, tajnej drodze do Berlina, sieci podziemnych uliczek, które łączą najważniejsze w mieście budynki i najważniejsze – ukrytych skarbach.
Myślę, że większość z nas zna te historie, nawet jeśli niewielu z nas w nie wierzy, to wywołują one wypieki na polikach. Nie dziwi więc, że szczecińscy autorzy z taką chęcią sięgają po te legendy. Historii przedwojennego miasta chwyta się także Bartosz Ulka i całkiem sprawnie wciąga czytelnika do Szczecina różnych dekad – od lat 40 XX. wieku po pierwszą szczecińską edycję The Tall Ships Races.
Urzędnik na zakręcie
Piotr, szczeciński urzędnik odpowiedzialny za inwestycje w mieście musi się zmierzyć osobistą tragedią – lekarze stawiają diagnozę, zgodnie z którą szanse na przeżycie są nikłe. Piotr starając się pokonać chorobę, decyduje się na alternatywną terapię – niezwykle kosztowną, która jest przeprowadzana jedynie w Chinach. By zdobyć kwotę potrzebną na leczenie, bohater decyduje się na nie do końca legalny ruch. W życiu Piotra wydarzenia zaczynają mocno przyspieszać, gdy na jego drodze staje kilka zaskakujących osób, w tym ci, którzy pamiętają przedwojenny Szczecin.
To bardzo przyjemnie napisana książka. Muszę przyznać, że zawsze mam obawę, gdy sięgam po autora, który na warsztat bierze faktycznie wydarzenia i modyfikuje je zgodnie z wyobraźnią. Szczecin ma fascynującą historię, lubię takie książki, których fabuła opiera się na przeszłości, uważam jednak, że granica pomiędzy ciekawym ubawieniem, a absurdem jest bardzo cienka. Tutaj wszystko jest prowadzone w bardzo delikatny sposób, nie ma czytelniczego dyskomfortu, jest natomiast wciągająca treść, rytm powieści, który momentami sprawia, że od książki nie można się oderwać.
Nie oceniaj po okładce
„Perła Europy – dziedzictwo” (bo taki jest pełny tytuł książki Bartosza Ulki) jest także dla mnie idealnym przykładem, że nie ocenia się książki po okładce. Gdy to wydanie trafiło w moje ręce, muszę przyznać, że nie wzbudziło mojego zainteresowania. Ot, niepozorna, niespełna 300-stronicowa książka z ciemną okładką, na której widzimy kilka niewielkich zdjęć Szczecina z różnych okresów. Szczerze mówiąc wątpię, że na księgarnianej półce wzbudziłaby moje zainteresowanie. Na szczęście okładka nie zaważyła, a lektura – mimo oczywistego zakończenia, którego dość łatwo w pewnym momencie się domyślić i które właściwie chyba nie mogło być inne – jest naprawdę bardzo, bardzo przyjemna.
„Perła Europy – dziedzictwo” została wydana przez Dom Wydawniczy Księży Młyn i jest trzecią częścią serii „Perła Europy”. Jeśli jesteście fanami Szczecina, jego zagmatwanej historii i książek, które przeplatają historię i fikcję zdecydowanie sięgnijcie po książkę Bartosza Ulki.
Komentarze
0