W drugiej turze tegorocznych wyborów prezydenckich do urn poszło 74 procent uprawnionych szczecinian. W wyborach samorządowych z 2024 roku frekwencja wyniosła 48 procent. Tymczasem ostatnimi wyborami do rad osiedli zainteresowało się tylko 6 procent mieszkańców, a na niektórych osiedlach nawet nie trzeba było głosować, bo kandydatów było mniej niż miejsc (frekwencja wyniosła 9 procent, jeśli liczyć tylko komisje, w których odbyło się głosowanie).
– Jestem przekonany, że zaproponowane przez nas zmiany przyczynią się do wzmocnienie roli rad jako przedstawicieli mieszkańców, zwiększą efektywność ich działania i wzmocnią mechanizmy partycypacji społecznej na poziomie lokalnym – podkreśla zastępca prezydenta Łukasz Kadłubowski, były radny osiedlowy, który ze strony miasta odpowiadał za przygotowanie projektów zmian w konsultacji z osiedlowcami.
Czego dotyczą najważniejsze zmiany?
Kadencję rad osiedli skrócono z pięciu do czterech lat (proponowano nawet do trzech lat, ale po protestach osiedlowców w ostatniej chwili wprowadzono autopoprawkę).
Wprowadzono próg frekwencyjny. Wybory będą ważne tylko wówczas, gdy zagłosuje co najmniej 5 procent uprawnionych na osiedlu, a kandydatów będzie co najmniej tylu, ile miejsc w radzie (15 na mniejszych osiedlach, 21 na większych). W innym przypadku, kolejna próba uformowania rady osiedla będzie mogła nastąpić za rok.
Po sześciu miesiącach będzie można wygasić mandat radnych, którzy nie będą przychodzić na zebrania i angażować się w pracę, co w radach osiedli zdarza się dość często.
Posiedzenia rad osiedli będą odbywać się nie rzadziej niż raz na dwa miesiące, z wyjątkiem wakacji.
Każdy będzie mógł oddać 5 lub 7 głosów na kandydatów na radnych, w zależności, czy miejsc w radzie jest 15 czy 21.
Rady będą miały możliwość pozyskania dodatkowych środków na działalność na rzecz mieszkańców.
Ile pieniędzy dostaną na inwestycje?
Arkadiusz Lisiński z Rady Osiedla Żelechowa mówił na ostatniej sesji rada miasta, że zmiany idą w dobrym kierunku. Co nie oznacza, że pozostaje bezkrytyczny. Przede wszystkim chciałby, żeby rady osiedli miały większą sprawczość, zwłaszcza decydując o niewielkich inwestycjach w najbliższym sąsiedztwie.
– We Wrocławiu rady osiedli wskazują miejskim jednostkom zadania inwestycyjne, które uważają za potrzebne. W przypadku dużych osiedli mogą wydać nawet 1-1,5 mln złotych rocznie. U nas rady otrzymały ostatnio 1 mln zł na 4 lata. Teraz nawet nie wiemy jeszcze, czy te kwoty będą podobne, bo ich przyznanie jest fakultatywne, zależy od decyzji prezydenta – zwraca uwagę osiedlowiec.
Podoba mu się natomiast wzmocnienie mandatu radnego osiedlowego. To, że nie będzie można nim zostać bez wyborów, a frekwencyjny próg wyborczy na poziomie 5 procent zmusi kandydatów do mobilizowania wyborców.
„Jeśli sytuacja się powtórzy, to rady osiedla po prostu u nas nie będzie”
Zupełnie inaczej patrzy na ten punkt Elżbieta Flis, przewodnicząca Rady Osiedla Międzyodrze–Wyspa Pucka. Zameldowanych mieszkańców jest tam mało, więc 5-procentowy próg frekwencyjny nie będzie problemem. Gorzej może być ze znalezieniem 15 chętnych do pracy społecznej (symboliczne wynagrodzenie dostaje tylko przewodniczący) na rzecz osiedla.
– W 2019 roku zgłosiło się 10 osób. Wyborów więc nie było, ale mogliśmy zawiązać radę i pracować dla mieszkańców. Jesteśmy dla nich zawsze dostępni, przez cały dzień odbieramy telefony, staramy się we wszystkim pomagać. Jeśli teraz sytuacja z kandydatami się powtórzy, to rady osiedla po prostu u nas nie będzie. Myślę, że zniknie na zawsze, bo rok później to już w ogóle nikt nie będzie zainteresowany jej reaktywacją i wnioskiem o wybory. Skończy się tak, że mieszkańcy nie będą mieli wsparcia – uważa.
„Do tej pory przepisy nie pozwalały, by się pozbyć martwych dusz”
Innym problemem jest stopień zaangażowania osiedlowców. Zdarza się, że w ogóle nie przychodzą na posiedzenia rad.
– Dlatego dobrym rozwiązaniem zapisanym w nowych statutach jest możliwość wyeliminowania radnych, którzy w ogóle nie pracują na rzecz osiedla. Są osoby, których po ślubowaniu w ogóle nie widujemy. Do tej pory przepisy nie pozwalały, by się pozbyć takich „martwych dusz” – podkreśla Małgorzata Zychowicz-Prus, przewodnicząca Rady Osiedla Stare Miasto.
Wszyscy nasi rozmówcy są zadowoleni, że udało się przekonać urzędników, by wydłużyli proponowany czas kadencji osiedlowców z trzech do czterech lat.
– Trzy lata to zdecydowanie za mało. Samo wdrożenie się do pracy przez nowych radnych zajmuje często rok – słyszymy.
Wybory do rad osiedli w nowym kształcie planowane są na wrzesień tego roku.
Komentarze