Siedem lat temu Mel Gibson ostatni raz zagrał jako aktor (w filmie „Śpiewający detektyw”). Potem zajął się projektami reżyserskimi („Pasja”, „Apocalypto”) by w tym roku znów pojawić się z tej strony kamery. Od niedawna na polskich ekranach można zobaczyć film „Furia”. W Szczecinie pokazuje go „Multikino”
Początkowo rolę emerytowanego policjanta, ktry traci córkę postrzeloną na progu swego domu, mia zagraæ Robert De Niro, ale z udziału w produkcji wycofał się po kilku dniach na planie z powodu "różnic artystycznych". Zdecydowanie jednak można stwierdzić, że Gibson nie stracił umiejętności, dzięki którym odniosły sukces takie filmy jak „Mad Max” czy „Zabójcza Broń”. Poprowadzony przez tak doświadczonego reżysera jakim jest Martin Campbell, (twórca m.in. dwóch filmów z serii z Jamesem Bondem - "Goldeneye" i "Casino Royale") najwyraźniej znów dobrze się poczuł w konwencji sensacyjnego thrillera ...
Nie pierwszy raz przecież prowadzi prywatne filmowe śledztwo, działając szybciej niż oficjalne, powołane do tego służby. Detektyw Thomas Craven w jego wykonaniu to człowiek podlegający emocjom, ale jednocześnie skuteczny i precyzyjny, zdeterminowany by za wszelką cenę rozwikłać zagadkę śmierci córki. Nie ma bowiem wątpliwości, że to ona, a nie on sam była celem zamachu.
Dochodzenie nie jest proste bo Emma pracowała w wszechwładnej korporacji prowadzącej tajemnicze badania naukowe i wszystkie osoby do których dociera jej ojciec, powołują się na procedury bezpieczeństwa, nie chcąc wyjawić ani słowa na temat tego, co mogło być przyczyną ataku. Na scenie wydarzeń pojawia się tymczasem niejaki Darius Jedburg, tajemniczy Anglik, który zdaje się wiedzieć bardzo wiele o całej, tak zagmatwanej sprawie... W tej roli występuje Raymond Winstone i to jego kreacja sprawia, że „Furia” nie jest takim typowym, szablonowym filmem akcji. Nieczęsto bowiem w amerykańskim świecie wielkich (nie zawsze legalnych) interesów i polityki, ważną rolę odgrywa obcokrajowiec, w dodatku cytujący Scotta Fitzgeralda i Diogenesa ...
W sumie te poetyckie elementy są tylko dodatkiem do dynamicznych i nieraz dość brutalnych scen. W oryginale dzieło to nosi tytuł „Edge Of Darkness” („Na krawędzi mroku”) czyli tak samo jak serial zrealizowany przez BBC w latach 80-ych (z Bobem Peckiem w roli głównej) reżyserowany także przez Campbella. Akcję swego remake`u twórca ten przeniósł do Bostonu w czasy bardziej nam współczesne i oczywiście odświeżył tę konwencję. Dbając o stworzenie wrażenia autentyzmu scenograf - Thomas Sanders wykorzystał do zdjęć centrum strategiczne dowodzenia sił powietrznych w Amherst (miasto w stanie Massachusetts), gdzie w latach 60. był zlokalizowany "atomowy guzik".W filmie teren ten „zagrał” (po odpowiedniej modernizacji) siedzibę korporacji Northmoor. Tak więc mamy tu wiele ciekawych niuansów, na pewno cennych dla tych, którzy lubią starannie zrealizowane kino sensacyjne.
Komentarze
2