Koronawirus wiele z nich pozbawił pracy, zmniejszył liczbę codziennych obowiązków. Swoją bezczynność i zdenerwowanie obecną sytuacją postanowiły przekuć w coś dobrego – zaczęły szyć maseczki dla wszystkich, którzy ich potrzebują. Facebookowa grupa „Szczecinianki szyją maseczki dla lekarzy, służby zdrowia i obywateli” rośnie w siłę!

Inicjatorką całej akcji jest Ela Andrzejkowicz, na co dzień ucząca angielskiego w prywatnej szkole językowej. Jak mówi, wszystko zaczęło się od pamiętnej lekcji z lekarką.

- Któregoś dnia przyszła do mnie na zajęcia pani doktor z jednego ze szczecińskich szpitalii w trakcie rozmowy zaczęła płakać – tłumaczy. – Wyjaśniła, że codziennie chodząc do pracy boi się o swoje życie, że wszyscy pracownicy służby zdrowia się boją, bo całego sprzętu ochronnego zwyczajnie brakuje. Wiedząc, że znam mnóstwo kobiet, poprosiła mnie, żebym zaproponowała im akcję szycia maseczek – posłuchałam jej i od 12 marca działamy w tym temacie.

Zaczęło się od... hejtu

Koordynatorka początkowo postanowiła poprosić o pomoc w jednej z najpopularniejszych facebookowych grup w naszym mieście – „Szczeciniankach”. Nie spodziewała się jednak tego, co ją tam spotkało.

- Po dodaniu postu z prośbą o wszelkie materiały, gumy i inne potrzebne rzeczy, zalała mnie ogromna fala hejtu – opowiada zdziwiona. – Pojawiło się ponad tysiąc komentarzy, większość z nich oczywiście z wielkim jadem opisująca, że „te maseczki to ze swoich gaci mogę sobie uszyć”. Po takim odzewie mocno się zawzięłam i stwierdziłam, że choćbym sama miała wykonać te wszystkie maseczki, zrobię to, niezależnie od wszystkiego.

Po tej sytuacji powstała grupa „Szczecinianki szyją maseczki dla lekarzy, służby zdrowia i obywateli”, a w niej cały hejt zastąpiła życzliwość i ogromna solidarność mieszkańców miasta.

fot. grupa FB Szczecinianki szyją maseczki dla lekarzy, służby zdrowia i obywateli

Zjednoczenie w szczytnym celu

Grupa liczy obecnie ponad 2500 członków. Zdecydowana większość z nich angażuje się czynnie w prowadzone działania na miarę własnych możliwości – dostarczają materiał, szyją, rozwożą.

- Nie jestem w stanie podać dokładnej liczby osób, która zajmuje się całym procesem powstawania maseczek, bo przez mój dom, nazywany już teraz „maseczkowym sztabem”, przewijają się codziennie dziesiątki, jak nie setki ludzi – tłumaczy Andrzejkowicz. – Zakładam, że szyje kilkaset osób. Przy maszynach siedzą nie tylko pojedynczy mieszkańcy miasta, ale też całe firmy – szyje każdy, kto może. A zaangażowanych jest zdecydowanie więcej!

Dzięki wolontariuszom, którzy rozwożą materiały po domach, w akcji biorą udział również osoby starsze. Jak mówi koordynatorka, ich postawa i chęć pomocy są niesamowite.

- Kiedy materiał trafia do kogoś starszego i ta osoba może robić wykroje, to odbiera to trochę tak, jakby los się do niej uśmiechnął – tłumaczy. – Ludzie w podeszłym wieku, szczególnie w obliczu tej kwarantanny, czują się w domu jak w więzieniu, nie wiedzą, co mają ze sobą zrobić. Ta inicjatywa pozwala im się zaangażować w coś, co jest dodatkowo przydatne dla społeczeństwa. Dzwonią często do mnie i ze wzruszeniem dziękują, że tą akcją przywracamy im wolę życia. To są piękne momenty.

Potrzeby ciągle rosną

Początkowo miało powstać tylko kilkaset maseczek – szybko okazało się jednak, że zapotrzebowanie jest zdecydowanie większe, a akcja nabrała dużego rozpędu.

- W zasadzie od razu zauważyliśmy, że maseczki są potrzebne nie tylko lekarzom i pielęgiarkom w szpitalach czy przychodniach, ale też policjantom, strażakom, wojsku, straży granicznej, a nawet pracownikom stacji benzynowych i sklepów – wymienia organizatorka. – Do tej pory rozdaliśmy już ponad 14,5 tysięcy sztuk. Każdy, kto pojawi się u nas na Lindego, prosi o kilka maseczek i one rozchodzą się w ekspresowym tempie. Stajemy czasem przed dylematem, komu je dać, a komu nie... Trudno jest podejmować takie decyzje. Ze względu na ograniczenia w stanie epidemii, trudniej jest zdobyć produkty potrzebne do produkcji maseczek. Potrzebne jest wszystko, co może się w tym celu przydać: bawełna, fizelina, guma, nici, igły, maszyny do szycia (oczywiście na wypożyczenie), ale też wsparcie finansowe.

- Liczy się dla nas to, żeby pomóc jak największej liczbie osób. W tym celu założyliśmy zbiórkę, na której w 4 dni uzbieraliśmy już 9 tysięcy złotych – mówi Andrzejkowicz. – Ale nasze potrzeby będą zdecydowanie większe niż ta kwota, dlatego gdyby ktoś chciałby nas wesprzeć, serdecznie zachęcam! (link do zbiórki znajduje się na końcu artykułu)

Emocje biorą górę

Odbiór akcji zarówno wśród potrzebujących, jak i obserwujących jest bardzo pozytywny.

W sztabie często widać łzy wzruszenia.

- Przyszedł do mnie jednego dnia strażak. Dorosły, wielki facet, który przy odbiorze popłakał się jak dziecko i nie mógł znaleźć słów, żeby podziękować. Te maseczki wyzwalają w ludziach tak piękne emocje, że dla mnie to jest aż niepojęte – opowiada koordynatorka.

Wszystkie potrzebne materiały można dostarczać do sztabu przy ul. Lindego 2A na szczecińskim Pogodnie. Informacje dotyczące bieżących działań znajdują się w facebookowej grupie. Zbiórkę można wesprzeć tutaj: https://zrzutka.pl/a4tfkx.

fot. grupa FB Szczecinianki szyją maseczki dla lekarzy, służby zdrowia i obywateli