To pierwsza tegoroczna premiera na żywo na scenie przy Wałach Chrobrego. Spektakl, który jest współczesnym odczytaniem „Księcia niezłomnego” Juliusza Słowackiego, reżyseruje krakowski twórca Michał Telega, a tytułową rolą debiutuje w szczecińskim teatrze Nikodem Księżak. To obiecująca, choć nie w pełni udana inscenizacja.

Dramat sprzed czterystu lat

„Książę Niezłomny. Z Calderona de la Barca. Tragedia we trzech aktach” Juliusza Słowackiego to swobodny przekład dramatu „El principe Constante” Pedro Calderóna z 1628 roku. Przekład ukazał się w Paryżu w1844 roku. Na polskich scenach to dzieło było już wielokrotnie wystawiane (m.in. przez Jerzego Grotowskiego), a w 1998 roku powstał także teatr telewizji w reżyserii Jerzego Krysiaka (z udziałem Magdaleny Cieleckiej i Wojciecha Pszoniaka). Szczecińska realizacja jest pewnego rodzaju ekstraktem najważniejszych fragmentów tego dramatu.

Bohater w oku dwóch cyklonów

Twórcy umieścili akcję w hotelowej przestrzeni, w której widzimy m.in. palmy, fortepian, fotele oraz bramę z arabskimi motywami. W tej scenerii obserwujemy kolejne epizody historii człowieka, który poświęca swoją pozycję i wolność dla ideałów, które zostają zdeptane. Książę Don Fernand, kierowany jest, jak sam mówi, przez sądy boże, które go skazały na to, by za wiarę oddał życie. W trwającym konflikcie miedzy Europejczykami a afrykańskim królestwem Fezu, jego bohaterska uczciwość praktycznie się nie liczy, a bardziej trwała jest przyjaźń z Mulejem (w tej roli Przemysław Walich), choć i ona okazuje się zbyt krucha w starciu z wielką polityką.

Warto poznać oryginał

Twórcy skondensowali główne wątki dramatu w godzinną formę i dlatego warto wcześniej poznać literacki oryginał lub przynajmniej jego fragmenty, by zrozumieć motywacje kierujące poszczególnymi postaciami. W innym wypadku pozostaną one mało czytelne. Telega odwołuje się zatem bardziej do intuicji i wrażliwości widza, a jest to dość ryzykowne, mimo że pod względem technicznym i wykonawczym jest to na pewno dobry spektakl.

Uciekający tekst

To zasługa Krystiana Szymczaka, odpowiedzialnego zarówno za scenografię i kostiumy, jak też reżyserię świateł oraz całego zespołu aktorskiego. Ewa Sobiech jako Maghreb wprowadza ożywienie i humor (pamiętny taniec z polerką podłogową!). Na pewno warto też wyróżnić Grzegorza Młudzika (Król Fezu) i Adriannę Janowską-Moniuszko jako Feniksanę. Wątek miłosny, czyli zabiegi Muleja o zdobycie tej pięknej kobiety, w tej sztuce jest niemalże równie ważny jak starcie ideowe i zostało to mocno zaakcentowane w realizacji. Jednak mimo wszystkich pozytywnych aspektów, wychodząc z sali teatru, odczuwałem pewien niedosyt. Tekst Słowackiego w tych egzotycznych dekoracjach momentami gdzieś „uciekał”, a dramaturgia stawała się niespójna, czego efektem był dość brawurowy w warstwie słownej, ale ogólnie mało przekonujący, finał.

Premiera została zrealizowana we współpracy z Festiwalem Nowe Epifanie i była dostępna także w wersji online. Czekamy na kolejne prezentacje, a tymczasem Teatr Współczesny zapowiada na marzec premierę „Kongresu futurologicznego” według prozy Stanisława Lema.