Katarzyna Górewicz pokazuje swoją najnowszą książkę dla dzieci „Jaka jesteś Babo Jago?”. Właściwie to artbook, do którego stworzyła kilkanaście ilustracji, towarzyszących kolejnym zwrotkom, które zbliżają do tytułowej postaci (16 lutego pokaże grafikę na wystawie w Klubie Delta.). – Baba Jaga to w świecie dzieci poważny temat - jeden z ich strachów - mówi autorka. - Kiedy byłam mała, przestraszyła mnie we śnie. Musiałam być wtedy w wieku naszego najmłodszego syna Racibora, mieć 5-6 lat. Wciąż pamiętam jak stoi w oknie i puka w szybę.

W Słowiańskiej Agencji Prasowej napisali, że Katarzyna Górewicz stworzyła książkę „o poznawaniu natury rzeczy”. - Baba Jaga jest niebezpieczna, mieszka w domku na kurzej łapce, otoczonym płotem z kości. Strach wynika z niewiedzy, jeżeli czegoś nie znamy to się tego boimy. Jeśli poświęcimy komuś czas, zrozumiemy dlaczego jest taki, jaki jest - mówi artystka.

Po germanistyce pojechała studiować ilustrację na Uniwersytecie Nauk Stosowanych w Hamburgu. Kiedy w XXI wieku książki dla dzieci to feeria, ona wyhamowuje robiąc swoją w czarno - białej technice linorytu. - Ludzie są w dzisiejszym świecie przebodźcowani - tłumaczy. - I chciałam wrócić do książek, które czytała mi mama.

Siedziała i żłobiła matryce do „Baby Jagi” z przerwami przez rok. - To jest pracochłonna technika wymagająca sporo czasu, ale ja w tym żłobieniu odnajduję element medytacji - tłumaczy.

Przedszkolaki myślą, że Baba Jaga napisała o sobie książkę i przyszła z nią do nich do przedszkola.

Swadźba

Do Słowiańszczyzny poprowadziły ją dwie drogi. Pierwszą szła, kiedy spędzała wakacje u babci na Lubelszczyźnie, babcia „straszyła” wodnikiem i ostrzegała,żeby nie podchodzić do studni.

Druga droga jest związana z mężem Igorem Górewiczem, który zajmuje się odtwórstwem historycznym i kulturą słowiańską. Ten panieński wianek rzuciła na wodę siedem lat temu. Piękny był ten ich słowiański ślub na szczecińskim Zamku. Na jej głowie wianek z kwiatów, na jego z liści dębu i chmielu. Obrączki pierścienie podawano im na mieczu.

A z przyszłym mężem poznali się na … Facebooku. Potem pod Hamburgiem w Stade, gdzie mieszkała i nie myślała o powrocie do Polski, zobaczyła go pierwszy raz, kiedy przyjechał na festiwal Wikingów. - Zobaczyłam jego jasne oczy i to był wybór od pierwszego wejrzenia - pamięta.

Na zaślubinach rozbrzmiewała słowiańska obrzędowa pieśń miłosna „Zoriuszka”. Trzy lata temu razem z innymi z drużyny zaśpiewali ją w cywilnych strojach. Nagrali teledysk, który dziś ma 2 mln. wyświetleń na YouTube.

Misternie zdobiona katorga, którą nosi Katarzyna, magiczne pudełko na szyję na amulety i ważne rzeczy, to prezent od męża na pierwszą rocznicę ślubu.

Społeczeństwo równoległe

W zeszłym roku Katarzyna zawiązała zgromadzenie śpiewacze, gromadząc bardzo różnych ludzi chcących śpiewać tradycyjne pieśni. - Ideą było zaszczepienie kultury ludowej w mieście - podkreśla.

W grudniu w domu Górewiczów staje choinka, bo synowie ją lubią, ale też pod sufitem wisi podłaźniczka, słowiańska dekoracja z podwieszanych ozdobionych gałązek. Prezenty przynosi Weles.

Igor Górewicz Drużynę Grodu Trzygłowa założył, będzie już blisko ćwierć wieku temu. Zajmują się odtwarzaniem, przeżywaniem i popularyzowaniem kultury Słowian wczesnego średniowiecza. Odtwórstwo historyczne nazywa społeczeństwem równoległym.

W zeszłym roku na Wolinie spędzili 10 dni w skansenie. - Czas zwalnia, życie pędzi w innym rytmie - opisuje Katarzyna Górewicz. - Pracujemy, zajmujemy się dziećmi, a wieczorem spotykamy się przy ogniu, rozmawiamy, śpiewamy.

Pandemia i ich wystawiła na próbę. Festiwale się nie odbywały. Przykro było patrzeć, że niektórzy musieli sprzedawać instrumenty.

Mokosz

Górewiczowie wychowują trzech synów Czcibora, Oskara i Racibora, i im mama zadedykowała „Jaka jesteś Babo Jago?”

Od trzech lat Katarzyna Górewicz skupia się na motywie Mokoszy: - Na początku przyciągnął mnie symbol, który mnie zaczarował. Nie tylko graficznie. Zaczęłam zgłębiać, kim ona była. To kobieca bogini, ale również Matka Ziemia. Stała się dla mnie opiekunką. (Jej mama zmarła, kiedy Katarzyna była w ciąży i kolejna autorska książka artystki będzie o śmierci). Ułatwia mi samopoznanie i wzmocnienie kobiecej strony.

Jaka jest pozycja kobiety w Słowiańszczyźnie? - Myślę, że siła jest w równowadze - odpowiada. - Naturalnie na pierwszy plan wysuwa się obraz silnych mężczyzn, ale przeplata się z kobietami, które o tych mężczyzn dbają, a z kolei ci mężczyźni szanują te kobiety. Jeszcze dodaje: - Coraz więcej kobiet zajmuje się bardzo zaawansowanym rzemiosłem, tworząc prawdziwe dzieła sztuki. Tworzą własne mikro społeczności, kręgi, czasami wirtualne wioski, w których towarzyszą sobie w trudnych, ale też wesołych chwilach.

Wiele rodzajów motanek

- Jedną z rzeczy, którą znalazłam dla siebie w słowiańszczyźnie jest motanie - mówi Katarzyna Górewicz.

Motanki to wywodzące się z kultury słowiańskiej laleczki z mocą amuletów. Przy ich tworzeniu ze ścinków, najlepiej z naturalnych materiałów, nie używa się ostrych narzędzi: nożyczek, szpilek, igieł; żeby „nie skaleczyć” losu. Mota się je w różnych, ale zawsze tylko dobrych intencjach (to nie ma nic wspólnego z voodoo), żeby zagwarantować pomyślność, pomóc zrealizować marzenia.

Jak znalazła się w sytuacji, w której już naprawdę nie wiedziała, co ma począć, zamotała swoją pierwszą żadanicę, która opiekuje się konkretną intencją. Żadanice to motanki, które są z nami czasowo i po spełnionym życzeniu najlepiej jest je spalić, zakopać. Jest wiele rodzajów motanek. Na przykład bereginia północna to niezwykła i bardzo silna opiekunka, która dostarcza magicznej mocy. Ma siedem warstw na sobie symbolizujących siedem pokoleń, które nas otaczają. Jeśli ktoś jest chory to przy łóżku można mu zrobić laleczkę wypełnioną ziołami. Jak kobieta rodziła to na drzwiach wisiało kilka takich motanek, które miały chronić nowonarodzone dziecko.

Organizuje warsztaty motania, albo kobiety przychodzą do niej z prośbą o motankę. - To ma też w sobie coś terapeutycznego - mówi Katarzyna Górewicz. - Przy motaniu w kobietach budzi się mała dziewczynka, zastanawiają się jak ta lalka ma wyglądać, zaczynają ją ubierać. Jesteśmy tu i teraz tylko z naszą intencją.

Motanki nie mają twarzy, bo to by je upodmiotowiło, a wówczas mogłyby zająć się własnym losem.

Dużą motankę Baby Jagi Katarzyna Górewicz ustawiła w Witrynie - galerii Tu Centrum Szczecin przy ulicy Błogosławionej Królowej Jadwigi. Przechodnie widzieli, że kręciły się przy niej dwa czarne koty.

Ze świeżo wydaną książką "Jaka jesteś Babo Jago?". zdj. I. Górewicz

Sesja z okazji "Nocy Kupały", zdj. Jacek Kacprzak

Grając na ukochanych Hammondach na planie teledysku "House of the Rising Sun", wieża Quistorpa. Zdj. Marek Kalisiński


Wcielając się w postać bizantyjskiej cesarzowe Zoe, na planie teledysku niemieckiej grupy metalowej Leave's Eyes


Personifikacja jesieni. Zdj. Marek Kalisiński

Sesja w Altana 1893 u Andrzeja Grabowieckiego, z jego serii portretów z ulubionym przedmiotem