Trudno dziś uwierzyć, że ponad 135 lat temu historia tragicznej miłości Carmen do żołnierza mogła wywołać tak wielkie zgorszenie. Pomimo, że opera jest najwspanialszym dziełem w dorobku Bizeta, była też jednocześnie przyczyną.... jego przyspieszonego zgonu; autor zmarł zaledwie 3 miesiące po premierze, załamany miażdżącą krytyką, która nań spadła. Dziś Carmen to jedno z najchętniej wystawianych widowisk muzycznych. Jego taneczną interpretację w niedzielę 26.09 mogli obejrzeć widzowie Teatru Polskiego. Artystami byli dobrze znani odbiorcom komercyjnej telewizji tancerze różnych edycji programu You Can Dance.

Fura, skóra i opera

Spektakl (który zobaczyliśmy dzięki szczecińskiej agencji Odeon) był librettem na bazie wątków z opery we współczesnym ujęciu. Sewilla z XIX wieku została zastąpiona współczesnym miejskim krajobrazem, a skomplikowana historia rozgrywana między Cyganami a żołnierzami została przeniesiona w środowisko cygańskiej młodzieży, której stylizacja bardziej przywodziła na myśl subkulturę gothów i metali. Trzeba jednak przyznać, że skórzane stroje, łańcuchy, kajdanki i ciężkie buty na półnagich mężczyznach wyglądały wyjątkowo...efektownie, co potwierdzały damskie westchnienia ze strony publiczności. Historia miłosna Cyganki Carmen i jej uwikłania między dwóch mężczyzn nawet dziś może budzić lekkie poruszenie wśród odbiorców. Carmen w interpretacji Izy Orzełowskiej jest zalotną, wyrachowaną kokietką, bez zobowiązań bawiąca się życiem i mężczyznami. To prekursorka takich postaci jak Scarlett O` Hara, która „wolała o wszystkim myśleć jutro”, trzpiotowatej hedonistki Elizabeth Tyler czy po prostu- współczesnej kobiety wyzwolonej. 

Jej scenicznym przeciwieństwem była ulotna Zoia, której efemeryczność została pięknie podkreślona przez jasną sukienkę z delikatnego, lejącego się materiału. Miłość Zoi do Jana zakochanego w Carmen zakochanej w torreadorze Escamillo (już wiemy przy okazji, co było pierwowzorem „Mody na Sukces”) jest trudniejsza i bardziej wystawiana na razy, gdyż, mimo swego przywiązania, jest odrzucana na każdym kroku. Dodatkowo elementem tragicznym jest fakt bycia w ciąży z Janem. Rozpacz, poczucie odrzucenia i tragizm można było odczytać w każdym solowym wystąpieniu artystki. Pomimo nieodgrywania postaci pierwszoplanowej, jej gra tańcem zachwyciła mnie dużo bardziej od Carmen. Subtelność ruchów, lekkość poruszania się i przede wszystkim niesamowity ładunek emocjonalny, jaki w ten sposób przekazywała, zasługuje na najwyższy podziw.  

                                                                                                                                                                                                  

Historia tańcem pisana

Historia Cyganki Carmen i jej tragiczne w skutkach poszukiwania samca alfa została opowiedziana bez wypowiedzenia jednego słowa. Fabuła, emocje i potyczki między poszczególnymi bohaterami - wszystko to musiało zostać opowiedziane za pomocą tańca, ruchu scenicznego i mimiki tancerzy. Melodią otwierająca każdy akt była miksowana z muzyką współczesną słynna Habanera Carmen z I aktu. Zaczyna się od słów L`amour est un oiseau rebelle (Miłość jest niesfornym ptakiem), które napisał sam Bizet. Jest ona najlepszą charakterystyką głównej bohaterki – niezdolnej do stałego uczucia, często zmieniającej kochanków zalotnicy.

Tancerze z libretta Carmen mieli przed sobą bardzo trudne zadanie. Tego samego dnia występowali w dwóch spektaklach z godzinnym odstępem, tańcząc na lakierowanej, wypolerowanej scenie Teatru Polskiego, nie najlepiej przystosowanej do tanecznych widowisk. Na szczęście, pomimo wyraźnie czasem ślizgających się nóg tancerzy, nikt na scenie się nie przewrócił. Z powodu zmian dekoracji, strojów i ogromnego wysiłku fizycznego, jaki podejmowali tancerze, co 20 minut robiono w spektaklu przerwę. I pomimo że dwie przerwy w tak krótkim czasie nieco wybijały widzów z rytmu, to jednak należy pokornie przyjąć do wiadomości, że tancerze nie są robotami i mają swoją określoną wytrzymałość.                                                                 

                                                                                                           

Edycje wszystkich krajów – łączmy się!

Najbardziej zapadające w pamięć, podobnie jak w rozrywkowym programie You Can Dance, były solówki. Tam miały „ratować życie” i warunkować pozostanie w programie, w sztuce były nośnikiem najwyższych emocji i wyrazem indywidualnej ekspresji. Podjęto, udaną w moim odczuciu, próbę połączenia tradycyjnych wartości Teatru Tańca i baletu z technikami tańca modern jazz i hip hop wraz z new style. Próba tym bardziej udana, że na operowego klasyka do teatru przybyło bardzo wielu młodych ludzi, którzy kupili bilety na spektakl zachęceni obecnością idoli w przedstawieniu i często mieli pierwszy raz w życiu kontakt z poważniejszym repertuarem. Być może sukces tego przedstawienia będzie bodźcem do przekładania na język współczesności – zarówno w dziedzinie muzyki jak tańca, kolejnych wielkich dzieł. Upiór w Opere, Wesele Figara i Don Giovanni czekają!

                                                                                                    

W spektaklu udział wzięli tancerze 3,4 i 5 edycji YCD, a także edycji zagranicznych.

Scenariusz i reżyseria: Iwona Orzełowska

Wystąpili:

Iza Orzełowska (Izzie), Jakub Mędrzycki (Jacob), Brian Poniatowski, Eliza Kindziuk (Elka), Kasia Rasińska (Rasia), Kuba Piotrowicz (Kimbo), Sebastian Piotrowicz (Seba), Adam Beta (Młody), Ada Patłaszyńska, Błażej Szychowski (Blazee), Mariusz Kotarski (Maniek), Patryk Pietrzak (Pat), Marcin Mroziński (Mrozek), Roksana Saniuk (Roxi), Sandra Rzeźniczak (Sandi), Ewa-Maria Marcher (Laura), Natalia Kowalska (Nati), Kamila Wiaderek (Kami).