-Miasto powinno zaangażować się w przejęcie nieruchomości Stoczni Szczecińskiej. Teren stoczni powinien znaleźć się w rękach samorządu właśnie po to, żeby móc w przyszłości decydować o tym, co tam powstanie. Gdy wypuścimy to z naszych rąk, nie będziemy mieć wpływu na proces decyzyjny- mówi radna.

Małgorzata Jacyna- Witt- przewodnicząca klubu radnych Prawa i Sprawiedliwości w Sejmiku Województwa Zachodniopomorskiego

Igor Podeszwik: Czy zawiodła się pani na partii Prawo i Sprawiedliwość?
Małgorzata Jacyna- Witt:
Nie, wręcz przeciwnie. Uważam, że jest to bardzo poważna partia, która bardzo poważnie traktuje Polskę i Polaków. Tutaj w regionie jest to partia opozycyjna i doskonale daje sobie radę.

Skoro ta partia jest taka dobra, to dlaczego nie zapisała się pani do niej?

Siedem lat temu byłam w Unii Wolności i byłam z nią bardzo związana. Uważam, że wstąpienie do partii jest bardo poważną decyzją. W momencie, gdy startowałam z listy wyborczej Prawa i Sprawiedliwości nie należałam do partii. Gdybym teraz wstąpiła oszukałabym tych którzy na mnie głosowali. Dokładnie w ten sposób postąpił pan prezydent Krzystek. Na drugi dzień po wygranych wyborach, jako osoba bezpartyjna i przekonując mieszkańców, że struktury partyjne nie mają wpływu na jego decyzje, natychmiast zapisał się do Platformy Obywatelskiej. Przemyślałam swoją decyzję i stwierdziłam, że do końca kadencji pozostanę osobą bezpartyjną, bo tak jak powiedziałam nie chcę oszukiwać ludzi.

Deklaruje pani, że będzie kandydować na urząd prezydenta Szczecina.

To nie jest jeszcze ostateczna deklaracja, bo taką podejmuje się w momencie rejestracji komitetu wyborczego. Moje dotychczasowe działania, zorientowanie się na Szczecin i współpraca z wieloma ludźmi pokazują, że w Szczecinie jest potrzeba nawiązania koalicji osób, które kochają to miasto. Osób które chcą, aby to miasto dorównało Wrocławiowi, żebyśmy nie mówili ciągle, że Wrocław jest od nas lepszy, bo to nieprawda. My jesteśmy lepsi, bo mamy potencjał. Nie możemy ciągle mieć stanów depresyjnych, że u nas nic się nie uda. Szczecinowi się uda i już, tylko musi być dobrze zarządzane.

Wszystko się zgadza, ale Joachim Brudziński deklaruje, że też będzie kandydował. Dwie osoby związane z PiS-em walczą o to samo, jak to odbierze elektorat?

Myślę, że dla elektoratu to jest bez znaczenia. Zobaczymy jeszcze jacy będą inni kandydaci. Bartłomiej Sochański również deklaruje, że będzie kandydował, a ja swego czasu byłam z nim w jednej partii. Tutaj też byłby dylemat dla byłych wyborców Unii Wolności. Piotr Krzystek, który kandydował jako bezpartyjny obecnie należy do Platformy Obywatelskiej i niekoniecznie cieszy się poparciem wszystkich członków PO. Ja liczę na głosy od osób, które zaakceptują moje widzenie na Szczecin, ale też taką witalność i radość z życia, bo to też jest bardzo ważne.

A jaki ma pani pomysł na Szczecin?

To zostanie przedstawione we właściwym czasie, ponieważ jeszcze nie trwa kampania wyborcza. Dużo swoich pomysłów prezentuję na blogu. Piszę tam np. o Szczecińskim Kwartale Turystycznym- STARÓWKA, czyli o Placu Orła Białego, ale i wszystkich miejscach wkoło. To powinno być żywe miejsce dla mieszkańców Szczecina i można to zrealizować niewysokim kosztem. Kolejna kwestia to lokalizacja stadionu piłkarskiego. Obecnie najważniejszą sprawą dla Szczecina są problemy Stoczni Szczecińskiej i odpowiedz na pytanie: „co będzie dalej?”. Region jak dotąd nie zajmował poważnego stanowiska. Ja nie słyszałam żadnej poważnej wypowiedzi ani prezydenta Krzystka, ani marszałka Husejki. Miasto Szczecin będzie musiało w końcu włączyć się w restrukturyzację tego terenu i w ogóle całego przemysłu stoczniowego.

Miasto ma wyłożyć pieniądze na stocznię?

Miasto powinno zaangażować się w przejęcie nieruchomości Stoczni Szczecińskiej. Powinno kupić bądź wystąpić do Ministra Skarbu o przejęcie tego terenu. 100 milionów złotych, które oferowali Katarczycy to jest żaden pieniądz dla miasta, gdyby rozłożono to na raty.

Wydamy te 100 milionów i co dalej? Mamy dokładać do produkcji statków z budżetu Szczecina?

Absolutnie nie. Do produkcji statków nie powinno się dokładać. Z dokumentów, które są w rękach Nellie Kroes wynika, że bodajże do 2002 roku rząd do produkcji statków w Szczecinie dołożył miliard euro. To są niewyobrażalne pieniądze. Myślę, że powinna powstać komisja sejmowa, aby wyjaśnić co się z nimi stało.

Powinniśmy czekać na postępowanie sądowe, jeśli chodzi o Stocznię Porta Holding. Stocznia Porta Holding będzie występować do sądu o możliwość restrukturyzacji spółki. Tam są ludzie, którzy znają się na przemyśle stoczniowym. Ja nie wierzę w działania polityków, ludzi z Warszawy, którzy po prostu nie mają wiedzy o stoczniach. W Szczecinie są wyśmienici fachowcy ze znamienitymi nazwiskami, znanymi na światowym rynku stoczniowym. Oddajmy proces decyzyjny tym ludziom.

Teren stoczni powinien znaleźć się w rękach samorządu właśnie po to, żeby móc w przyszłości decydować o tym, co tam powstanie. Gdy wypuścimy to z naszych rąk, nie będziemy mieć wpływu na proces decyzyjny.

A może warto te tereny przekształcić w działalność nie-stoczniową. Zmienić wizję Śródodrza, wzbogacić ją o tereny stoczni i rozpocząć przekształcanie przemysłowego Szczecina w miasto poprzemysłowe?

Z czego te tereny będą utrzymywane? Nie, ja uważam, że przekształcanie Szczecina w miasto poprzemysłowe nie ma sensu. Przemysł miękki, czyli opierający się na wykorzystaniu wiedzy i innowacji powinien być kompatybilny z przemysłem stricte produkcyjnym. Interesem naszego kraju i miasta jest utrzymanie przynajmniej części przemysłu stoczniowego w Szczecinie. Z racji położenia, tradycji, ale też z racji czystej kalkulacji. W tej chwili powoli kończy się bessa na rynku przewozów, za dwa-trzy lata ponownie będzie wielki popyt na statki, które będą przewoziły tą masę.

A może wzorem Hamburga gdzie tworzy się nowoczesna dzielnica Hafen City, stworzyć i taką w naszym mieście?

Hamburg to bogate miasto.

My też możemy być...

Na razie nie jesteśmy, bo tych pieniędzy nie mamy. W Polsce dopiero tworzymy gospodarkę i to w bardzo krótkim czasie, bo od 1989 r. Ja jestem wielkim zwolennikiem mieszania funkcji na poszczególnych terenach. Jeżeli istnieje możliwość wykorzystania terenów po to, żeby tworzyć deweloperkę i jednocześnie przemysł, to jestem za. Tak jak w Hamburgu i Malmoe, ale nie rezygnujmy ze stoczni w Szczecinie, bo to naprawdę nic nam nie da. Kilka tysięcy ludzi pozostanie bez pracy, którzy nie dadzą się przekwalifikować na strzygaczy psów, czy bukieciarzy. To są stoczniowcy i dla nich praca jest niezbędna, a dla nas przychody do budżetu.

Upadek stoczni to też dramat dla tych rodzin.

Ogromny dramat i dla młodych ludzi. Bardzo często brano kredyty na ich wykształcenie. W tej chwili, kiedy młody człowiek jest na drugim, trzecim czy czwartym roku studiów następuje zapaść w rodzinie. Skąd wziąć pieniądze na dalsze kształcenie?


Rozmawiam z Małgorzatą Jacyną-Witt. Pamięta pani jak Mirosława Masłowska zagroziła, że odejdzie z partii? Mówiła, że Joachim Brudziński tworzy tutaj własny folwark. Teraz zdecydował, że będzie kandydował. Czy nie ma pani wrażenia, że rzeczywiście tak jest, że Joachim Brudziński nie liczy się z lokalnymi strukturami?

Nie mam takiego wrażenia z prostej przyczyny. Ja jestem przewodniczącą klubu radnych Prawa i Sprawiedliwości w sejmiku. Wśród sześciu osób w klubie Prawa i Sprawiedliwości, trzy osoby są bezpartyjne. Nikt na nas nie naciskał żebyśmy zapisali się do partii. Mamy pełną demokrację, jeśli chodzi o podejmowanie decyzji. Podejmujemy je na podstawie opinii ekspertów. Nigdy nie było żadnych nacisków, żeby robić jakąś zawieruchę na rzecz PiS-u. Tak demokratycznej partii jak Prawo i Sprawiedliwość tutaj w Szczecinie nie znam. A mam wielu przyjaciół zarówno w Platformie Obywatelskiej oraz w Sojuszu Lewicy Demokratycznej, a bardzo dużo wiem jak wygląda dosyć ostra praca liderów tych partii.

Słyszała pani o nowej partii Ludwika Dorna? Szuka ludzi…

W tej chwili zakładanie partii jest bardzo trudne, przede wszystkim ze względu na pieniądze. Ja mam swoją teorię na ten temat. Obecnie partie są finansowane z budżetu państwa i powstanie nowej formacji politycznej bez tych pieniędzy jest niemożliwe. Ale żeby zdobyć te pieniądze trzeba osiągnąć przynajmniej próg 3% poparcia w skali całego kraju. To jest bardzo trudne. Platforma Obywatelska, która szła do wyborów z hasłami wycofania finansowania partii z budżetu, nagle zrezygnowała z tej obietnicy. Platforma chce utrzymać obecny status quo: z jednej strony PO, z drugiej PiS jako opozycja i jednocześnie niedopuszczenie do powstania jakiejkolwiek innej partii. I mamy to, co mamy, czyli absolutną niemoc w powstawaniu jakichkolwiek formacji politycznych.

Nie wierzy pani w sukces partii Dorna?

Nie wierzę w sukces jakiejkolwiek partii, poza tymi, które funkcjonują w ramach dopłat budżetowych.

Dziękuję za rozmowę