Gdzie i kiedy?
niedziela, 19 października 2025, 12:00
Za ile?
8 zł
Muzeum zaprasza na kolejne spotkanie z cyklu Kulinarne podróże po Pomorzu Zachodnim, tym razem będziemy mówić o nalewkach. To już piąte spotkanie przygotowane przez Działy Etnografii Pomorza i Edukacji. Jest ono związane z kulinarnymi tradycjami kultywowanymi w naszych domach.

Przy muzyce na żywo będzie można obejrzeć eksponaty, na co dzień niedostępne dla zwiedzających, włączyć się do dyskusji, jakie nalewki goszczą w naszych domach nie tylko od święta, oraz wziąć udział w konkursie literackim. 

Nazwa nalewka pochodzi od słowa „nalewaj”. W języku polskim używamy tego terminu od XIX wieku. A odnosi się on do słodkich alkoholi. Zwyczaj robienia domowych alkoholi przetrwał na wsiach, gdzie nalewki ciągle traktowano jak lekarstwo. Na Kociewiu robiono nastawy na mniszku lekarskim, krwawniku, dziurawcu czy głogu. Na wschodzie Polski – „żenichę” – nalewkę z dzikiej róży. Gąsior z płynem ustawiano w oknie domu panny na wydaniu. Gdy kandydat na męża został zaakceptowany, dostawał kieliszek napoju.

Nalewka składa się z dwóch składników. Pierwszym jest owoc, liść, gałązka, korzeń czy mleko. Drugim – alkohol. Aby powstała, musi najpierw nastąpić maceracja, potem napój powinien leżakować. Wiadomo, że nalewka z czarnego bzu powinna leżakować cztery lata i dopiero wtedy nabiera charakterystycznego smaku czekolady deserowej. Ogólna zasada mówi, że miękki owoc buduje nalewkę szybciej, ale trunek gorzej się starzeje. Owoce twarde potrzebują więcej czasu, lecz i napój zyskuje na smaku.

Wyrób i picie nalewek to część wspaniałej kulinarnej tradycji Rzeczpospolitej. Bogactwo pól, lasów i sadów dawało zawsze ogromne możliwości. Bardzo dbano, by odpowiednio trunki podawać.

Najlepiej smakuje nalewka z malutkiego kieliszka o pojemności około 30 ml. Do alkoholu słodkiego używamy takiego o czaszy rozwartej, do wytrawnych – wrzecionowatego, prostego. Przed wojną karafki dobierano do nalewek, stąd popularne były naczynia w kształcie różnych owoców. Karafka postawiona w gablocie jest tylko kawałkiem szkła, a napełniona szlachetnym alkoholem ożywa.

I ważna sprawa – na nalewkowych degustacjach, w przeciwieństwie do winnych, trunek musimy wypić. Dopiero po przełknięciu będziemy mogli w pełni docenić jego walory. Już w 1859 roku ziemianin Józef Gluziński pouczał w książce: „Wiszniówka, śliwnianka, jarzębinówka, tarnówka, gruszkówka, jabłkówka, głogówka, malinówka, dereniówka (…), a nawet nastojka z posiekanej jemioły, jagód jałowcowych, czeremchowych, zwłaszcza gdy są te nastojki kilkuletnie, stanowią najwłaściwsze stronom naszym napitki”.