Interesującą inicjatywę podjęli w Szczecinie młodzi ludzie związani z hip hopem. Postanowili stworzyć nowatorskie kursy taneczne. Cel: wynieść dużo z sali i wnieść dużo w siebie. Główna zasada: żadnych ograniczeń! Rozmowa z pomysłodawczynią projektu, Pauliną „Szczypi” Bielecką oraz współorganizatorem kursów, Adrianem Bartoszewiczem.

Agnieszka Szlachta: Skąd pomysł na podjęcie takiej inicjatywy, jak stworzenie kursów tańca?

Adrian Bartoszewicz: Chodząc po imprezach, rozmawiając z różnymi tancerzami związanymi z hip hopem, często spotykałem się z opinią, że w tym środowisku jest za dużo niepotrzebnych podziałów, nerwów i kłótni. Dobrze by było jakoś zmienić tę sytuację, bo to miasto ma wielki taneczny potencjał. Wtedy Paulina powiedziała mi, że nie chce otwierać szkoły, lecz zorganizować zajęcia, na które mogą przyjść wszyscy, niezależnie od tego, czy już gdzieś tańczą, tańczyli, bądź dopiero chcą  nauczyć się tańczyć. Uznałem, że idea jest bardzo interesująca i postanowiłem jej pomóc. Nie jestem tancerzem, więc zająłem się organizacją i promocją.

Paulina „Szczypi” Bielecka:  Tańczę odkąd pamiętam, mam z tym związek odkąd pamiętam, stąd też kwestią czasu było stworzenie czegoś samodzielnie. Potrzeba rozpoczęcia prowadzenia zajęć wzięła się z potrzeby rozwoju, chęci robienia prawdziwego hip-hopu. Tego, co mnie jara, nie ma u nas w mieście, nie serwują tego żadne tzw. „szkoły tańca”. Postanowiłam więc stworzyć miejsce, w którym sama chciałabym tańczyć – tak się zaczęło.

A. S.: Na jakim etapie są przygotowania? Kiedy zamierzacie wystartować z waszymi zajęciami?

A. B.: Wszystko bazuje na zajawce i związanym z nią spontanie, więc się nieco przeciągało (śmiech), ale jest dobrze. Spotkanie organizacyjne odbędzie się we wtorek 12 października o godzinie 19:30 w Centrum Sportu na ulicy Mickiewicza 34. Podczas spotkania zostaną przekazane wszelkie niezbędne informacje. Natomiast pierwszy trening odbędzie się we czwartek 14 października o godzinie 19.30. Przyjdźcie, a wszystkiego się dowiecie.     

P. B.: Nie ma czegoś takiego jak przygotowania (śmiech). Po prostu jest sala, są chęci, są ludzie – to są zajęcia. Kwestia małej organizacji tego wszystkiego i start. Będzie to spotkanie czysto organizacyjne, niemniej jednak bardzo ważne. To osoby które przyjdą, zadecydujecie razem ze mną, jak będziemy pracować (jeśli chodzi o dni i godziny treningów, tak by wszystkim pasowało). Na pewno będą zajęcia w czwartki o godzinie 19.30 i piątki lub soboty.

A. S.: Czego będzie można nauczyć się na waszych kursach? Jaka jest wasza oferta?

A. B. : Dobrego stylu i baunsu (śmiech), ale o tym dokładnie opowie główna instruktorka.

P. B.: Wszystkiego (śmiech)! Skupiam się na szeroko pojętym hip-hopie i to jest główny temat naszych zajęć. Taniec to wyrażanie siebie, a więc przede wszystkim – jak dla mnie – zajawka. Treningi będą urozmaicone, a uczestnicy poznają różne techniki tańca. Wychodzę z założenia, że każdy ma inne potrzeby – jednych kręci house, innych oldschool. Jeżeli ktoś ma specjalne życzenie poznania konkretnego stylu, a nie wykracza to poza zakres moich umiejętności, to robię właśnie to, czego oczekują ludzie na treningu. Techniki i style, które na pewno się pojawią, to: hip-hop, oldschool, newstyle, house, new age, popping, wacking, contemporary + hip-hop, ground moves. Ponadto trochę improwizacji i zajawki, przejścia w inny świat. Bawimy się w czary-mary i odkrywamy możliwości w naszym ciele lub przełamujemy się po prostu, zwyczajnie a skutecznie.

A. S.: Zamierzacie uczyć tańca hip hop, jednak mówicie, że nie będzie to tylko break dance ani to, co widzimy w programach rozrywkowych. Co więc rozumiecie przez naukę hip-hopu?

A. B.: Kolejne pytanie kierowane w głównej mierze do instruktorki (śmiech).

P. B. : To proste i trudne pytanie. Bo hip-hop to hip-hop. Każdy ma inne wyobrażenie tego stylu i każdy inaczej ten styl tańczy. Ja jaram się tym hip-hopem, który miesza wszystko i tworzy coś innego: zaskakującego i niebojącego się dziwności. I chyba wolę pokazywać to niż o tym mówić (śmiech).

A. S.: Paulino, wiem, że masz już sporo osiągnięć na swoim koncie. Czy mogłabyś powiedzieć coś więcej na ich temat?

P. B.: Oczywiście. Brałam i ciągle biorę udział w różnych imprezach. Każda impreza taneczna, tzn. jakieś zawody, mistrzostwa, contesty, battle – to nic innego, jak okazja do spotkania mniej lub bardziej zajawkowych ludzi, wymiany doświadczeń, skonfrontowania umiejętności, „nabuzowania się” pozytywną energią i motywacja do jeszcze większej pracy. Nie medale, nie osiągnięcia, nie wygrane. Jednak o wiele większe znaczenie mają dla mnie Mistrzostwa w XMA (Extreme Martial Arts), które również trenuję. Tu mogę pochwalić się sumiennie wypracowanym wicemistrzostwem Polski, które niedawno zdobyłam. Swoją drogą nie powiem, że nie ma to wpływu na mój taniec i treningi – więc kolejny skill do zajęć. I to arcyciekawy (śmiech)!

A. S.: Czym wasze zajęcia będą się różniły od tego, co oferują inne szkoły w naszym mieście?

A. B.: Przede wszystkim brakiem ograniczeń oraz zamknięcia. To ma być miejsce, w którym będzie można spokojnie pouczyć się tańczyć w mało spotykany sposób. Za to bardzo wciągający (śmiech).  

P. B.: Na zajęciach chcę pokazać ludziom inną stronę tańca. Inną niż ta, którą serwuje się tradycyjnie. U mnie nie ma zajęć na: „pięć, sześć, siedem i...”, po czym kroczek-kroczek. Jest zabawa z ciałem, nauka umiejętności wyszukania w sobie jak największej kombinacji ruchów i kreatywność. Lubię zaskakiwać w swoim tańcu, ruszać się tak, by ludzie zastanawiali się, co się dzieje. Zresztą trzeba przyjść i zobaczyć, a jak już się przyjdzie, to się na pewno nie zawiedzie (śmiech). To już trzeci rok, jak prowadzę zajęcia. Chcę, by ludzie przychodząc, wychodzili w pełni usatysfakcjonowani. Jestem na sali po to, by dać jak najwięcej z siebie. Zawsze wesoło, zawsze na maksa. Chciałabym, by po moich zajęciach uczestnik umiał usłyszeć muzykę, wyłapać w niej wszystkie dźwięki i poruszyć każdą częścią ciała w rytm najbardziej pokręconych bitów i się tym zwyczajnie bawić. Zapraszam!

Do kogo przede wszystkim adresowana jest wasza oferta?

A. B.: Krótko mówiąc: do wszystkich. Do tancerzy, którzy już tańczą, a chcieliby nauczyć się nowych rzeczy. Do byłych tancerzy, którzy chcieliby przypomnieć sobie, jak to było na parkiecie. Do osób, które chcą nauczyć się tańczyć. Oraz do osób, które są aktywne i chcą przyjść dla samego treningu. A wierzcie mi, że taniec jest świetnym sposobem na aktywny wypoczynek. Półtorej godziny treningu może zrobić swoje.

P. B.:  Zajęcia są „open”, czyli dla wszystkich: bez podziałów ze względu na doświadczenie, wiek czy cokolwiek innego. Bo przychodząc na nie i tak będziecie na poziomie zero, jak czysta kartka, na której będziemy dopiero coś tworzyć. Na treningach jest fajna atmosfera, bo chodzi o fajnie spędzony czas. Ja jestem otwarta na ludzi, nie ma dla mnie znaczenia, kto przychodzi, czy gdzieś tańczy, czy jest związany z jakąś szkołą tańca, czy jest zielony w tym temacie.

A. S.: Kiedy i gdzie będzie można uzyskać więcej informacji o kursach?

A. B.: Informacje będą dostępne na stronach internetowych naszych partnerów oraz na plakatach rozwieszonych na uczelniach, salach sportowych. Najlepiej jednak przyjść na spotkanie organizacyjne lub na same zajęcia, gdzie wszystkiego się dowiecie. Serdecznie zapraszamy.    

P. B.: Dokładnie tak, zawsze można również napisać do mnie na facebook-u lub zadzwonić. Można też znaleźć mnie w Centrum Sportu przynajmniej trzy-cztery razy w tygodniu i pogadać. Wielkich billboardów ani kampanii reklamowych nie będzie (śmiech).