W śmigus-dyngus ulice Szczecina pełne są młodzieży uzbrojonej w zimną wodę. Nikt jednak nie mógł się spodziewać tak szalonej akcji, jaka rozegrała się na trzech przystankach autobusowych...

Śmigus-dyngus, czy też lany poniedziałek sięga korzeniami do XV wieku, kiedy to smagano się witkami i symbolicznie oblewano wodą na znak wiosennego oczyszczenia. Z upływem czasu święto to nabrało coraz większego rozmachu i dziś w świąteczny poniedziałek lepiej nie pokazywać się w centrum Szczecina. Oblewanie wygląda różnie, zaczynając od korzystania z plastikowych jajek czy pistoletów na wodę, kończąc na prastarym wynalazku - wiadrze. Jednak to, co działo się w tegorocznego śmigusa-dyngusa przerosło moje najśmielsze oczekiwania!

05.04.2010 r. około godziny 11:00 z pewnej niewielkiej uliczki na Gumieńcach wyruszył biały mercedes z grupą znajomych w środku. Widok był iście intrygujący, gdyż z samochodu wystawała flaga z napisem `akcja terror`, a sami `terroryści` mieli na twarzach białe, teatralne maski. Cały happening zaczynał się od tego, że mercedes powoli wjeżdżał w przystankową zatoczkę. Kiedy już był na wysokości wiaty drzwi otwierały się i na niczego niespodziewających się ludzi już leciał kubeł zimnej wody. Wtedy drzwi szybko zamykały się, a mercedes odjeżdżał z prędkością bliską prędkości światła w siną dal. I tak w około 40 minut ofiarami tej ekipy padli przechodnie z przystanków: Wierzbowa, Reda i Płocka autobusów linii 61, 81 itd.

Oczywiście nie obyło się bez małych wpadek. Podczas jednej akcji przejęty zamachowiec tak bardzo wczuł się w rolę, że... wypadł z samochodu razem z wiadrem! Żeby było śmieszniej, kiedy próbował dostać się z powrotem do auta, drzwi trzasnęły tuż przed jego nosem i tak przez następne kilkanaście sekund gonił za samochodem, póki kierowca nie zwolnił i nie wpuścił go na pokład. Jak widać nawet terrorystom czasem zdarzy się zrobić coś zabawnego!

Dla samych oblanych ta akcja zapewne nie była zabawna, chociaż bycie częścią czegoś tak niecodziennego i szalonego powinno dawać pewną satysfakcję. Nie można też zaprzeczyć, że ten happening był po prostu kontynuacją, a nawet pielęgnacją starych, pięknych tradycji. Możemy być dumni z fantazji naszej szczecińskiej młodzieży. Dzięki takim, jak oni zawsze dzieje się coś ciekawego.