Rudi Fontana urodził się w Modenie, we Włoszech. Tam dorastał, żył, pracował i tworzył - wszystko do 2008 roku, gdy postanowił się przenieść do Szczecina. Dlaczego właśnie nasze miasto? O uroku Szczecina, pasji, która jest pracą, domu, który jest bardziej tutaj, niż tam, życiu po zmierzchu i bidecie, który podzielił Europę opowiada Rudi Fontana.
Rudi Fontana w Szczecinie jest od 2008 roku, przyjechał tutaj za swoim kuzynem, który kilka lat wcześniej osiadł z rodziną w okolicy naszego miasta. To dzięki niemu zaczął poznawać lokalną historię i kulturę, a przede wszystkim ludzi stąd. Namawiany przez kuzyna i nowych przyjaciół, a także popędzany ekonomicznym kryzysem podjął decyzję, że to właśnie Szczecin będzie jego nowym domem.
Czym się zajmujesz?
Projektuję wnętrza i zajmuję się Interior Design. Nie pracuję tylko dla osób prywatnych, ale zajmuję się także miejscami użytku publicznego. Od jakiegoś czasu pracuję nad częścią estetyczną dziedzińca, który znajduje się na uniwersytecie. To będzie miejsce spotkań uniwersyteckich, ale też będzie dostępne dla osób prywatnych. Żeby dać do zrozumienia, że uniwersytet nie jest martwą częścią, ale taką która jest dostępna także dla osób, które nie uczęszczają na tę uczelnię. To nie tylko będzie miejsce spotkań kulturalnych, ale także np. wymiana gastronomiczna, będą kursy kuchni, będą spotkania artystyczne, wystawy i ekran, który będzie schodził z sufitu. Nie można tego nazwać miejscem publicznym, ale nie będzie to tylko do użytku uczelni. To dosyć nietypowa sprawa dla interior designera. Mówię o tym, by było jasne, że nie zajmuję się tylko miejscami prywatnymi. Jestem wdzięczny i zaszczycony, że mogę brać udział w ważnym – z punktu kultury – wydarzeniu dla tego miasta.
Czy szczeciński rynek jest łatwy dla projektanta wnętrz?
Przede wszystkim żyjemy w takim kontekście społecznym i ekonomicznym, ze łatwych rzeczy już nie ma, albo jest ich bardzo mało. Jest tutaj pole na tę pracę, jednak każda rzecz w dzisiejszych czasach musi dojrzeć. Jeżeli w jakimś kontekście jakaś rzecz jest możliwa, to trzeba na to patrzeć pozytywnie. Szczecin, z tego co widzę i słyszę to nie jest takie miasto, które wciąga wszystkie najnowsze pomysły, wchłania jak gąbka. Te mechanizmy są bardziej faworyzowane w takim miastach, gdzie jest więcej turystów. Jednak to co widzę w Szczecinie, to w ciągu tego czasu, czyli bardzo szybko, rozwija się gust estetyczny mieszkańców. Zauważa się to w nowych, młodych pokoleniach. Tak jak zawsze to jest. Wśród osób podróżujących, czytających, obserwujących, doświadczających innych kultur, w ciągu 4-5 lat zauważyłem, że ludzie są o wiele bardziej otwarci mentalnie. Wracając do pytania, łatwych rzeczy jest bardzo mało, dodatkowo dla mnie kłopotem jest język, nie jestem w stanie wyjaśnić mojej pracy bezpośrednio i to jest pewne ograniczenie. Ale prawda jest taka, że miasto bardzo się rozwija – szkoda, że nie wszyscy tak uważają. Ale ja jestem z zewnątrz, więc obserwuję Szczecin w inny sposób.
A nie było takiej myśli, że w większych, prężniejszych miastach byłoby lepiej pracować?
Wiem, że inne miasta są prężniejsze i czasami się zastanawiałem. Ale z upływem czasu coraz bardziej zdawałem sobie sprawę z tego co tutaj się dzieje. Zauważyłem pozytywne aspekty miasta. Wierzę w przyszłość Szczecina. Miasto straciło swoją identyfikację historyczną - mówię tutaj też o stoczni. Bo mówiąc o Szczecinie od razu przychodziła do głowy stocznia. Możliwe, że w tym okresie zwolnił sam Szczecin i zmniejszył zaufanie mieszkańców. Ale teraz można wyliczyć pozytywne aspekty. Przede wszystkim szczęśliwa jest geografia miasta, które jest tak blisko Berlina. Poza tym ci, którzy przyjeżdżają do Polski ze Skandynawii najbliżej mają nasze miasto. Szczecin przeinacza się z miasta produkującego statki, na ważne miasto usługowe. Widać to patrząc tylko na fakt ile biurowców powstaje. Ale w Szczecinie wciąż brakuje dwóch rzeczy, żeby nasze miasto było naprawdę międzynarodowe. Przede wszystkim lotnisko. To w Goleniowie jest za małe, brakuje bezpośrednich połączeń. Druga sprawa to fakt połączenia z Berlinem. Mimo, że teraz droga jest dobra, przydałaby się jeszcze lepsza– nie mówię o turystycznej podróży do Berlina – mówię o ciężarówkach, o transporcie, o jego szybkości. Często bywa tak, że wiele firm zatrzymuje transport w Berlinie, a później zamawia kurierów.
Jakie było pierwsze wrażenie, gdy zobaczyłeś Szczecin?
Trudno powiedzieć o jednej rzeczy. Być może pierwsze wrażenie było czymś emocjonalnym. Doszło do mnie, że Szczecin jest na miarę człowieka. Co to znaczy? Po pierwsze Szczecin nie jest ani za duży, ani za mały. Połączone z wielkością miasta, to co mnie zadziwiło, to łatwość tego miasta. Tutaj wszystko jest łatwe, np. można iść do kina w kilku minut, można wrócić do domu, wyjść w nocy z kina i do domu wrócić na piechotę i nic się nie stanie. W Mediolanie ryzykuje się życiem. W innych miastach europejskich nie jest tak spokojnie. Trzeba albo żyć w zamknięciu, albo poruszać się w grupach, bo inaczej może wydarzyć się coś złego. Tutaj można świętować każdego dnia, można iść do klubu, wyjść o 3 w nocy i nic się nie wydarzy. To jest niesamowite. Oczywiście, pewnie są specyficzne dzielnice, ale jeśli żyje się normalnym życiem jest bezpiecznie – tego nie odczuwałem od wielu lat. Fascynują mnie także rozwiązania urbanistyczne. Niesamowite jest to, że jest tutaj tyle zieleni i parków. Szczecin się rozwinął bez wkraczania za bardzo na tereny zieleni, nie zacementował się. Nasze miasto ma duże płuca. Jest jeszcze wiele zaskakujących elementów, ale proszę nie myśleć, że w Szczecinie wszystko jest cudowne i piękne. Zdarzają się różne trudności, sprawy, które można polepszyć. Ale inaczej patrzę na miasto. Szczecinianie często są zmęczeni Szczecinem, tak jak ja byłem zmęczony Włochami.
Czy są w Szczecinie rzeczy z życia codziennego, które zadziwiają?
Czegoś dziwnego, innego nie zauważyłem. Jasne jest, że w porównaniu z Włochami musiałem się do niektórych rzeczy przyzwyczaić, też w sensie pozytywnym. Byłem zdziwiony, że sklepy i banki są tak długo czynne. Tutaj godziny pracy są o wiele dłuższe niż we Włoszech i to doceniam. Ale to nie tylko w Szczecinie, może to nie jest plus dla Szczecina, tylko minus dla Włoch. Ale poza tym nie ma dużych różnic z punktu widzenia sposobu na życie. Chyba, że mogę sobie zażartować: mówi się, że Europa jest podzielona na dwie części – tę w której jest bidet i w której nie ma. Ale to oczywiście tylko żart. Każda sytuacja, w tym wypadku wyposażenie łazienki jest dzieckiem stylu życia. Nie jest to drażniące, to po prostu cecha charakterystyczna. Tak jak przyzwyczajenia. To coś w stylu tego, że ludzie wolą brać kąpiel, albo prysznic, ale dla mnie ważne jest tylko, że jesteśmy czyści.
Czy Twoja narodowość wpływa na klientów, czy fakt, że jesteś Włochem sprawia, że masz ich dużo?
Moje pochodzenie zaciekawia, bardzo często jest plusem. Bo włoski projektant kojarzy się ze stylem. Ale też czasami się za to płaci, bo dla ludzi, Włoch równa się droższy. Ludzie nawet nie sprawdzą informacji, tylko z miejsca myślą, że będzie drogo. Każda rzeczywistość jest prawdziwa w swoim własnym kontekście. Teraz moim kontekstem jest Szczecin, kontekst nie jest w euro, ale w złotówkach, jestem świadomy rzeczywistości, więc nie myślę, by wyjść poza granice logiki naszej, szczecińskiej ekonomii.
Brakuje Ci czegoś w Polsce?
Mógłbym powiedzieć, że brakuje mi włoskiej kawy, ale to nieprawda, bo w Szczecinie można napić się włoskiej kawy, można tutaj dostać wszystko włoskie: wino, sery, wędliny, etc. Kiedy mówię, że tęsknię za włoską kawą, tak naprawdę tęsknię za daną sytuacją z przeszłości, gdy piłem tę kawę. Ale też wolę nie patrzeć na to za czym tęsknię, wolę widzieć, wolę myśleć o tym co mam teraz.
Komentarze
3