„Nie będę nic sobie zakładać na twarz” – szczecińska straż miejska od ubiegłego tygodnia prowadzi kontrole w komunikacji publicznej. Sprawa pasażerki, która nie chciała założyć maseczki i szerzyła teorie spiskowe, skończy się w sądzie.

Strażnicy miejscy od ubiegłego tygodnia prowadzą kontrole zakrywania ust i nosa w środkach komunikacji publicznej.

– Najczęściej interwencje przynoszą pożądane efekty, kończą się zwróceniem uwagi, nakazem zasłonięcia ust i nosa maseczką – informuje Joanna Wojtach, rzecznik prasowy Straży Miejskiej w Szczecinie.

Zdarzają się jednak wyjątki, które potwierdzają regułę.

„Nic nie będę zakładać na twarz”

W środę rano dwaj strażnicy pełnili służbę w patrolu pieszym. Podczas kontroli w tramwaju jadącym z pętli Kwiatowa, jeden z nich zauważył kobietę, która nie miała założonej maseczki, mimo dużej liczby pasażerów.

– Strażnik po przedstawieniu się i podaniu przyczyny interwencji grzecznie poprosił młodą kobietę, aby zasłoniła nos i usta, jednak ta oświadczyła, że nie posiada maseczki i nie będzie nic sobie zakładać na twarz – relacjonuje Joanna Wojtach.

Strażnicy chcieli wylegitymować kobietę, jednak ta argumentowała, że straż miejska nie ma do tego prawa. Przedstawienie artykułów prawnych również nie przekonało kobiety, która w dalszym ciągu odmawiała wylegitymowania się.

– Pytana o powód takiego zachowania stwierdziła, że źle się czuje. Ignorowała funkcjonariuszy, rozmawiając przez telefon. Strażnicy chcieli wezwać zespół ratownictwa medycznego, ale pasażerka stanowczo odmówiła – dodaje Joanna Wojtach.

„Wirus, którego nikt nie widział”

Kobieta miała zaproponować, aby dokończyć interwencję na zewnątrz. Strażnicy zgodzili się i w tym momencie zaczęła się „zabawa”.

– Pani wysiadła z tramwaju, a następnie ponownie wsiadła drugimi drzwiami. Oburzona na strażników, że w dalszym ciągu jej nie odpuszczają, zaczęła im grozić z tytułu rzekomego ograniczania jej wolności – relacjonuje rzeczniczka szczecińskiej straży miejskiej.

Potem pasażerka wygłosiła monolog o „zmowie rządzących, złodziejach i kryminalistach wyciągających pieniądze od ludzi, fałszywej pandemii i wymyślonym wirusie, którego nikt nie widział”. Wówczas zaczęli reagować inni pasażerowie, wśród których kobieta miała wywołać zdenerwowanie i obawy.

– Prosili ja, aby przestała wygłaszać te swoje herezje i domagali się opuszczenia przez nią pojazdu, skoro się źle czuje, bo być może jest źródłem zakażenia. Kobieta pozostawała głucha na te prośby, twierdząc, że nie ma żadnych badań potwierdzających istnienie wirusa – dodaje Joanna Wojtach.

Próbowała uciec i wzywała pomocy

Strażnicy nakazali kobiecie opuszczenie pojazdu na najbliższym przystanku, aby dokończyć interwencję. Zgodziła się, ale na przystanku Ku Słońcu/Rondo Gierosa próbowała uciec.

– Wtedy zaczęła się „pokazówka”. Zaczęła głośno krzyczeć, że strażnicy się nad nią znęcają, szarpią ja i za to wszystko poniosą karę. Poprosiła o pomoc rowerzystę. Mężczyzna dzielnie jej sekundował. Oświadczył, że na pomoc wezwał patrol policji. Pytał też o podstawy prawne tej interwencji i utrudniał jej prowadzenie – zaznacza rzecznik prasowy Straży Miejskiej w Szczecinie.

Z relacji strażników wynika, że kobieta odmawiała wejścia do radiowozu i stawiała opór.

– Wobec kobiety użyto środków przymusu bezpośredniego w postaci siły fizycznej. Radiowóz próbował blokować włączony w akcję rowerzysta. Tym razem to nim zajęli się strażnicy, odciągając go od radiowozu, który odjechał na Komisariat Policji Pogodno. Tam w końcu udało się wylegitymować niesforną pasażerkę – kończy Joanna Wojtach.

Wobec kobiety został skierowany wniosek do sądu o ukaranie za naruszenie kilku artykułów z Kodeksu Wykroczeń – art. 116 o nieprzestrzeganiu zarządzeń leczniczych, art. 51 o zakłócaniu ładu i porządku oraz art. 65 o wprowadzeniu w błąd, co do tożsamości.