Napięta sytuacja między inwestorem – miastem Szczecin, a stowarzyszeniem „Ocalmy Zabytek” może jeszcze długo nie zostać wyjaśniona. Istnieje więc niebezpieczeństwo, że nie powstanie Szczeciński Szybki Tramwaj oraz, że zabytek zniszczeje nie doczekawszy się należnej rewitalizacji. Postanowiliśmy sprawdzić skąd wziął się ten konflikt.
Jako mieszkańcy Szczecina chcemy żyć w prężnie rozwijającym się mieście, które zapewnia sprawną komunikację między lewym, a prawym brzegiem Odry oraz dba o swój dorobek historyczny i kulturalny. Stawianie na obie wartości przecież procentuje i pozwala się miastu rozwijać. Dlaczego więc dopiero przy okazji utraty 100 mln dotacji na oczekiwany od lat Szczeciński Szybki Tramwaj jako mieszkańcy dowiadujemy się o wartościowym zabytku, jakim jest Willa Grüneberga i jej otoczenie?
Zaczęło się w 1965r...
- Aby rzeczowo mówić o budowie Szczecińskiego Szybkiego Tramwaju, należy się cofnąć aż do roku 1965. Wszystkie powstające od tego czasu plany zagospodarowania przestrzennego miasta mówiły, że teren przy ul. Batalionów Chłopskich przeznaczony jest pod inwestycje o charakterze komunikacyjnym – drogową bądź tramwajową. We wszystkich tych planach budynek o numerze 61 był przeznaczany do rozbiórki. Taki zapis powtórzono w planie, który został uchwalony w roku 2004. Gdy projekt tego planu był sporządzany, służby miejskie zwracały uwagę Wojewódzkiemu Konserwatorowi Zabytków, że budynek ma walory historyczne, jednak WKZ wydał postanowienie uzgadniające projekt planu bez uwag w zakresie ochrony konserwatorskiej i w związku z tym nie było podstaw wpisania obiektu na listę zabytków. Na podstawie tego planu rozpoczęto prace projektowe SST. Trzeba dodać, że przed uchwaleniem planu każdy, kogo plan dotyczy, ma prawo wnieść swoje uwagi i zastrzeżenia. Nikt nie przeciwstawił się proponowanym zapisom dotyczącym budynku przy ul. Batalionów Chłopskich 61. – mówi Bożena Kowalewska, Zastępca Dyrektora Wydziału Inwestycji Miejskich.
Stowarzyszenie „Ocalmy Zabytek”
Na temat kolizji projektu SST i willi Mariusz Łojko dowiedział się w lutym 2010 roku z artykułu w lokalnej prasie. W obronę willi zaangażował się ze względu na wyjątkową historię jej właścicieli, rodziny Grünebergów znanej na całym świecie z budowania organów. Przypomnijmy, że największe na świecie organy mechaniczne w Lipawie (na Łotwie) zbudował Barnim Grüneberg w Szczecinie.
W czerwcu 2010 roku ukazał się w renomowanym, niemieckojęzycznym czasopiśmie „Ars Organi”, publikowanym na całą Europę, jego artykuł „Dom rodziny budowniczych organów w Szczecinie ma zostać zburzony”. Wspomniany artykuł w „Ars Organi” spowodował olbrzymie zainteresowanie szczecińskim zabytkiem autorytetów i organizacji w zachodniej Europie. Między innymi pani Eveliny Odrich, potomkini Johana Sebastiana Bacha, międzynarodowej organizacji „Europa Nostra”, której prezydentem jest światowej sławy tenor Plácido Domingo, a także samego wnuka dawnych właścicieli willi - Burgharda Grüneberga, z którym wcześniej nie było kontaktu.
Temat szczecińskiego zabytku podjęły także opiniotwórcze gazety niemieckie, takie jak "Frankfurter Allgemeine Zeitung" i „Der Tagesspiegel”, a nawet amerykańska agencja informacyjna „Bloomberg News”.
Na rzecz zachowania willi Grüneberga i dawnej fabryki organów utworzył się międzynarodowy ruch społeczny „Ocalmy Zabytek”, który jest od maja 2011 roku oficjalnie reprezentowany przez Stowarzyszenie „Ocalmy Zabytek”. - Jako stowarzyszenie obecnie wspieramy współwłaścicieli zamieszkujących willę w ich staraniach o objęcie ochroną konserwatorską całej nieruchomości, którą stanowi willa Grüneberga z otoczeniem ogrodowym oraz budynek dawnego warsztatu organowego, zlokalizowany na końcu sadu owocowego – mówi Mariusz Łojko. - Zespół ten, wraz ze znajdującą się na sąsiedniej działce fabryką organów Barnima Grüneberga, zaprojektowaną w 1905 roku, tworzył razem kompleks rezydencjonalno-fabryczny rodziny Grünebergów. - oprowadza nas po terenie Mariusz Łojko. Wstępnie prezes stowarzyszenia ustalił, że z byłej fabryki organów zachowało się prawdopodobnie 20-30% oryginalnej substancji. Łojko zwraca uwagę, że w Polsce nie ma drugiego takiego zespołu historycznego, gdzie produkowano organy i na dodatek tak wysokiej klasy oraz, że to miejsce jest wyjątkowe również na skalę europejską.
- Jeśli uda się nam ocalić ten zabytkowy teren – to mam nadzieję, że powstanie od dawna planowana fundacja, aby utworzyć w tym miejscu centrum kultury organowej. Finansowe wsparcie w remontowaniu i utrzymaniu obiektu zadeklarowało już między innymi niemieckie ministerstwo kultury. Na Prawobrzeżu brak jest poważnego ośrodka kultury. Dlatego cztery rady osiedlowe poparły inicjatywę stowarzyszenia – mówi Mariusz Łojko, który podkreśla, że warunkiem powodzenia niniejszej inicjatywy jest jednakże przychylność i chęć współpracy miasta. - Nikt nam na siłę nic nie wybuduje, inicjatywa musi wyjść od nas. Przeciągający się od roku konflikt wokół zabytku nie służy sprawie. Czas ucieka. Ministrowie, czy prezesi fundacji się zmieniają, a pieniądze nie będą dla nas czekały w nieskończoność – konkluduje Łojko.
Willa zabytkiem
W maju 2009r. zostaje złożony pierwszy wniosek o wpis do rejestru zabytków. Wojewódzki Konserwator Zabytków odmawia wpisu. Obrońcy willi odwołują się do Ministra Kultury. Ten nakazuje, aby postępowanie odbyło się raz jeszcze. W drugim postępowaniu WKZ postanowił wpisać obiekt do rejestru zabytków. - Miasto zgodziło się z tym. Mogliśmy się też odwołać do ministerstwa, ale tego nie zrobiliśmy. Zaproponowaliśmy kompromis. Uznaliśmy, że jest możliwość zachowania willi i uszanowania dziedzictwa historycznego przy jednoczesnej realizacji SST. Ceną tego kompromisu jest przesunięcie willi i przeznaczenie go na cel publiczny – mówi Bożena Kowalewska.
Willa nie kolduje z trasą SST?
- Sama willa nie koliduje z trasą SST. Torowisko tramwajowe przebiega w odległości 10 metrów od budynku i nie stwarza dla niego zagrożenia. W miejscu, gdzie stoi willa, zaprojektowano bowiem kolektor kanalizacyjny. - tłumaczy nam Mariusz Łojko.
19 listopada 2010 r. dr inż. arch. Tomasz Cykalewicz – rzeczoznawca Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego w zakresie opieki nad zabytkami w dziedzinie urbanistyki, przygotowuje na zlecenie Zachodniopomorskiego Konserwatora Zabytków opinię dotyczącą możliwości uniknięcia kolizji między planowaną trasą szybkiego tramwaju miejskiego i warunków ochrony zabytkowej willi przy ul. Batalionów Chłopskich 61, z której to ekspertyzy wynika, że „zarówno ze względów technicznych, jak i formalnych możliwa jest zmiana rozwiązania odcinka trasy szybkiego tramwaju kolidującego z zabytkową willą”. W opinii wskazuje się na różne możliwości rozwiązania problemu poprzez, na przykład, przebudowę kanalizacji sanitarnej i dojść pieszych do przystanku, czy też inne rozwiązanie układu komunikacyjnego. - Ta opinia potwierdza nasze argumenty o możliwości i słuszności potrzeby przeprojektowania planów szybkiego tramwaju bez konieczności ingerencji w obszar zabytkowy. Jeszcze przez cały rok 2011 istniała możliwość skorygowania kolektora. Jednakże miasto wytwarzało sztucznie atmosferę grozy, że już nie ma czasu na korektę i utracimy dotacje – mówi Mariusz Łojko oraz powołuje się na informacje z Ministerstwa Infrastruktury o tym, że wskazywane terminy są dobrowolnymi deklaracjami beneficjenta, czyli władz miasta Szczecina, a jedynym ograniczeniem jest konieczność rozliczenia inwestycji do 2015 r. – - Przypomnę komunikaty prasowe urzędników miasta, które panicznie przedstawiały sytuację, że ostateczny termin upływa w marcu 2011 r., potem mówiono o czerwcu... – dodaje. - Urzędnicy miejscy do dzisiaj nie przedstawili wobec ekspertyzy dr Cykalewicza rzetelnego projektu alternatywnego i nie poddali pod dyskusję. Ograniczyli się jedynie do zaprezentowania słownych argumentów biura projektowego z Gdańska, zainteresowanego realizacją swego projektu w pierwotnej formie. - podsumowuje Łojko.
- Miejscowy plan mówi o tym, że Batalionów Chłopskich i Gryfińska ma być w przyszłości drogą główną z dwiema jezdniami. Zgodnie z nim, ale także w myśl wcześniejszych planów, budynek przeznaczony był do rozbiórki. Gdyby miał zostać w tym miejscu, to trzeba by planować inne rozwiązania. Oznaczałyby one przesunięcie drogi i konieczność wyburzenia budynków o numerach 64, 65 i 67. Co z ich mieszkańcami? - mówi Bożena Kowalewska – Należy dodać, że proponowane przez Stowarzyszenie inne rozwiązania nie są możliwe do realizacji. Poprowadzenie trasy tramwaju estakadą nie spełniałoby norm środowiskowych, za wysoki byłby poziom hałasu. Sugerowane poprowadzenia torowiska na poziomie ulicy zamiast w planowanym obecnie zagłębieniu, jest sprzeczna z podstawowym założeniem Szybkiego Tramwaj, który na całej swej trasie powinien bezkolizyjnie krzyżować się z innymi drogami. Trzeba też wspomnieć, że przygotowując się do inwestycji rozebraliśmy kilka innych budynków mieszkalnych i pozyskaliśmy prawa do gruntu.
Jest kompromis?
Czy jest więc jakiś kompromis? Miasto chce przesunąć budynek w inne miejsce. To dla Stowarzyszenia „Ocalmy Zabytek” jest absolutnie nie do zaakceptowania. - Pomijając już wszelkie ryzyko, jakie niesie ta operacja dla samego budynku, to z dokumentacji otrzymanej z urzędu miejskiego wynika, że willa miałaby po przesunięciu stanąć w miejscu innego zabytku – dawnego warsztatu organowego, a droga dojazdowa do willi przebiegać miałaby przez zabudowania dawnej fabryki organów. Takie rozwiązanie powoduje wyburzenie zarówno budynku warsztatowego, jak i zabudowań fabryki, czyli de facto wiąże się z bezpowrotną utratą obszaru zabytkowego, jakim jest zespół rezydencjonalno-fabryczny Grünebergów – stwierdza Mariusz Łojko, prezes Stowarzyszenia „Ocalmy Zabytek”, i nadmienia, że sam projekt budowlany na przesunięcie willi został przygotowany przez miasto bez konsultacji z urzędem konserwatora oraz bez inwentaryzacji architektonicznej i konstrukcyjnej, które zawsze stanowią podstawę dla opracowania takiego projektu.
- Jest dokumentacja przygotowana na podstawie ogólnie dostępnej wiedzy technicznej i niemieckiego projektu powykonawczego willi. Miejsce przesunięcia budynku zostało uzgodnione z Wojewódzkim Konserwatorem Zabytków. Do tej ogólnej dokumentacji potrzebna jest dokumentacja szczegółowa – wykonawcza. Można ją wykonać tylko na podstawie bezpośrednich oględzin budynku. Te oględziny obiektu -mówiąc wprost – zostały nam uniemożliwione. Nie zostaliśmy wpuszczeni do obiektu. Jedna z współwłaścicielek napisała do nas pismo, że nie wpuści nas do willi i że mamy przynieść jej wyrok sądowy – mówi Bożena Kowalewska
Stowarzyszenie obawia się także wywłaszczenia, gdyż budynek pozostawiony bez opieki (nawet na krótki czas) momentalnie zostanie zdewastowany i rozkradziony, wskutek czego utraci wartość historyczną. - Należy przypomnieć, że inne budynki w okolicy, które wysiedlono dla projektu SST, zostały splądrowane, a niektóre nawet podpalono. - mówi Łojko.
Przyszłość inwestycji
Spotkania urzędników z przedstawicielami zabytku nie zakończyły się niczym pozytywnym. W chwili obecnej budynek, którego właścicielem w 70% jest miasto zamieszkują 2 rodziny (trzecia pani się właśnie wyprowadza).
- Przygotowujemy się do złożenia wniosku. Mamy już wszystkie dokumenty i złożymy je w grudniu lub na początku stycznia do Centrum Unijnych Projektów Transportowych – mówi Bożena Kowalewska
- Obiekt jeśli zostanie przesunięty, będzie służył celom publicznym – dodaje Piotr Landowski.
Jako mieszkańcy boimy się czarnego scenariusza – że z powodu konfliktu willa nie zostanie zrewitalizowana, a pieniądze przejdą na inne projekty. Zapytaliśmy o to MRR – oto uzyskana odpowiedź:
Panie Redaktorze,
Zgodnie z danymi posiadanymi obecnie przez MRR, a przygotowanymi przez Instytucję Wdrażającą POIiŚ w sektorze transportu (Centrum Unijnych Projektów Transportowych) i zaakceptowanymi przez Ministerstwo Transportu (Instytucję Pośredniczącą), planowaną datą złożenia wniosku o dofinansowanie do instytucji przyjmującej wnioski, czyli do CUPT, jest 31 stycznia 2012 r. Planowana data podpisania umowy o dofinansowanie to 7 września 2012 r.
Rozpoczęcie rzeczowej realizacji projektu planowane jest po podpisaniu umowy o dofinansowanie (III/IV kwartał 2012 r.), natomiast zakończenie planowane jest na grudzień 2014. Okres realizacji projektu mieści się zatem w okresie kwalifikowalności wydatków w POIiŚ, który kończy się z dniem 31 grudnia 2015 roku.
Zgodnie z obowiązującymi procedurami, w przypadku niedotrzymania przez beneficjentów terminów dotyczących kompletowania niezbędnej dokumentacji, bądź gdy z innego powodu nie jest możliwa realizacja projektu, Instytucja Zarządzająca POIiŚ (MRR) - na wniosek i stosowne uzasadnienie Instytucji Pośredniczącej (Ministerstwa Transportu) - może podjąć decyzję o usunięciu projektu z listy podstawowej projektów indywidualnych, lub też przeniesieniu go na listę rezerwową. Odbywa się to podczas aktualizacji listy projektów dla POIiŚ - z reguły dwa razy w roku.
Obecnie nie można mówić o terminie, po przekroczeniu którego kwota zarezerwowana na szczeciński projekt Szybkiego Tramwaju, mogłaby zostać przekazana innym projektom z listy. Zależy to od bieżącej sytuacji danego projektu oraz stanu jego przygotowania.
Z pozdrowieniami
Wydział Prasowy
Biuro Ministra
Ministerstwo Rozwoju Regionalnego
Plan awaryjny na 106mln dotacji
O fundusze martwi się Stowarzyszenie SENS i STMKM, które napisały do Prezydenta Miasta Szczecin wniosek o wspólne przygotowanie planu ratunkowego, dzięki któremu fundusze awaryjnie byłyby przekazane na inwestycję w transport publiczny. Nadawcy przeciwstawiają się opinii Wiceprezydenta Bogdana Jaroszewicza, który mówił o przesunięciu pieniędzy na inwestycje drogowe. - Kierując się dobrem naszego miasta przygotowaliśmy wspólnie plan ratunkowy, nazwany roboczo „Mapą drogową dla Komunikacji Miejskiej”. Umożliwi on wykorzystanie dofinansowania unijnego zgodne z zamierzonym celem i uratowanie tak dużej sumy pieniędzy przyznanej Szczecinowi. Chodzi o inwestycje w komunikację miejską, a dokładniej o odkładaną od lat budowę torowisk tramwajowych w ciągu ulic Mieszka I, 26 Kwietnia oraz niezwykle potrzebnego połączenia Hali Widowiskowo-Sportowej z istniejącym układem torowym – piszą Damian Lachowski i Robert Łubiński.
Komentarz socjologa
List do Prezydenta Miasta jako wspólna inicjatywa stowarzyszeń świadczy o żywym społecznym zainteresowaniu odnośnie prowadzonych w mieście inwestycji. Nie oceniając tego czy propozycja jest w ogóle możliwa do przeprowadzenia, ciekawa jest już nawet tylko dlatego, że jej autorzy chcą szukać rozwiązania w tej patowej sytuacji.
W chwili obecnej celem Miasta jest złożenie kompletnego wniosku na dofinansowanie unijne SST i owe środki otrzymać. Natomiast środowisko obrońców willi Grüneberga ma cel przeciwstawny, otwarcie deklaruje wykorzystanie wszelkich prawnych możliwości, aby zabytek pozostał na swoim miejscu.
Ciekawe jest to, że sytuacja swoistego klinczu może doprowadzić do tego, że każda stron osiągnie to co zamierza. Tylko, że owy obustronny „sukces” będzie oznaczał to, że Miasto będzie musiało zwrócić uzyskane środki i tym samym nie będzie raczej skore do wydawania dodatkowych pieniędzy na Centrum Kultury Organowej w opuszczonej i zdewastowanej w trakcie rozpoczętej inwestycji willi. A i o szybkim tramwaju mieszkańcy Szczecina będą mogli zapomnieć chyba już na zawsze...
Początkowo miałem zainteresować się tą sprawą z racji roli przewodnika po Szczecinie, dla którego zarówno to co było, jak i to co ma być dopiero zbudowane w mieście z samego faktu jest już pasjonujące. Jednak po bliższym przyjrzeniu się refleksje socjologiczne przychodzą same. Otóż problem leży niekoniecznie w sprzecznych interesach, a niewłaściwej komunikacji między głównymi zainteresowanymi.
Komunikacja to nie tylko sam fakt rozmowy – takie już miały miejsce i w zgodnej opinii nic nie dały. Tego typu rozmowa, aby coś sensownego przyniosła wymaga podstawowej rzeczy - chęci szukania porozumienia, a nie udowodnienia, że oponent nie ma racji. Wymaga też odpowiednich umiejętności, być może pomocy od osoby bezstronnej, niezaangażowanej w konflikt - kogoś w rodzaju mediatora.
Dla mnie niezwykle ciekawym doświadczeniem była okazja poznania argumentów obydwu stron. Bo choć zarzucają przeciwnikowi brak dobrej woli, jedni i drudzy kierują się w swym często bardzo energicznym postępowaniu odpowiednio pojmowanym przez siebie dobrem i interesem miasta.
Margines kompromisu jest wąski, ale istnieje. Czas na porozumienie też jeszcze jest, a już na pewno starczy go na zrealizowanie nakreślonego wyżej czarnego scenariusza.
Grzegorz Kruszewski
Komentarze
34