Stara fotografia, jeszcze przedwojenna - rzekomy rok 1936. Odra, a nad nią dwa olbrzymie, imponujące cygara. A dokładnie dwa sterowce – LZ-127 Graf Zeppelin i LZ-129 Hindenburg. W obu przypadkach na „ogonach” widnieją swastyki. Robi wrażenie – poza jednym, małym, ale ważnym szczegółem – to propagandowy fotomontaż.
Ale ten najsłynniejszy w dziejach sterowiec był w Szczecinie, kilka lat wcześniej, w maju 1931 roku.
Rekordzista zawitał do Szczecina
Graf Zeppelin zapierał dech w piersiach – długi na ponad 230 metrów, na pokładzie mógł pomieścić 20 osób, do tego dochodziła 40-osobowa załoga. Imponował też możliwościami – zasięg ok. 10 tys. km, maksymalna prędkość niemal 130 km/h. I co najważniejsze – rekordzista, bo przecież maszyna miała za sobą lot dookoła świata, który trwał tylko 21 dni. Nic dziwnego, że sterowiec 3 maja 1931 roku ściągnął na lotnisko w Dąbiu tłumy, które chciały zobaczyć to zadziwiające cygaro.
I chociaż było to nie lada wydarzenie, z okazji którego wypuszczono nawet pamiątkowe kufle, warto zaznaczyć, że w historii lotnictwa Zeppeliny miały swoje miejsce od przeszło 30 lat. W 1895 roku w Cesarskim Urzędzie Patentowym Zeppelin opatentował projekt sterowca zbudowanego z lekkiego aluminiowego szkieletu pokrytego bawełną. Zgodnie z patentem statek powietrzny miał być wyposażony w 16 komór umieszczonych wewnątrz szkieletu, które były wypełniane wodorem. Statek posiadał dwa silniki spalinowe i cztery śmigła. Pięć lat później, w lipcu 1900 roku plany z urzędu patentowego poszybowały w świat - dosłownie - tego właśnie roku odbył się pierwszy lot LZ – 1. Do 1918 roku wybudowano ponad 100 sterowców Zeppelina, większość z nich dla wojska. Po I wojnie światowej wyprodukowano jeszcze 6 maszyn na użytek cywilny – w tym najsłynniejsze 127 i 129 ( Hindenburg).
Zabytek, który zezłomowano
Ten „szczeciński” (bo wizytujący nasze miasto) Zeppelin latał do 1937 roku, następnie został „zakotwiczony” we Frankfurcie, gdzie był wciąż podziwiany - tym razem jako zabytek. Wojenne realia nie oszczędziły go jednak, w 1940 roku został rozebrany, a hangary, które przeszkadzały samolotom Luftwaffe wysadzone w powietrze. Po Grafie Zeppelinie LZ – 127 zostało kilka fotografii, wspomnień i fotomontaży...
fot. sedina.pl
Bo nie tylko szczecinianie żyli takimi odwiedzinami – LZ- 127 aż siedem razy był w Gdańsku, latał nad Gliwicami, Nowym Yorkiem, Londynem, ale przede wszystkim zapewniał pasażerom połączenie pomiędzy Europą i USA. Ta niemal 10-letnia aktywność sterowca zagwarantowała mu niemałą sławę, w rezultacie czego niemal w każdym zakątku świata na Grafa polowano. Każdy chciał mieć zdjęcie olbrzyma przelatującego nad jego miastem, by potem umieścić go np. na pocztówce. Jednak idealne uchwycenie sterowca nie było w tamtych czasach najłatwiejszą sztuką, dlatego bardzo często decydowano się na fotomontaż, który zadowalał oko fotografa. Do tego dochodziły fotomontaże propagandowe – jak ten wspomniany we wstępie.
Odeszły, bo były niebezpieczne
I mimo tej propagandy, do której były wykorzystywane, sterowce nie przetrwały wojny, więcej nawet do niej nie dotrwały – wszystko za sprawą pożaru Hindenburga w 1937 roku, podczas którego zginęło 36 osób. Po tym wypadku uznano, że sterowce nie są najbezpieczniejszym transportem. W niepamięć odesłano je na 50 lat, pół wieku później, w 1997 roku w przestworza uniósł się prototyp nowego 75-metrowego sterowca Zeppelin LZ N07, do 2008 roku zbudowano cztery sterowce typu NT 07.
Komentarze
3