Studenci matematyki i fizyki Uniwersytetu Szczecińskiego czują się oszukani. Zdecydowali się na te studia m.in. dlatego, że połowa z nich (najlepszych na roku) miała otrzymać miesięcznie 1000 zł. Tymczasem jednak uczelnia zwleka z wypłatą obiecanych pieniędzy.

Uniwersytet Szczeciński w zeszłym roku szczycił się tzw. zamówionymi kierunkami, które miały zachęcić studentów do studiowania nauk ścisłych zamiast popularnych, ale i po których trudniej o dobrą pracę, kierunków humanistycznych. Za pośrednictwem mediów zachęcano do studiowania matematyki i fizyki. Po upływie kilku miesięcy okazało się jednak, że uczelnia nie wypłaciła jeszcze obiecanych pieniędzy m.in. przez to, że umowa z załącznikami nie została wysłana do ministerstwa przed upływem terminu tj. końcem grudnia. W międzyczasie zmieniły się zasady przyznawania pieniędzy i uniwersytet musi dostarczyć do Warszawy nowy kontrakt. Przez zaniedbanie pracowników muszą płacić studenci. Uczelnia, jak twierdzą młodzi ludzie, co chwilę przesuwa terminy zaległych stypendiów. Teraz obiecano im, że pieniądze otrzymają w kwietniu albo maju.

 

KOMENTARZ: To nie pierwsze takie zaniedbanie Uniwersytetu Szczecińskiego. Kiedy startowały studia doktoranckie kilka lat temu doktoranci musieli walczyć, również za pośrednictwem mediów, o stypendia. Uczelnia zarówno w tym przypadku jak i w omawianej wyżej sprawie otrzymuje pieniądze z ministerstwa. Może zanim otrzyma obiecane kwoty z Warszawy, warto wypłacić studentom stypendia ze środków własnych? Zwłaszcza, że nie można już trzymać pieniędzy na oprocentowanych kontach. Do szkół wyższych dociera niż demograficzny, zaczyna się ostra walka o młodego człowieka. Tymczasem polityka Uniwersytetu Szczecińskiego wskazuje na coś innego.